niedziela, 16 czerwca 2013

6. Chłodne powitanie

W poniedziałkowy poranek ponad murami Hogwartu unosiły się jasne, kłębiaste obłoki. „Lato w pełni, cudowna szkocka przyroda, stary zamek pełen tajemnic. Czego można chcieć więcej do szczęścia?” – zastanawiała się Ajlinna Spore, stojąc w bramie szkoły, która na najbliższe lata miała się stać jej domem. Rozkoszując się otaczającym ją pięknem nie zauważyła zbliżającej się do niej postaci dość małych gabarytów.
- Pani dyrektor Spore? – zwrócił jej uwagę mały człowieczek, ubrany w dopasowaną do swoich niewielkich rozmiarów szatę czarodziejską.
- Owszem – odparła, wciąż w dobrym humorze. Z trudem ukryła rozbawienie na widok jego dostojnego, poważnego zachowania.
- Profesor Filius Flitwick, nauczyciel zaklęć. Poproszono mnie, abym zaprowadził panią do gabinetu dyrektorskiego.
- Miło mi pana poznać – odpowiedziała, zastanawiając się, jakiego rodzaju schorzenie mogło dotknąć tego człowieka, szybkim krokiem zmierzającego do zamku.
To nie była pierwsza, ale niejedna niespodzianka, jaka czekała ją tego dnia. W głównym holu zamku spotkała całą kadrę nauczycielską szkoły. Większość okazała się dość przyjaźnie do niej nastawiona, jednak nie przeoczyła tajemniczego, złośliwego uśmieszku, jaki posłała jej Minerwa. Oczywiście zwrócili uwagę na jej mugolski sukienkę, ale nie skomentowali tego.
- Czyli obecnie brakuje nauczyciela eliksirów, mugoloznawstwa obrony przed czarną magią i historii magii.
- Tych trzech pierwszych tak – odpowiedziała jej kobieta o imieniu Sinistra. – Profesora od historii magii poznasz zapewne niebawem. Na pewno złoży ci wizytę we właściwym czasie.
- Co to ma znaczyć? – zapytała zdziwiona.
- Profesor Binns jest duchem – wyjaśniła jej profesor Sprout. – Pracuje tu już od wielu, wielu dekad.
- Duchem? – zaniepokoiła się Ajlinna. – Tak można?
- Poprzednim dyrektorom to nie przeszkadzało – odpowiedział obiekt rozmowy, wyłaniając się niespodziewanie z jednej ze ścian. – Jeśli jednak pani życzeniem jest zatrudnić kogoś żywego, mniej kompetentnego, pozbawionego rozległej wiedzy z historii magii, to proszę się nie krępować. Kiedyś trzeba sobie wreszcie zrobić wakacje.
- Przemyślę to – odparła. – Profesorze Flitwick, mógłby pan zaprowadzić mnie do mojego gabinetu?
- Oczywiście. Już idziemy – mruknął Filius. – Proszę za mną.
Ajlinna pożegnała się z pozostałymi nauczycielami i ruszyła za małym człowieczkiem na górę. Kolejne piętra i korytarze coraz bardziej ją oczarowywały. „Tak dawno nie badała żadnych magicznych wnętrz. Będzie musiała sobie sporo rzeczy przypomnieć. Jednak najpierw formalności” – obiecała sobie.
- To tutaj – bez jakiegokolwiek wyjaśnienia Flitwick zostawił ją przed wiekową, kamienną chimerą i znikł za zakrętem jednego z korytarzy.
Ajlinna rozejrzała się uważnie dokoła. Tu gdzieś musiało być tajne przejście do jej gabinetu. Tylko gdzie? Jej uwagę zwróciła kamienna rzeźba chimery.
- Jako dyrektor Hogwartu proszę o otworzenie przejścia do mojego gabinetu – zaintonowała głośno i wyraźnie, mając nadzieję, że to poskutkuje. Nie myliła się. Posąg odsunął się, ukazując ukryte schody. „Jak najszybciej muszę się dowiedzieć więcej o tej szkole” – obiecała sobie, a następnie przekroczyła próg swojego nowego lokum. Pomieszczenie było dość duże i przestronne. Składało się z dwóch pięter. Na dole mieściła się główna, oficjalna część gabinetu. Znajdowały się tam liczne półki z książkami oraz szafy z magicznymi instrumentami. Na podwyższeniu, w centrum pomieszczenia mieściło się spore biurko, a przed nim dwa fotele dla gości. Jednak najbardziej niezwykły element tego pomieszczenia stanowiły magiczne portrety byłych dyrektorów. Niektórych z nich rozpoznała. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, wyciągnęła różdżkę i zaczęła szeptać dość skomplikowaną inkantację. Już po chwili żaden z portretów nie był w stanie się odezwać. Nie miała ochoty na przyjacielskie pogawędki.

