- Ale tu wspaniale - zaczął rozmowę Marco. - To chyba
najpiękniejsze miejsce na świecie.
- To jest najpiękniejsze miejsce - poprawiła go Carolaine.
- E tam, nie jest tu tak rewelacyjnie jak się wam wydaje -
nie zgodził się z nią Dan, a jego brat potwierdził:
- Zgadzam się z nim. Jest tu strasznie nudno.
- Skąd to możesz wiedzieć? - Zapytała Anne.
- Mieszkamy tu od urodzenia. Nasi rodzice są w Radzie. Nie
pozwolili nam iść do szkoły, bo nie znaliśmy oklumencji i mogliśmy coś przez
przypadek wygadać. W ogóle z miasta nas nie wypuścili!
- Ale teraz wszystko się zmieni. Po szkoleniu opuścimy je
niezależnie od tego czy będą tego chcieli czy nie - stwierdził Danny.
- Trochę to dziwne - zastanawiała się Carolaine. - Nocne
Elfy przeżywają przecież przemianę zazwyczaj w wieku 25 lat. Tak przynajmniej
czytałam. Od dwóch tygodni tu siedziałam i czekałam na szkolenie.
- Normalnie to tak, ale my stwierdziliśmy zgodnie, że nie
będziemy już więcej czekać. Dan to prawdziwy geniusz z eliksirów i zielarstwa.
On zrobił specjalny eliksir, a ja znalazłem...
- A raczej wykradłeś z Tajne Biblioteki Rady Bractwa
specjalną księgę.
- Tak. Dobrze, że się to udało.
- To, co robimy? - Zapytał Harry po krótkiej chwili milczenia.
- A może zagramy w eksplodującego durnia? - Zaproponował
Danny.
- A później posiedzimy przy kominku i pogadamy - dokończył
Dan.
***
Dzień minął mu zaskakująco szybko na wspólnej zabawie i
rozmowach. Harry zauważył, że Dan i Danny zachowują się podobnie jak bliźniacy
Weasleyowie. Ale jednak różnili się od nich znacznie. Dan, ten bardziej poważny
brat był prawdziwym ekspertem w dziedzinie eliksirów, zielarstwa i medycyny.
Poza tym interesował się plastyką i rysował wspaniałe karykatury. Danny, zawsze
na luzie wolał historię magii i starożytne runy. Opowiadał wspaniałe
historyjki, śpiewał i grał na gitarze.
Marco natomiast pochodził z czysto krwistego rodu
czarodziejów. Jego rodzina należała do tkz."Elity", szlachty.
Mieszkał we wspaniałym zamku otoczonym wielowa kilometrami zielonych lasów,
położonym w centrum Szwecji. Po wakacjach miał iść na ostatni rok do
Durmstrangu. Uwielbiał jazdę ekstremalną na motocyklach, (czego nie pochwalali
jego rodzice). Jego ojciec był prawą ręką tamtejszego Ministra Magii, a matka
dyrektorką największego szpitalu w kraju. On sam najbardziej lubił walkę wręcz
i czarną magię.
Carolaine dużo na swój temat nie zdradziła. Wiedzieli o niej
tylko, że mieszka na Nokturnie, jest sierotą, pracuje w małym sklepie i lubi czarną
magię i zielarstwo. Nasi bohaterowie siedzieli właśnie przy kominku. Teraz
przyszła kolej na Harry'ego.
- Moi rodzice nie żyją. Zabił ich własnoręcznie Voldemort.
Na razie chodzę do szkoły. W przyszłości chciałbym zostać aurorem o ile moje
Sumy i Owumenty na to pozwolą. Mieszkałem z ciotką, wujkiem i ich synem -
mugolami. Traktowali mnie okropnie i od nich uciekłem - nie zdradził im całej
prawdy. - Lubię latać na miotle.
Ostatnia o sobie opowiedziała Anne.
- Moich rodziców też zabił Sam-Wiesz-Kto, ale zdarzyło się to
zaledwie rok temu. Mieszkam z ciotką, która jest okropna i pracuje w
ministerstwie. Nie lubi mnie, bo jestem jak mnie określa
"mieszańcem". Do tej pory nie wybaczyła mojej mamie - swojej
siostrze, że wyszła za mugola. Mści się na mnie, traktując jak skrzata
domowego. Ona sama kiedyś uczyła w Hogwarcie, ale zrezygnowała po tym jak
poturbowałby ją centaury. Należało jej się.
