Drobne spóźnienie, wybaczcie ;)
Czuł, że spada. Nie wiedział ile to trwało - może kwadrans,
a może rok? Wisiał gdzieś w przestrzeni - lub poza nią, gdzie czas nie istniał.
Nic nie widział, nic nie słyszał, ale żył - myślał i czuł. Czuł się jakby jego
dusza oderwała się od ciała. Czuł... Czuł spokój. Nic mu nie przeszkadzało.
Chciał tu zostać, nie wracać do rzeczywistości.
Jednak nie było mu to teraz dane. Powoli budził się jakby ze
snu. Otworzył oczy. Leżał na podłodze w małym, przyciemnionym pokoiku. Nad nim
stała Sara. Ciemnowłosa kobieta przyglądała mu się uważnie. W jej oczach można
było zobaczyć niepokój, a także zaciekawienie.
- Nareszcie się obudziłeś - odezwała się dźwięcznym głosem.
- Co się stało? - Zapytał zdezorientowany, jednocześnie
rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero po chwili przypomniał sobie, gdzie
się znajduje. Była to Sala Dusz w Zamku Szkoleń. Nie pamiętał jak to się stało,
że stracił przytomność. Czuł natomiast dziwną moc, spokój i opanowanie.
- Nie mogłeś się wybudzić. Zwykle tak się nie dzieje, ale
zdarzają się wyjątki. Chodź, idziemy, bo reszta pewnie się już denerwuje -
odparła nauczycielka.
***
Następne tygodnie przeszły im na czytaniu książek i
zajęciach praktycznych. Od wejścia do Sali Dusz Harry'emu wszystko dużo łatwiej
przychodziło. Dodatkowo wieczorami, gdy reszta spała miał zajęcia z Godrykiem,
który uczył go Magii Abchinów. Z nią chłopak zdecydowanie radził sobie
najlepiej, chodź też był dobry w Czarnej Magii, Eliksirach i Magii Umysłu.
Przez ten czas bardzo zbliżył się do Neville'a. Porozumiewali się ze sobą bez
słów i zawsze trafnie odczytywali swoje uczucia.
Była ciepła niedziela. Ich opiekunowie dali im dzisiaj
wolne. Harry postanowił zaprowadzić przyjaciela nad jezioro, gdzie chodził z
Danem, Dannym, Marco, Carolaine i Anne. Brakowało mu ich, a zwłaszcza
entuzjazmu bliźniaków. Zastanawiał się jak sobie radzą w klanach. Czy blondyni
słuchają swojego ojca, który był jednym z mentorów? A Anne jak wypełnia
obowiązki kapłanki? Na te pytania nie mógł sobie odpowiedzieć, bo od przydziału
ich jeszcze nie spotkał.
W końcu dotarli do celu. Lazurowe jezioro jak zwykle lśniło
swym niepowtarzalnym blaskiem. Usiedli na ciemnych kamieniach bardzo blisko
brzegu. W tak piękny dzień chciało się żyć. Nic nie zakłucało spokoju i
harmonii.
Nagle usłyszeli jakiś dziwny chlupot. Wielki głaz pojawił
się z nikąd, kilka metrów nad jeziorem, a następnie spadł do jeziora,
ochlapując ich przy tym wodą. Z pobliskich krzaków usłyszeli stłumiony chichot.
Tego dla Magów Mroku było już za wiele. Ruchem ręki wysuszyli się, a następnie razem,
w stronę źródła hałasu wysłali olbrzymią kulę, lodowatej wody. Neville, bowiem
władał wodą i powietrzem. Ktoś pisnął, ktoś zaklął i z zarośli wyłoniła się
para ociekających wodą blondynów, Anne i nieznana im, krótko obcięta szatynka.
Dan uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- Siema Harry! Całe wieki cię nie widziałem.
- Cześć! Jak tam u was, w Gwardii Szlacheckiej?
- Całkiem spoko - odpowiedział Danny. - A wy się chyba nie
znacie - wskazał na nieznajomą. - To jest Diana - kapłanka.
- Miło mi. Jak już wiesz jestem Harry, a to Neville -
wskazał na kolegę, po czym zwrócił się do niego. - A to są ci sławni Dan i
Danny, o których ci już opowiadałem, a także Anne. Razem z nimi byłem w grupie
podczas pierwszego etapu.
- Jak to się stało, że nie byłeś z nami w grupie? Wyglądasz
mi na 17-18 lat - zaciekawił się Dan.
Harry był zły na siebie, że do tej pory nie spytał kolegi o
tak prostą rzecz. Po prostu wyleciało mu to z głowy.
- Mam lat 16, tak jak Harry. Miałem indywidualny program
nauczania, bo moje umiejętności sprzed szkolenia były na bardzo niskim poziomie
- odparł trochę zawstydzony.
- Widzieliście już kiedyś Marco lub Carolaine od czasu
przydziałów? - Zmienił temat Potter.
Nowoprzybyli usiedli obok nich już wysuszeni.
- Nie, niestety nie - odparła smutnie Anne. - Pewnie cały
czas siedzą w swoich kwaterach.
- A jak idzie wam u Kapłanek? - Spytał dziewczyny abchin.
- Myślałam, że będzie gorzej - zwierzyła się Anne. -
Zaprzyjaźniłam się z Dianą, mieszkamy w jednym pokoju wraz z czterema nimfami i
ośmioma rusałkami.
- Ile masz lat? - Zwrócił się Harry do Diany przyglądając
się jej.
Miała proste, niemal jak u chłopaka włosy, ładnie wykrojone
usta i świecące uczy. Na uszach wisiały długie, srebrne kolczyki, a na szyi
podobny wisiorek. Ubrana była w letnią sukienkę na ramiączkach.
- Dwadzieścia cztery - uśmiechnęła się.
- Nie wyglądasz na tyle.
- Jestem driadą, poza tym wszyscy w Mrocznym Mieście są
młodzi - znów się dźwięcznie zaśmiała.
***
Od pamiętnego spotkania minęło pół roku. Przez ten czas
Harry i Neville cały czas doskonalili swoje umiejętności. Często mieli wolne
niedziele, podczas których spotykali się z przyjaciółmi z innych klanów.
Neville od razu zaprzyjaźnił się z bliźniakami. Bardzo lubił z nimi się
przegadywać, a z Anne chodzić na spacery. Abchin przypuszczał, że niedługo
zostaną parą. Podczas jednej z niedziel spotkali nawet Adriana, który pomagał
mentorom Wojowników Zniszczenia, (do których należał) gdyż przybyła do nich
dużo większa grupa osób, niż się tego spodziewano.
Ulubionym zajęciem młodego abchina były wieczorne pojedynki
na miecze z Godrykiem. Chodź w magii nie dorastał nauczycielowi do pięt, to w
pojedynkach na miecze był, co najmniej tak dobry jak nauczyciel. Młodzieniec
miał tak ogromny talent i predyspozycje, że nie pomagało nawet niemal
1000-letnie doświadczenie założyciela Hogwartu. O wyniki pojedynków często
zakładali się Gammos i Sara, którzy uwielbiali przyglądać się ich
konfrontacjom.
I tak dni im mijały, a rutyną stały się nauka zaklęć,
czytanie książek i zajęcia praktyczne. Aż do pewnego dnia.
Minął dokładnie rok od przydzielenia ich do Klanu Magów
Mroku. Tego dnia zjedli wspólne, uroczyste śniadanie, a następnie przemówił
Gammos:
- Udoskonaliliście już wszystkie umiejętności, które można
uzyskać też w innych klanach. Od dziś będziecie poznawać potężną Magię Mroku,
niemal nieznaną, a także budzącą lęk nawet u innych członków bractwa. To bardzo
specyficzna i skomplikowana dziedzina magii, wymagająca skupienia, precyzji, bo
pomyłki w jej użyciu mogą mieć niewyobrażalne skutki. Tylko niewielka garstka
najpotężniejszych czarodziejów jest w stanie zgłębić i opanować ją do końca i
perfekcji. Jak widzicie w ciągu tysiąca lat istnienia bractwa urodziło się
tylko dwadzieścia sześć osób potrafiących ją poskromić. A my jesteśmy
najlepszymi z nich. Nauczymy was jej, ale oczekujemy bezwzględnego
posłuszeństwa. Zgoda?
- Tak - rzekli chórem, a zielonowłosy kontynuował:
- Na razie będzie uczyć was Sara, a później my wszyscy
razem. Dopiero, gdy uda wam się za jej pomocą wyczarować potężne, żywe
stworzenie skończy się wasza nauka.
- Idziemy do sali ćwiczeń - poleciła im fioletowłosa. -
Zaraz wszystko wam wytłumaczę.
Rozdział 16: Szkolenie z Magami Mroku