poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział 8: W Zamku Szkoleń


Gdy obudził się dochodziła szósta. „Nadzwyczajne” - pomyślał. – „Nie będę musiał już marnować ośmiu godzin na spanie, ale tylko trzy i mimo to, będę wypoczęty” - przeciągnął się. Zaburczało mu w brzuchu, więc poszedł do kuchni. Przy stole siedział gospodarz, pijąc szklankę aromatycznej kawy.
- Widzę, że już się obudziłeś. Do zamku szkoleń zaprowadzę cię o siódmej, a odbiorę o jedenastej. O 18-nastej inicjacja. Dziś wielki dzień. Dowiesz się kim zostaniesz.
- To dla ciebie. Dla mnie dopiero za 4 lata.
- Faktycznie - odparł. - Co chciałbyś zjeść na śniadanie?
- A co mogę?
- Proponuję hm... Placki ziemniaczane, a na deser grapefruit.
- Trudno - westchnął. - Może być.
- Anciolau - powiedział wampir, a na stole pojawił się upieczony, soczysty kawałek steku. - Spróbuj!
Chłopak błyskawicznie ugryzł go i w taki samym, a nawet szybszym tempie wypluł.
- Fuj! Jak glina! A kiedyś tak bardzo go lubiłem!
Jego towarzysz uśmiechnął się.
- Przyzwyczaisz się - powiedział. - Ja zaś nic innego nie jem prócz mięsa.
Po śniadaniu Addy dał Harry'emu kilka rad, po czym zabrał jego rzeczy i ruszyli w stronę Zamku Szkoleń. Po raz kolejny chłopak nie mógł się nadziwić tutejszej faunie i florze. Najbardziej chyba zaciekawiły go rosceuxy. Skakały z drzewa na drzewo, przy tym pięknie śpiewając. Minęli Jezioro Szóste i stanęli przed bramą.
- I tu musimy się rozstać - oznajmił. - Wejdź tam i czekaj. Ktoś po was przyjdzie i wszystko wam wyjaśni - wskazał na mahoniowe drzwi twierdzy.
- Do zobaczenia.
- Trzymaj się.
Harry po raz ostatni popatrzył się na Henka, po czym otworzył drzwi. Ciemne pomieszczenie przypominało rozmiarami i wyglądem Wielką Salę, w Hogwarcie, jednak nie było stołów, ani podwyższenia dla dyrektora, a także zaczarowanego sufitu. W sali znajdowało się już ok. 100 osób. Wszyscy tak samo jak Potter byli zdenerwowani i zagubieni. Większość z nich stanowiły kobiety po 30-tce i mężczyźni w wieku 25-40 lat. Jedynie dwóch chłopaków - bliźniaków, niebieskookich blondynów było w podobnym wieku, co on. Śmiali się z czegoś i żartowali. Po 20 minutach, podczas których doszło kilka osób pojawiło się 15 czarodziei w srebrnych szatach, z wyhaftowanym na czarno rosceuxem. Jeden z nich przemówił:
- Witajcie Nowi Członkowie Bractwa, a właściwie kandydaci, bo najpierw czeka was czteroletnie szkolenie. Witajcie wszyscy... - Urwał, bo do sali weszła młoda, ciemnowłosa dziewczyna.
- Przepraszam - powiedziała speszona.
- Zapewne zastanawiacie się jak będzie wyglądało szkolenie - kontynuował niczym niezrażony. - Przez pierwsze dwa lata będziecie podzieleni na sześcio osobowe grupy. Każda będzie miała swojego opiekuna - mentora, z którym spędzicie większość waszego czasu. Podzielimy was wedle wieku, abyście lepiej się ze sobą dogadywali. Jeszcze jedna spawa. Tutaj w Mrocznym mieście używamy tylko imion. Jeśli ktoś ma dwa lub więcej używamy dowolnego. Chyba już wszystko z ważniejszych rzeczy. Resztę wytłumaczy wam wasz opiekun. Ustawcie się w jednym rzędzie. Każdy po kolei niech dotnie kuli - wskazał na błękitono-srebrną kulkę stojącą w centrum sali. - A ona wam wskaże mentora.