- Umbridge, Dolores Jean Umbridge! - Wyrwało się Harry'emu.
- Tak, skąd wiedziałeś? – zdziwiła się.
- A któżby o niej nie słyszał?
- Co sądzicie o tym... Adrianie? – zmienił temat Marco.
- Poważny - stwierdziła Carolaine.
- Największy GBÓR w całym bractwie!
- Największy idiota w całym bractwie - stwierdzili
równocześnie bliźniacy.
- Z tego, co wiemy to on jest okropnie surowy i drażliwy, a także
denerwujący, irytujący i wredny - podzielił się z nimi informacjami Dan, a brat
kontynuował:
- Chyba najgorszy mentor ze wszystkich mentorów. Po za tym
on nas strasznie nie lubi, bo kiedyś PRZEZ PRZYPADEK rzuciliśmy w niego
łajnobombą.
- My wtedy nie wiedzieliśmy jak to działa, byliśmy mali,
chcieliśmy wypróbować i akurat trafiło na niego.
- Anne, pokaż, co jest na tej karteczce, którą on dał Ci -
zaproponował Harry.
- Właśnie, zupełnie o niej zapomniałam! - Wyciągnęła ją z
kieszeni i przeczytała:
Jutro:
5: 50 - Zjeść śniadanie
6: 00 - Zbiórka i
omówienie pokrótce przebiegu szkolenia.
6:15-23:00 - Zajęcia
12-13:30 - Przerwa.
- Masakra - stwierdził Marco. - On chce nas zamordować! A wy
ile potrzebujecie snu, bo ja 4 godziny.
- Ja trzy godziny - powiedzieli równocześnie Harry i
Carolaine, po czym się roześmiali.
- My pięć - mruknęli wspólnie bliźniacy.
- A ja sześć, westchnęła Anne.
- Dochodzi już północ, Anne idź już, bo jutro na nic nie
będziesz miała siły.
- Albo chodźmy wszyscy - zaoponował Dan.
Tak też zrobili. Sypialnia chłopców była dość duża i
przestronna. Cztery łóżka, szafy, regały na książki i kominek, a także 4
mahoniowe krzesła i okrągły stół na środku dodawał mu uroku. Harry zajął łóżko
przy oknie. Z jego prawej strony Marco, a po lewej, trochę oddaleni Dan i
Danny, między drzwiami do łazienki, a kominkiem. Każdy w swojej szafie znalazł
cztery komplety szat - dwa identyczne jak te, które nosił Adrian, jedna
elegancka i jedna robocza. Dostali nawet czarne, matowe buty. Chłopak przebrał
się w piżamę i zasnął, nie zwracając większej uwagi na swych towarzyszy.
Obudził się w pół do czwartej. Poszedł do jadalni, aby coś
przekąsić. Na krześle przy stole siedziała już Carolaine.
- Ty też już nie śpisz - stwierdziła. - Ja się obudziłam ok.
10 minut temu. Chciałam jeszcze pospać, ale sen nie przychodził. Ja zjadłam
jajecznicę, a ty, co chcesz zjeść?
- Może... Owsiankę - ledwie zdążył to powiedzieć, a już
pojawiła się miska smacznej potrawy. Zabrał się do jedzenia, przy tym
rozmawiając z dziewczyną. Nadal nie mówiła dużo o sobie. Zaczęli, więc
dyskutować o nieudolności Ministerstwa Magii, a także o minionych dniach. Po
jakimś czasie już wszyscy siedzieli w jadalni. Ostatnia przyszła Anne, za
piętnaście szósta. Szybko zjadła śniadanie, po czym szybko poszli do Sali
Ćwiczeń. Ich nowy nauczyciel już na nich czekał. Zmierzył ich na powitanie
nieco ironicznym spojrzeniem. Bliźniacy odwzajemnili mu to groźnymi minami
rządnymi krwi. Harry pomyślał sobie, że Addy miał całkowitą rację. To nie
będzie takie proste jak mu się z początku wydawało.
Rozdział 9: Poznanie