Z zaciekawieniem weszła po kolejnych schodach. Znalazła się na balkonie otaczającym gabinet, a ściany szczelnie otulały półki z cennymi woluminami. Zwłaszcza jedna z nich wyglądała dość podejrzanie i zbliżyła się do niej, szeptając zaklęcie otwierające. O dziwo, podziałało. Kolejne tajne przejście otworzyło się. Całkowicie pusty pokój zamierzała przekształcić w sypialnię. Kilkanaście minut zajęło jej wyczarowanie odpowiednich mebli. Brakowało jej jeszcze łazienki, ale to nie stanowiło problemu – wyczarowała sobie drzwi i stworzyła magiczną przestrzeń. W końcu nie bez powodu nazywano ją mistrzynią zaklęć i transmutacji. Chociaż do tego nie miała zamiaru przyznawać się jej podwładnym. Wystarczy, że ogłoszono wszem i wobec, że eliksiry i zielarstwo opanowała na mistrzowskim poziomie. Urządzanie swojej nowej kwatery zakończyła założeniem silnych zaklęć zabezpieczających, zarówno na prywatne pomieszczenie, jak i drzwi głównego gabinetu. Swoje osobiste rzeczy miała zamiar wypakować wieczorem, ale na razie musiała zmierzyć się z najpilniejszymi papierkowymi sprawami. 

sobota, 8 czerwca 2013

5. Rodzinny obiad

Jak w każdą niedzielę do domu państwa Weasley na obiad przybyli zaproszeni goście. Przyjaciele rodziny oraz pociechy, które nie mieszkały w Norze zawsze chętnie spożywały uroczysty posiłek serwowany przez wiecznie uśmiechniętą w ostatnich tygodniach Molly. Pani domu była bardzo szczęśliwa, że cała jej rodzina przeżyła wojnę z Voldemortem i w komplecie mogli spotykać się raz w tygodniu w wspólnym gronie.

- To przepyszne, mamo. Ginny nie robi mi takich znakomitych zapiekanek, musisz jej dać na nie przepis. – Zwrócił się Harry do swojej przyszłej teściowej – pani Weasley. Od dwóch tygodni mieszkał ze swoją narzeczoną w Dolinie Godryka i czuł, że wreszcie znalazł upragnioną rodzinę. Na ślub jeszcze musiał trochę poczekać, najpierw oboje chcieli ukończyć szkołę. Przy pomocy przyjaciół wyremontowali jednak dawny dom rodziców chłopaka i przeprowadzili się już do niego.
- Mam ich jeszcze trochę w spiżarni, kochaneczku. Przypomnij mi, gdy będziecie wychodzić, a trochę wam ich zapakuję.
- Nie podlizuj się tak, Potter – zażartował Fred. – I tak nie odpuścimy ci naszego przedślubnego testu. Bądź gotowy o każdej porze dnia i nocy, bo w dowolnej chwili może się on zacząć.
- A jeśli go zawalisz, już nigdy nie zobaczysz naszej małej siostrzyczki – dodał z entuzjazmem Fred.
- Przestancie chłopcy straszyć Harry’ego. Trzeba cieszyć się ich szczęściem – skarciła ich Molly, a Artur pokiwał głową, na znak, że zgadza się z żoną.

Niespodziewanie dobiegł wszystkich zgromadzonych odgłos pukania do drzwi. Gospodyni natychmiast poderwała się z krzesła i wpuściła dość mocno spóźnioną McGonagall.
Harry, Ginny, Ron, Hermiona, Fred, George, Charlie, Bill, Fleur, Lupin, Tonks, oraz pan Weasley poderwali się z krzeseł i przywitali przybyłą profesorkę.
- Siadajcie i spokojnie jedzcie obiad – powiedziała Minerwa. – Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale przyszłam podzielić się z wami dość interesującą wiadomością.
- Ależ Minerwo, zawsze jesteś mile widziana w naszym domu – zaprotestowała Molly. – Zjesz z nami?
- Nie, dziękuję. Naprawdę nie trzeba. Ja w zasadzie tylko na chwilkę.
- Coś się stało? – zaniepokoił się Remus, odkładając na stół szklankę. – Wczoraj odbyło się chyba posiedzenie rady nadzorczej, prawda?
- Wszystko w porządku – uspokoiła go McGonagall. – Jednak to nie ja zostałam wybrana na nową dyrektorkę Hogwartu.

Trzynaście par oczu popatrzyło na nią ze zdziwieniem. To, że McGonagall obejmie stanowisko nowego dyrektora szkoły było bardziej niż pewne. Tylko ona kandydowała i nikt inny nie nadawał się do tej roli. Wyłącznie ona posiadała długie doświadczenie pedagogiczne i predyspozycje. Inni hogwartcy nauczyciele albo nie mieli odpowiednich uprawnień, albo byli zbyt zajęci, aby podjąć się tak odpowiedzialnego stanowiska.
- Jak to możliwe? – zapytała Hermiona. – Przecież nie było innych chętnych.
- W ostatniej chwili Lucjusz zaprosił na posiedzenie rady pana Alexandra Abbotta, który przyprowadził swoją przyjaciółkę, która okazała się niestety lepiej przygotowana na to spotkanie niż ja – oświadczyła z żalem Minerwa.
- Ten Alexander… To szef Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów, prawda? – zapytał po chwili zastanowienia Lupin.
- Tak. Wpływowa osobistość – potwierdziła Minerwa. – Wątpię, aby kogoś niższego rangą Lucjusz dopuścił.
- To Malfoy nie stracił tego stanowiska? – krzyknął niespodziewanie Ron, a jego dziewczyna posłała mu karcące spojrzenie.
- Niestety nie, Ronaldzie – odpowiedziała mu szeptem, jednak wszyscy usłyszeli jej odpowiedź.
- Tak, panie Weasley. Lucjusz Malfoy wciąż jest przewodniczącym rady nadzorczej. I niestety dzięki jego wpływom niejaka Ajlinna Spore została dyrektorką Hogwartu.
- Ta SPORE? – zapytała panna Granger, a wszyscy obecni popatrzyli na nią zdziwieni. – To ona napisała „Tysiąc magicznych ziół i grzybów”?
- Raczej nie – odpowiedział Charlie. – Musiałaby mieć co najmniej trzysta lat.
- Wyglądała na jakieś trzydzieści, maksymalnie czterdzieści – skwitowała McGonagall. – Mimo wszystko ma tytuły mistrza eliksirów i zielarstwa oraz napisała o tych dziedzinach kilka książek.
- Czemu nigdy wcześniej o niej nie słyszałem? Co robiła podczas wojny z Voldemortem? – zapytał Harry.
- Za granicą prowadziła jakieś badania. Wróciła podobno całkiem niedawno, specjalnie aby kandydować na dyrektorkę – wyjaśniła Minerwa.
- Uważasz, że nadaje się na to stanowisko? – wtrąciła się Nimfadora.
- Wydaje się mieć głowę na karku – stwierdziła niechętnie Minerwa. – Jednak doświadczenia w nauczaniu nie ma zbyt dużego. Kilka lat uczyła w Durmstrangu tylko. Papiery odpowiednie wyrobiła sobie mimo wszystko. Chociaż uważam, że gdyby nie jej przyjaciel, nie dostałaby tej posady.
- Sprawdzimy, czy potrafi sobie radzić w skrajnych przypadkach – zaoferował się George, a jego brat bliźniak pokiwał głową.
- Przetestujemy ją bardzo dokładnie – uzupełnił z szerokim uśmiechem.
- Chyba nie chcecie wrócić do Hogwartu? – zdziwił się Artur.
- Nie pozwoli wam powtórzyć tego roku – dodała Hermiona.

- Założymy się? – zapytał z błyskiem oku Fred, a Minerwa westchnęła teatralnie. Jeśli faktycznie ta dwójka dostanie się do szkoły, dużo będzie się działo. A ona na pewno nie uprzedzi tej Ajlinny, aby nie dawała Weasleyom szansy na ukończenie szkoły. 

piątek, 7 czerwca 2013

4. Pierwszy krok

W dość dużej sali przy podłużnym stole siedziała rada nadzorcza Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, a także zaproszony przez nich nowy minister magii – Kingsley Shacklebolt, jego asystent oraz Minerwa McGonagall. Dwa wolne krzesła czekały na Alexa i Ajlinnę, które od razu po wejściu zostały przez nich zajęte. Większość obecnych przyglądała się jasnowłosej kobiecie z zainteresowaniem, a niektórzy z nich nie ukrywali zdziwienia. Również postać szefa Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów wywołała zaskoczenie kilku osób, jednak resztę uprzedzono o nadzwyczajnej wizycie.
- Dzień dobry – powiedzieli niemal równocześnie przybyli, co wywołało lekkie uśmiechy u zebranych.
- W imieniu całej rady nadzorczej szkoły chciałbym was powitać w progach Hogwartu – zwrócił się do nich Lucjusz. – Dla tych, którzy się jeszcze nie orientują, przedstawię naszych gości. Alexander Abbott, szef Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów oraz mistrz zaklęć. Jego towarzyszką jest Ajlinna Spore, mistrzyni eliksirów i zielarstwa oraz szanowany na całym świecie autorytet w tych dziedzinach.
- Bardzo dziękuję za przyjęcie mojej prośby – powiedział Alex.
- Żaden problem – odezwał się pan Malfoy. – Pani Spore chciałaby kandydować na stanowisko dyrektora Hogwartu, a ponieważ poleciła ją nam tak szanowana osobistość w magicznym społeczeństwie, postanowiliśmy dać jej szansę, aby przedstawiła nam swój program i pomysł na odbudowanie i rozwój placówki. Po prezentacji będzie można zadawać jej pytania. Następnie to samo uczyni Minerwa McGonagall i przystąpimy do głosowania  - oznajmił. – Możemy zaczynać?
Ajlinna przełknęła ślinę i pokiwała głową. Była gotowa do przedstawienia swoich planów odnośnie tego miejsca i nie miała zamiaru  przegrać tego głosowania.

***

- Piękne przemówienie – pochwalił Ajlinnę Alex, gdy siedzieli wieczorem przy kolacji tego samego dnia. – Dawno nie widziałem profesor McGonagall tak wyprowadzonej z równowagi.
- Chyba mnie nie polubiła – mruknęła kobieta, nakładając sobie na talerz dokładkę sałatki.
- Ważne, że oczarowałaś całą radę nadzorczą na czele z jej przewodniczącym. Z czasem znajdziecie wspólny język z Minerwą.
- Z czasem – powtórzyła Ajlinna. – Zastanawiam się wciąż, co się stało z tym Severusem Snapem.
- Wyjechał gdzieś pewnie. Odpoczywa, może robi jakieś badania naukowe. Na jego miejscu zrobiłbym podobne. Rada jednak się nie przejęła jego zniknięciem. Wątpię, czy przyznano by mu stanowisko dyrektora Hogwartu nawet, gdyby się o nie ubiegał.
- Dlaczego? – zdziwiła się. – Przecież podobno świetnie sobie radził przez cały ostatni rok.
- Niektórzy uważają, że mógł zapobiec znacznie większej liczbie krzywd, jakie wyrządzili uczniom rodzeństwo Carrow.
- Ci śmierciożercy, prawda? – chciała się upewnić.
- Owszem. Powiedz mi, kiedy przeprowadzasz się do Hogwartu?
- Jak najszybciej - odpowiedziała. Przed rokiem szkolnym trzeba wiele rzeczy przygotować, a mam na dodatek w planach coś specjalnego, czym nie podzieliłam się z radą.
- Uchylisz rąbka tajemnicy?
- To będzie niespodzianka. Dość spora, ale myślę, że ludzie odbiorą ją bardzo pozytywnie i ożywi szkolne mury.
- Powiedz mi jeszcze, jak masz zamiar rozwiązać kwestię ubiegłorocznego siódmego rocznika?
- Oni i inni, którzy nie ukończyli szkoły ze względu na Sam-Wiesz-Kogo, będą mogli na spokojnie ukończyć szkołę i zdać owumenty. Planuję utworzenie ósmej klasy, której część uczniów już po pierwszym semestrze będzie mogła przystąpić do egzaminów i zaliczyć stracony rok, jeśli nadrobi wystarczająco szybko zaległości.
- Wątpię, aby znalazło się sporo takich osób.
- Mimo wszystko chciałabym dać taką możliwość.
W milczeniu zakończyli posiłek. Ciszę przerwała Ajlinna, chcąc zadać przyjacielowi pytanie, które od dłuższego czasu nie dawało jej spokoju.
- Powiedz mi, tak szczerze, dlaczego ściągnąłeś mnie do Anglii i chciałeś, abym została dyrektorką Hogwartu?
- Czuję do tej szkoły sentyment. Chciałem jej jakoś pomóc i ściągnąć do niej dyrektorkę, o której na kartach historii będą wspominać najczęściej.
- Przyznaj się, brakowało ci mnie – zażartowała.
- Bardzo żałuję, że nie jestem tym, który skradł twoje serce. Byłbym wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – mruknął prawie niedosłyszalnie, jednak  dzięki wyczulonym zmysłom wyłapała to wyznanie.