Rada rozpłynęła się w powietrzu, a na jej miejscu pojawiło się ok. 20 innych magów, tym razem w czarnych szatach, ze srebrnym rosceuxem wyhaftowanym. Po kilkunastu minutach wszyscy odnaleźli właściwą osobę. Harry stanął obok ciemnowłosego mężczyzny.
- Za mną - powiedział.
Młody abchin i piątka innych osób poszła za nim. Chłopak był oczarowany wyglądem zamku. Wszędzie połyskiwało złoto i drogie kamienie. Panował tam ład i porządek. Nie przypominał on szkoły, raczej warowną twierdzę. Harry początkowo starał się zapamiętać drogę. Ale jak i w podziemiach Gringotta, tak tu też nie było to możliwe. Minęli dziesiątki korytarzy, zanim dotarli do celu. Nauczyciel otworzył drzwi.
  Był to przestronny salonik z kilkoma wygodnymi kanapami, dużym stołem z ośmioma krzesłami i kominkiem. Kazał im usiąść na kanapach. Chłopak dopiero teraz uważniej przyjrzał się swoim nowym towarzyszom. Blond bliźniacy rozsiedli się wygodnie na sofie stojącej najbliżej kominka.  Byli jak dwie krople wody - niczym się nie różnili. Nawet ubrali się identycznie. Obok nich siedziała spóźnialska dziewczyna: miała długie, czarne włosy, ciemnoniebieskie oczy, pełne usta. Na drugiej kanapie rozłożył się wygodnie wysoki szatyn, o szkarłatnych oczach; a na trzeciej czarnooka dziewczyna o czerwonych, krótkich włosach.
- Zanim przejdziemy do spraw organizacyjnych chcę, aby każdy się przedstawił i krótko opowiedział coś o sobie. Może ja zacznę. Adrian, wampir, 363 lata, szkolę nowych Członków Bractwa, w wolnym czasie chodzę w sposób mugolski po górach.
- Carolaine, 20 lat. Jestem istotą cienia. Do tej pory pracowałam w małym sklepie na Nokturnie - w Londynie. Lubię Czarną Magię - przedstawiła się czerwono włosa, a po niej niebieskooka:
- Jestem Anne. Mam 18 lat. Chodzę do Beauxbatons, teraz na przedostatni rok. Interesuję się Prawem Czarodziejskim, aha i jestem Mrocznym Elfem.
- Marco, wampir. Mam 21 lat. Idę w tym roku na ostatni rok do Dumstrangu. Lubię mugolskie motocykle.
- Harry, Abchin, 16 lat. Lubię quidditch'a, siedzę nadal w szkole.
- Dan, Nocny Elf,
- Danny, Nocny Elf.
- Mam 17 lat - powiedzieli równocześnie bliźniacy.
- Uwielbiam dowcipy i eliksiry.
- Uwielbiam robić kawały i walkę wręcz.
- Ok. A teraz sprawy organizacyjne. Pierwsze drzwi prowadzą do pokoju dziewczyn, drugie chłopców, trzecie jadalni, czwarte to klasa do walki wręcz, a piąte i szóste biblioteki i pracowni eliksirów. Ostatnie to wyjście na korytarz - Adrian pokazał po kolei wszystkie drzwi. - Jedzenie robią, a raczej przynoszą wam do jadalni skrzaty za zawołanie. Po reszcie zamku na razie nie radzę się plątać. Można się w nim bardzo łatwo zgubić. W sobotę was po nim oprowadzę. Lekcje macie od poniedziałku do soboty. Tu macie plan, a raczej coś, co powinno nim być - podał im. - Dziś macie wolne, a jutro o szóstej zaczniemy w sali do ćwiczeń - zakończył i wyszedł zostawiając ich samych.


0 komentarze: