Gdy obudził się dochodziła szósta. „Nadzwyczajne” -
pomyślał. – „Nie będę musiał już marnować ośmiu godzin na spanie, ale tylko
trzy i mimo to, będę wypoczęty” - przeciągnął się. Zaburczało mu w brzuchu,
więc poszedł do kuchni. Przy stole siedział gospodarz, pijąc szklankę
aromatycznej kawy.
- Widzę, że już się obudziłeś. Do zamku szkoleń zaprowadzę
cię o siódmej, a odbiorę o jedenastej. O 18-nastej inicjacja. Dziś wielki
dzień. Dowiesz się kim zostaniesz.
- To dla ciebie. Dla mnie dopiero za 4 lata.
- Faktycznie - odparł. - Co chciałbyś zjeść na śniadanie?
- A co mogę?
- Proponuję hm... Placki ziemniaczane, a na deser grapefruit.
- Trudno - westchnął. - Może być.
- Anciolau -
powiedział wampir, a na stole pojawił się upieczony, soczysty kawałek steku. -
Spróbuj!
Chłopak błyskawicznie ugryzł go i w taki samym, a nawet
szybszym tempie wypluł.
- Fuj! Jak glina! A kiedyś tak bardzo go lubiłem!
Jego towarzysz uśmiechnął się.
- Przyzwyczaisz się - powiedział. - Ja zaś nic innego nie
jem prócz mięsa.
Po śniadaniu Addy dał Harry'emu kilka rad, po czym zabrał
jego rzeczy i ruszyli w stronę Zamku Szkoleń. Po raz kolejny chłopak nie mógł
się nadziwić tutejszej faunie i florze. Najbardziej chyba zaciekawiły go
rosceuxy. Skakały z drzewa na drzewo, przy tym pięknie śpiewając. Minęli Jezioro
Szóste i stanęli przed bramą.
- I tu musimy się rozstać - oznajmił. - Wejdź tam i czekaj.
Ktoś po was przyjdzie i wszystko wam wyjaśni - wskazał na mahoniowe drzwi
twierdzy.
- Do zobaczenia.
- Trzymaj się.
Harry po raz ostatni popatrzył się na Henka, po czym
otworzył drzwi. Ciemne pomieszczenie przypominało rozmiarami i wyglądem Wielką
Salę, w Hogwarcie, jednak nie było stołów, ani podwyższenia dla dyrektora, a
także zaczarowanego sufitu. W sali znajdowało się już ok. 100 osób. Wszyscy tak
samo jak Potter byli zdenerwowani i zagubieni. Większość z nich stanowiły
kobiety po 30-tce i mężczyźni w wieku 25-40 lat. Jedynie dwóch chłopaków -
bliźniaków, niebieskookich blondynów było w podobnym wieku, co on. Śmiali się z
czegoś i żartowali. Po 20 minutach, podczas których doszło kilka osób pojawiło
się 15 czarodziei w srebrnych szatach, z wyhaftowanym na czarno rosceuxem.
Jeden z nich przemówił:
- Witajcie Nowi Członkowie Bractwa, a właściwie kandydaci,
bo najpierw czeka was czteroletnie szkolenie. Witajcie wszyscy... - Urwał, bo
do sali weszła młoda, ciemnowłosa dziewczyna.
- Przepraszam - powiedziała speszona.
- Zapewne zastanawiacie się jak będzie wyglądało szkolenie -
kontynuował niczym niezrażony. - Przez pierwsze dwa lata będziecie podzieleni
na sześcio osobowe grupy. Każda będzie miała swojego opiekuna - mentora, z
którym spędzicie większość waszego czasu. Podzielimy was wedle wieku, abyście
lepiej się ze sobą dogadywali. Jeszcze jedna spawa. Tutaj w Mrocznym mieście
używamy tylko imion. Jeśli ktoś ma dwa lub więcej używamy dowolnego. Chyba już
wszystko z ważniejszych rzeczy. Resztę wytłumaczy wam wasz opiekun. Ustawcie
się w jednym rzędzie. Każdy po kolei niech dotnie kuli - wskazał na
błękitono-srebrną kulkę stojącą w centrum sali. - A ona wam wskaże mentora.
Rada rozpłynęła się w powietrzu, a na jej miejscu pojawiło
się ok. 20 innych magów, tym razem w czarnych szatach, ze srebrnym rosceuxem
wyhaftowanym. Po kilkunastu minutach wszyscy odnaleźli właściwą osobę. Harry
stanął obok ciemnowłosego mężczyzny.
- Za mną - powiedział.
Młody abchin i piątka innych osób poszła za nim. Chłopak był
oczarowany wyglądem zamku. Wszędzie połyskiwało złoto i drogie kamienie. Panował
tam ład i porządek. Nie przypominał on szkoły, raczej warowną twierdzę. Harry
początkowo starał się zapamiętać drogę. Ale jak i w podziemiach Gringotta, tak
tu też nie było to możliwe. Minęli dziesiątki korytarzy, zanim dotarli do celu.
Nauczyciel otworzył drzwi.
Był to przestronny
salonik z kilkoma wygodnymi kanapami, dużym stołem z ośmioma krzesłami i
kominkiem. Kazał im usiąść na kanapach. Chłopak dopiero teraz uważniej
przyjrzał się swoim nowym towarzyszom. Blond bliźniacy rozsiedli się wygodnie
na sofie stojącej najbliżej kominka.
Byli jak dwie krople wody - niczym się nie różnili. Nawet ubrali się
identycznie. Obok nich siedziała spóźnialska dziewczyna: miała długie, czarne
włosy, ciemnoniebieskie oczy, pełne usta. Na drugiej kanapie rozłożył się
wygodnie wysoki szatyn, o szkarłatnych oczach; a na trzeciej czarnooka
dziewczyna o czerwonych, krótkich włosach.
- Zanim przejdziemy do spraw organizacyjnych chcę, aby każdy
się przedstawił i krótko opowiedział coś o sobie. Może ja zacznę. Adrian,
wampir, 363 lata, szkolę nowych Członków Bractwa, w wolnym czasie chodzę w
sposób mugolski po górach.
- Carolaine, 20 lat. Jestem istotą cienia. Do tej pory
pracowałam w małym sklepie na Nokturnie - w Londynie. Lubię Czarną Magię -
przedstawiła się czerwono włosa, a po niej niebieskooka:
- Jestem Anne. Mam 18 lat. Chodzę do Beauxbatons, teraz na
przedostatni rok. Interesuję się Prawem Czarodziejskim, aha i jestem Mrocznym
Elfem.
- Marco, wampir. Mam 21 lat. Idę w tym roku na ostatni rok
do Dumstrangu. Lubię mugolskie motocykle.
- Harry, Abchin, 16 lat. Lubię quidditch'a, siedzę nadal w
szkole.
- Dan, Nocny Elf,
- Danny, Nocny Elf.
- Mam 17 lat - powiedzieli równocześnie bliźniacy.
- Uwielbiam dowcipy i eliksiry.
- Uwielbiam robić kawały i walkę wręcz.
- Ok. A teraz sprawy organizacyjne. Pierwsze drzwi prowadzą
do pokoju dziewczyn, drugie chłopców, trzecie jadalni, czwarte to klasa do
walki wręcz, a piąte i szóste biblioteki i pracowni eliksirów. Ostatnie to
wyjście na korytarz - Adrian pokazał po kolei wszystkie drzwi. - Jedzenie
robią, a raczej przynoszą wam do jadalni skrzaty za zawołanie. Po reszcie zamku
na razie nie radzę się plątać. Można się w nim bardzo łatwo zgubić. W sobotę
was po nim oprowadzę. Lekcje macie od poniedziałku do soboty. Tu macie plan, a
raczej coś, co powinno nim być - podał im. - Dziś macie wolne, a jutro o
szóstej zaczniemy w sali do ćwiczeń - zakończył i wyszedł zostawiając ich
samych.
Rozdział 8: W Zamku Szkoleń