piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 24: Test i testament


W Mrocznym Mieście, w Kwaterze Magów Mroku...
- Że co? - Powiedział zdziwiony Potter, gdy Godryk wyjaśnił mu cel wezwania. On i Neville mieli przejść testy sprawdzające ich umiejętności. Powinny się one odbyć wczoraj, ale Madzy Mroku się nie przygotowali, bo nie spodziewali się, że ktoś do nich dołączy
- Normalnie. Zadanie będzie trochę podobne do tych z Turnieju Trójmagicznego, który przypominam - wygrałeś. Teraz jesteś świetnie wyszkolony i na pewno dasz sobie radę.
W tym momencie z drzwi po lewej stronie pomieszczenia wyszedł Neville. Harry popatrzył na niego zaniepokojony. Z nogi ciekła mu krew, a rękę miał całą poharataną; ubranie w strzępach. Ale na jego twarzy gościł uśmiech triumfu.
- Zdałem się - pochwalił się.
- Teraz twoja kolej - powiedział Godryk i dał mu kartkę papieru.
- Co to... - Nie zdążył powiedzieć, bo świstoklik zawirował i przeniósł go.
Znalazł się w jakimś lesie na polanie. Rozglądnął się bezradnie. Wszędzie rosły drzewa. W promieniu kilku kilometrów nie było żadnych ludzi.
- Super, zabiję go za to - mruknął do siebie. W tym momencie światło księżyca oświetliło trzymaną przez niego kartkę. Zdał sobie sprawę, że znajduje się na Ziemi. Spojrzał na zużyty już świstoklik. Dostrzegł na nim napis.: "Zdobądź swój miecz." Ale z nic idioci - pomyślał sobie i wypowiedział formułkę przywołującą go. Nic się jednak nie stało. Zaklął. „Musieli go zaczarować”- myślał intensywnie. - Trudno. Ja nie poddam się i znajdę sposób.
Nie miał zamiaru przedzierać się przez tą przeklętą puszczę. Usiadł na ziemi i medytował kilka minut. Musiał skumulować w sobie magię. Miał zamiar użyć bardzo silnej Magii Mroku, która pochłaniała wiele energii. Zrobił to. Niestety to też nie zadziałało. Pewnie ktoś go trzyma - zgadł. Uśmiechnął się sadystycznie. Skupił się na mieczu i wyczuł go jakieś 10km stąd. Ponownie skumulował magię i rzucił bardzo silne zaklęcie ognia na miecz. Kosztowało go to straceniem równowagi i przewróceniem się na ziemię. Tak silna magia na odległość wyczerpywała rzucającego. Jego wyczulone zmysły wyczuły kilka bardzo odległych wrzasków, zdaje się przekleństw. Teraz przywołał miecz za pomocą zwykłego Accio. Mimo zmęczenia uśmiechnął się. Usiadł pod drzewem i zaczął odzyskiwać siły.
Od razu, gdy się tu znalazł wyczuł silne pole magiczne. Nie można było się tu teleportować, używać form animagicznych, ani przemieszczać za pomocą magii. Ktoś będzie musiał po mnie przyjść - uśmiechnął się złośliwie.
Dopiero po dwóch godzinach jego egzaminatorzy dotarli do niego. Cała trójka była cała poraniona, wyczerpana, a na dodatek wściekła do granic możliwości.
- Harry! - wysyczał oburzony Gammos.
-,Co? - spytał słodko, ciesząc się, że ich wykiwał.
- To nie tak miało być. To TY miałeś się przedzierać przez tą PRZEKLĘTĄ puszczę, a nie MY.
- Zadanie brzmiało "ZDOBĄDŹ". Nie określono, w jaki SPOSÓB - odparł "grzecznie". Ktoś aż zatrząsł się ze złości. Chłopak miał absolutną rację.
***
- Nigdy więcej - powiedzieli równocześnie trzej egzaminatorzy do Godryka, gdy znaleźli się w kwaterze. Godryk i Neville, a także reszta klanu wysłuchiwała sprawozdania Harry'ego z testu. Następnie wybuchli śmiechem. Tylko trzy osoby bez przerwy obrzucały Pottera morderczymi spojrzeniami.
- Zdałeś wybitnie, gratuluję sprytu - pochwalił go.
- Czemu ja na to nie wpadłem? - Mówił Neville - Przeszedłem przez całą tą puszczę, wpadłem w kilka pułapek i pokonałem kilka niebezpiecznych stworów. To był istny tor przeszkód! A na koniec musiałem się zmierzyć z tą trójką w nierównym pojedynku.
Harry się tylko roześmiał. Jednak szybko przestał widząc karcące spojrzenia trójki dorosłych. Złość nadal im nie przeszła: powpadali we własne pułapki, byli źli, mokrzy i poranieni. Chłopak wolał ich jeszcze bardziej nie złościć. Rozmawiali jeszcze chwilę, a następnie teleportował się na Grimmauld Place 12. Padł zmęczony na łóżko i zasnął.
Całkowicie wypoczęty obudził się kilka minut po trzeciej. Nie miał nic ciekawego do roboty, więc postanowił tak jak ostatnio obiecał odwiedzić Dana i Danny'ego. Zmienił postać i strój; teleportował się. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie wie, gdzie mieszkają. Skontaktował się telepatycznie z Danem.
~ Cześć - przywitał się. - Teraz mieszkamy w kwaterze naszego klanu, gdzie nie masz wstępu. Spotkajmy się w parku przy Srebrzystym Jeziorze.
Zgodził się. Nie miał pojęcia, gdzie się to znajduje, więc wyciągnął z kieszeni mapę miasta, którą kiedyś dostał od Danny'ego. Przeniósł się za jej pomocą w tamto miejsce.
Znajdował się przy wysypanej srebrzystymi kamieniami alejce. Wszędzie rosły nieznane mu krzewy o pięknych, złotych kwiatach. Jakieś 100 m dalej rozciągał się brzeg jeziora, które pod wpływem wiatru lekko falowało. Czuł słodkawy zapach tajemniczych owoców rosnących na wysokich, rozłożystych drzewach o czerwonych liściach.
- Harry! - Usłyszał wołanie. Odwrócił się. W jego stronę biegli dwaj, uśmiechnięci blondyni. Usiedli na ławce stojącej w cieniu wiekowego drzewa, przypominającego brzozę, tylko o purpurowej korze i granatowych liściach.
- Co tam u was słychać? - Zapytał wesoło. Mroczne Miasto działało na niego relaksująco.
- Jak mówiłem tymczasowo mieszkamy w kwaterze klanu, bo nie chcemy wracać do naszego rodzinnego domu. Ale tam jest niefajnie: dużo ludzi i ciągły hałas. Mamy zamiar kupić sobie dom, gdzieś w Londynie.
- A skąd macie na to pieniądze - spytał podejrzliwie. Dan tylko wzruszył ramionami.
- Nie ważne.
Rozmawiali jeszcze bardzo długo. Harry opowiadał im o normalnym świecie. Słuchali go zafascynowani. Koło szóstej, gdy Potter miał zamiar się z nimi już żegnać zdarzyło się coś niespodziewanego. Wybuchnął fioletowy promień i przed nimi po prostu pojawił się rosceux.
- To one tak potrafią? - Zdziwił się. Tego jeszcze nie widział. Ptak usiadł mu na ramieniu. W tym momencie rozpoznał Violle.
- Cześć maleńka - przywitał się głaskając ją po głowie. Nagle usłyszał w swoim umyśle, jakby ktoś powiedział do niego to telepatycznie:
~ Cześć, tęskniłam za tobą. Gdzie ty byłeś?
- Co? - Wyjąkał skołowany.
~ Jestem Twoją własnością i łączy nas silna więź, możemy rozmawiać telepatycznie - wyjaśnił mu ptak. - Nadal czekam na twoją odpowiedź.
~ Mieszkam na Ziemi. Nie zabiorę cię tam. Tu jest lepiej.
~ Skoro tak uważasz. Faktycznie źle czuję się w innych miejscach niż to. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz mnie przywołać - przypomniała mu i odleciała.
Wymienił jeszcze kilka słów z przyjaciółmi, a następnie teleportował się. Zmienił wygląd i szaty. Dochodziła siódma, więc szybko ściągnął blokadę z drzwi i wyszedł z pokoju z zamiarem pójścia na śniadanie. W korytarzu spotkał mamę Rona.
- Właśnie szłam po ciebie - powiedziała. - Chodź do salonu.
- Coś się stało?
- Zaraz odczytają testament Syriusza.

***

 Ja, Syriusz Black zdrowy na ciele i umyśle spisuję testament dnia 19 listopada 1981 roku przy świadku Alastorze Moodym, Aurorze Ministerstwa Magii.
Wszystkie moje rzeczy osobiste i zawartość skrytki w banku przekazuję mojemu przyjacielowi, Remusowi Lupinowi. Mój motor daję na przechowanie Hagridowi, Strażnikowi Kluczy w Hogwarcie, a zapisuję synowi Jamesa, Harry'emu, gdy osiągnie pełnoletniość.
Syriusz Black                                               świadek, Alastor Moody

- Ten testament został spisany bardzo dawno temu, zaraz po procesie, przed wtrąceniem go do Azkabanu - oznajmił im Dumbledore, jak zawsze poinformowany o wszystkim.
W salonie siedziała większość Członków Zakonu Feniksa i młodzież.
- A co z domem? - Zapytała Molly.
- Wtedy jeszcze nie wiedział, że go odziedziczy i nie wspomniał o nim w testamencie. Niestety teraz odziedziczy go jego najbliższa rodzina, w tym przypadku kuzynka Bellatrix - odpowiedział smutnym głosem dyrektor.
- CO? - Krzyknęło jednocześnie kilka osób.
- Mamy jakieś dwa dni, aby się stąd wynieść. Mniej więcej tyle zajmie ministerstwu ściągnięcie Fidelisa i poinformowanie dziedziczki.
- A co z nami? - Zapytała Toks.
- Musimy przenieść kwaterę. I to jeszcze dziś. Harry, Ron, Hermiona, Ginny idźcie się na górę spakować - polecił im staruszek.

0 komentarze: