W Mrocznym Mieście, w Kwaterze Magów Mroku...
- Że co? - Powiedział zdziwiony Potter, gdy Godryk wyjaśnił
mu cel wezwania. On i Neville mieli przejść testy sprawdzające ich
umiejętności. Powinny się one odbyć wczoraj, ale Madzy Mroku się nie
przygotowali, bo nie spodziewali się, że ktoś do nich dołączy
- Normalnie. Zadanie będzie trochę podobne do tych z
Turnieju Trójmagicznego, który przypominam - wygrałeś. Teraz jesteś świetnie
wyszkolony i na pewno dasz sobie radę.
W tym momencie z drzwi po lewej stronie pomieszczenia
wyszedł Neville. Harry popatrzył na niego zaniepokojony. Z nogi ciekła mu krew,
a rękę miał całą poharataną; ubranie w strzępach. Ale na jego twarzy gościł
uśmiech triumfu.
- Zdałem się - pochwalił się.
- Teraz twoja kolej - powiedział Godryk i dał mu kartkę
papieru.
- Co to... - Nie zdążył powiedzieć, bo świstoklik zawirował
i przeniósł go.
Znalazł się w jakimś lesie na polanie. Rozglądnął się
bezradnie. Wszędzie rosły drzewa. W promieniu kilku kilometrów nie było żadnych
ludzi.
- Super, zabiję go za to - mruknął do siebie. W tym momencie
światło księżyca oświetliło trzymaną przez niego kartkę. Zdał sobie sprawę, że
znajduje się na Ziemi. Spojrzał na zużyty już świstoklik. Dostrzegł na nim
napis.: "Zdobądź swój miecz." Ale z nic idioci - pomyślał sobie i
wypowiedział formułkę przywołującą go. Nic się jednak nie stało. Zaklął. „Musieli
go zaczarować”- myślał intensywnie. - Trudno. Ja nie poddam się i znajdę
sposób.
Nie miał zamiaru przedzierać się przez tą przeklętą puszczę.
Usiadł na ziemi i medytował kilka minut. Musiał skumulować w sobie magię. Miał
zamiar użyć bardzo silnej Magii Mroku, która pochłaniała wiele energii. Zrobił
to. Niestety to też nie zadziałało. Pewnie ktoś go trzyma - zgadł. Uśmiechnął
się sadystycznie. Skupił się na mieczu i wyczuł go jakieś 10km stąd. Ponownie
skumulował magię i rzucił bardzo silne zaklęcie ognia na miecz. Kosztowało go
to straceniem równowagi i przewróceniem się na ziemię. Tak silna magia na
odległość wyczerpywała rzucającego. Jego wyczulone zmysły wyczuły kilka bardzo
odległych wrzasków, zdaje się przekleństw. Teraz przywołał miecz za pomocą
zwykłego Accio. Mimo zmęczenia uśmiechnął się. Usiadł pod drzewem i zaczął
odzyskiwać siły.
Od razu, gdy się tu znalazł wyczuł silne pole magiczne. Nie
można było się tu teleportować, używać form animagicznych, ani przemieszczać za
pomocą magii. Ktoś będzie musiał po mnie przyjść - uśmiechnął się złośliwie.
Dopiero po dwóch godzinach jego egzaminatorzy dotarli do
niego. Cała trójka była cała poraniona, wyczerpana, a na dodatek wściekła do
granic możliwości.
- Harry! - wysyczał oburzony Gammos.
-,Co? - spytał słodko, ciesząc się, że ich wykiwał.
- To nie tak miało być. To TY miałeś się przedzierać przez
tą PRZEKLĘTĄ puszczę, a nie MY.
- Zadanie brzmiało "ZDOBĄDŹ". Nie określono, w
jaki SPOSÓB - odparł "grzecznie". Ktoś aż zatrząsł się ze złości.
Chłopak miał absolutną rację.
***
- Nigdy więcej - powiedzieli równocześnie trzej
egzaminatorzy do Godryka, gdy znaleźli się w kwaterze. Godryk i Neville, a
także reszta klanu wysłuchiwała sprawozdania Harry'ego z testu. Następnie
wybuchli śmiechem. Tylko trzy osoby bez przerwy obrzucały Pottera morderczymi
spojrzeniami.
- Zdałeś wybitnie, gratuluję sprytu - pochwalił go.
- Czemu ja na to nie wpadłem? - Mówił Neville - Przeszedłem
przez całą tą puszczę, wpadłem w kilka pułapek i pokonałem kilka
niebezpiecznych stworów. To był istny tor przeszkód! A na koniec musiałem się
zmierzyć z tą trójką w nierównym pojedynku.
Harry się tylko roześmiał. Jednak szybko przestał widząc
karcące spojrzenia trójki dorosłych. Złość nadal im nie przeszła: powpadali we
własne pułapki, byli źli, mokrzy i poranieni. Chłopak wolał ich jeszcze
bardziej nie złościć. Rozmawiali jeszcze chwilę, a następnie teleportował się
na Grimmauld Place 12. Padł zmęczony na łóżko i zasnął.
Całkowicie wypoczęty obudził się kilka minut po trzeciej.
Nie miał nic ciekawego do roboty, więc postanowił tak jak ostatnio obiecał
odwiedzić Dana i Danny'ego. Zmienił postać i strój; teleportował się. Dopiero
teraz zdał sobie sprawę, że nie wie, gdzie mieszkają. Skontaktował się
telepatycznie z Danem.
~ Cześć - przywitał się. - Teraz mieszkamy w kwaterze
naszego klanu, gdzie nie masz wstępu. Spotkajmy się w parku przy Srebrzystym
Jeziorze.
Zgodził się. Nie miał pojęcia, gdzie się to znajduje, więc
wyciągnął z kieszeni mapę miasta, którą kiedyś dostał od Danny'ego. Przeniósł
się za jej pomocą w tamto miejsce.
Znajdował się przy wysypanej srebrzystymi kamieniami alejce.
Wszędzie rosły nieznane mu krzewy o pięknych, złotych kwiatach. Jakieś 100 m
dalej rozciągał się brzeg jeziora, które pod wpływem wiatru lekko falowało.
Czuł słodkawy zapach tajemniczych owoców rosnących na wysokich, rozłożystych
drzewach o czerwonych liściach.
- Harry! - Usłyszał wołanie. Odwrócił się. W jego stronę
biegli dwaj, uśmiechnięci blondyni. Usiedli na ławce stojącej w cieniu
wiekowego drzewa, przypominającego brzozę, tylko o purpurowej korze i
granatowych liściach.
- Co tam u was słychać? - Zapytał wesoło. Mroczne Miasto
działało na niego relaksująco.
- Jak mówiłem tymczasowo mieszkamy w kwaterze klanu, bo nie
chcemy wracać do naszego rodzinnego domu. Ale tam jest niefajnie: dużo ludzi i
ciągły hałas. Mamy zamiar kupić sobie dom, gdzieś w Londynie.
- A skąd macie na to pieniądze - spytał podejrzliwie. Dan
tylko wzruszył ramionami.
- Nie ważne.
Rozmawiali jeszcze bardzo długo. Harry opowiadał im o
normalnym świecie. Słuchali go zafascynowani. Koło szóstej, gdy Potter miał
zamiar się z nimi już żegnać zdarzyło się coś niespodziewanego. Wybuchnął
fioletowy promień i przed nimi po prostu pojawił się rosceux.
- To one tak potrafią? - Zdziwił się. Tego jeszcze nie
widział. Ptak usiadł mu na ramieniu. W tym momencie rozpoznał Violle.
- Cześć maleńka - przywitał się głaskając ją po głowie.
Nagle usłyszał w swoim umyśle, jakby ktoś powiedział do niego to telepatycznie:
~ Cześć, tęskniłam za tobą. Gdzie ty byłeś?
- Co? - Wyjąkał skołowany.
~ Jestem Twoją własnością i łączy nas silna więź, możemy
rozmawiać telepatycznie - wyjaśnił mu ptak. - Nadal czekam na twoją odpowiedź.
~ Mieszkam na Ziemi. Nie zabiorę cię tam. Tu jest lepiej.
~ Skoro tak uważasz. Faktycznie źle czuję się w innych
miejscach niż to. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz mnie przywołać -
przypomniała mu i odleciała.
Wymienił jeszcze kilka słów z przyjaciółmi, a następnie
teleportował się. Zmienił wygląd i szaty. Dochodziła siódma, więc szybko
ściągnął blokadę z drzwi i wyszedł z pokoju z zamiarem pójścia na śniadanie. W
korytarzu spotkał mamę Rona.
- Właśnie szłam po ciebie - powiedziała. - Chodź do salonu.
- Coś się stało?
- Zaraz odczytają testament Syriusza.
***
Ja, Syriusz Black zdrowy na ciele i umyśle
spisuję testament dnia 19 listopada 1981 roku przy świadku Alastorze Moodym,
Aurorze Ministerstwa Magii.
Wszystkie moje rzeczy
osobiste i zawartość skrytki w banku przekazuję mojemu przyjacielowi, Remusowi
Lupinowi. Mój motor daję na przechowanie Hagridowi, Strażnikowi Kluczy w
Hogwarcie, a zapisuję synowi Jamesa, Harry'emu, gdy osiągnie pełnoletniość.
Syriusz Black świadek, Alastor Moody
- Ten testament został spisany bardzo dawno temu, zaraz po
procesie, przed wtrąceniem go do Azkabanu - oznajmił im Dumbledore, jak zawsze
poinformowany o wszystkim.
W salonie siedziała większość Członków Zakonu Feniksa i
młodzież.
- A co z domem? - Zapytała Molly.
- Wtedy jeszcze nie wiedział, że go odziedziczy i nie
wspomniał o nim w testamencie. Niestety teraz odziedziczy go jego najbliższa
rodzina, w tym przypadku kuzynka Bellatrix - odpowiedział smutnym głosem
dyrektor.
- CO? - Krzyknęło jednocześnie kilka osób.
- Mamy jakieś dwa dni, aby się stąd wynieść. Mniej więcej
tyle zajmie ministerstwu ściągnięcie Fidelisa i poinformowanie dziedziczki.
- A co z nami? - Zapytała Toks.
- Musimy przenieść kwaterę. I to jeszcze dziś. Harry, Ron,
Hermiona, Ginny idźcie się na górę spakować - polecił im staruszek.
Rozdział 24: Test i testament