środa, 5 czerwca 2013

3. Podjąć wyzwanie

Odpowiedzi na komentarze pod rozdziałem pierwszym:
"Hej! Ciekawie się zapowiada Twój nowy blog. Szkoda, że przerwałaś kontynuację starego, pewnie koniec pomysłów na dalszą część :)
Prosiłbym jednak o odtworzenie mrocznego miasta, ponieważ bardzo mi sie podoba a nawet nie mogę przeczytać I i chyba jedynego tomu :)
Pozdrawiam Ten Który Czyta!"
Witam, cieszę się, że Ci się podoba. Mroczne Miasto przestałam pisać, ponieważ brakowało mi czasu na jego pisanie, a nie pomysłów. Jeśli większa liczba osób będzie nim zainteresowana - zrobię lekką korektę opublikowanych rozdziałów i napiszę jego kontynuację. Pomysłów mam mnóstwo, bez obaw. ;)

"najbardziej podoba mi się mroczne miasto akurat zaczynało się ciekawie hary x cassandra
mam nadzieję że uda się dokończyć drugi tom

a co do 1 rozdziału proponował bym go jako prolog
uważam że bardziej ciekawe było by i wiadom by z kad pojawiła się nowa pani dyrektor
dużooooooo weny życzę" ~ awesome
Obiecać kontynuacji Mrocznego Miasta nie mogę, ale postaram się przemyśleć tę sprawę. Prolog na razie zostawię, poprawiać go będę dopiero gdy będę miała więcej napisanych rozdziałów.

Dziękuję za komentarze, pozdrawiam!

3. Podjąć wyzwanie

Niewielką posiadłość na obrzeżach Londynu już dawno otoczył mrok, gdy u jej drzwi stanęła zmęczona kobieta. Zabezpieczenia magiczne nie pozwalały na aportację we wnętrzu dworku, więc musiała to zrobić kilkanaście metrów dalej, w ogrodzie. Ledwo zdążyła zapukać, a już jakiś skrzat ją wpuścił. Dawno odzwyczaiła się od wygód, z jakimi żyli angielscy czarodzieje. Poprowadzono ją do głównego pomieszczenia budynku, w którym zastała Alexa i jego żonę, siedzących przy kominku.
- Dobry wieczór – przywitała się.
- Dość późno wróciłaś, Ajlinno. Stało się coś? – zaniepokoił się jej przyjaciel.
- Po prostu pan Malfoy zaczął opowiadać mi historię życia swojego ojca i troszkę zapomniał o upływającym czasie – wyjaśniła z uśmiechem. – Nie narzekam jednak, Lucjusz dość starannie ją ubarwił, więc nawet ja miałam problemy z rozróżnieniem faktów autentycznych, od tych podkolorowanych. Kusiło mnie, aby mu powiedzieć, że przyjaźniłam się z opisywaną przez niego osobą, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili.
- Cały Malfoy – mruknął Alex. – Udało ci się przynajmniej załatwić sprawę?
- Tak, pan Malfoy okazał się bardzo chętny do współpracy. Zwłaszcza po tym, jak przyjęłam jego zaproszenie na letni bal, co roku od pokoleń, organizowany przez jego rodzinę. O nim również nie oszczędził mi interesującej historii.
- Uważaj na tego człowieka – ostrzegł ją mężczyzna. – W ostatniej chwili zdradził Sam-Wiesz-Kogo i zrobił to tylko i wyłącznie po to, aby ratować skórę własnej rodziny.
- Przecież mnie znasz, Alexie – uspokoiła go. – Nie ufam obcym. Możesz spać spokojnie.
- Kolacja będzie czekać w twoim pokoju – poinformował ją gospodarz. – Po niej radzę ci się od razu udać spać, bo jutro czeka cię długi dzień.
- Nie strasz mnie nawet – mruknęła. - Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko.
- A ja powtórzę jeszcze raz. Czuj się tu jak u siebie w domu. Dobranoc, Ajlinno. Śpij dobrze.
- Dobranoc – powiedziała również jego dotąd milcząca żona.
- Dobranoc – odparła blondynka i skierowała się w kierunku schodów na górę.


***


W nocy wszystko sobie przemyślała i poukładała, ale gdy rano miała opuszczać dom Alexa, czuła się niezbyt dobrze. Dawno się tak nie denerwowała. Od jednego spotkania z radą nadzorczą Hogwartu zależały jej najbliższe miesiące. Dzięki uprzejmości pana Malfoya została razem z Alexem zaproszona na ich posiedzenia i teraz właśnie szła razem z nim szkolnymi błoniami w kierunku zamku. Od pierwszego wejrzenia zakochała się w tej okolicy. Tak bardzo różniący się od amazońskiego las wręcz wołał ją, aby do niego poszła i zaczęła badania roślin. Był znacznie bardziej uboższy w magiczne gatunki, ale nie oznaczało to wcale, że nie warto było lepiej go poznać. A nuż odkryje jakąś roślinę, na którą nikt inny wcześniej się nie natknął?

Bardzo spodobało się jej również jezioro, którego szafirowa tafla zdawała się skrywać cały podwodny ekosystem, tętniący życiem. Czuła, że mieszka tu wiele gatunków wodnych stworzeń i wcale się nie myliła. Trzecią rzeczą, jaka ją tu zafascynowała od pierwszego wejrzenia był zamek. Dumne wieżyczki, powiewające na nich flagi, flanki, mury, balkony, ogromne skrzydła robiły niemałe wrażenie. Jeszcze wspanialej by się to wszystko prezentowało, gdyby nie widoczne nawet z oddali zniszczenia wojenne. To wymagało sporego nakładu pracy i odpowiedzialność za to wszystko spoczywałaby na niej. „Jeśli tylko przyjmą moją kandydaturę” – pomyślała. 

Podobne myśli również kłębiły się w jej umyśle, kiedy przekraczała próg zamku. Idąc kolejnymi korytarzami wykonywała specjalne ćwiczenia medytacyjne, ale na niewiele się one zdały.
- Będzie dobrze – pocieszył ją Alex. – Nie denerwuj się tak. Jesteś dobra, dasz sobie radę.
Chciała w to wierzyć. Jednak stres zżerał ją od środka. Dawno nie czuła się tak niepewnie i… słabo. Chwilę zajęło jej całkowite oprzytomnienie. Rozbawiony Alex wpatrywał się w nią, gdy szybko otworzyła drzwi i pewnym krokiem weszła do pomieszczenia, w którym oczekiwało na nią przeznaczenie.

wtorek, 4 czerwca 2013

2. Spotkanie

Severus Snape  zaginął?
Jak donoszą nasze najświeższe źródła Severus Snape – były dyrektor Hogwartu i szpieg Zakonu Feniksa w szeregach śmierciożerców  - zniknął w tajemniczych okolicznościach tuż po tym jak złożył radzie nadzorczej Hogwartu, obejmującej tymczasowo pieczę nad szkołą magii i czarodziejstwa, całkowite wymówienie. Już od ponad dwóch tygodni nie był przez nikogo widziany w żadnym z publicznych miejsc na terenie Wielkiej Brytani. „Nie wiem, co się z nim stało. Nie widziałem go od wielu dni” – odpowiada na pytanie naszego reportera Argus Filch – szkolny woźny. Również inni dawni podwładni byłego dyrektora nie byli w stanie odpowiedzieć na nasze pytania. Czyżby Severus Snape został porwany przez jednego z kolegów – śmierciożerców? A może za tym tajemniczym zniknięciem kryje się coś więcej? Bądźcie z nami, będziemy śledzić tę sprawę i na bieżąco informować was o aktualnych postępach w śledztwie. ~ Amelia Shadow

Ajlinna odłożyła najnowszy numer Proroka Codziennego i spojrzała na wiszący na ścianie, jej gościnnego pokoju w niewielkim dworku Alexa, zegar. Za dziesięć minut miała spotkanie w centrum Londynu z jednym z najbardziej wpływowych członków rady nadzorczej Hogwartu. Powinna była się przygotowywać do niego, a nie wciąż z zastanowieniem wpatrywać się w gazetę. Przeczytany właśnie artykuł szczególnie ją zainteresował. Czuła pociąg do ludzi z trudną, skomplikowaną historią, a ten mężczyzna na pewno w swoim życiu przeszedł wiele. Chętnie by kiedyś z nim porozmawiała i dowiedziała się więcej o jego przeżyciach. Niestety w tej chwili graniczyło to z cudem – Severus Snape zaginął. Obiecała sobie jednak lepiej zbadać tą sprawę. Zwłaszcza, jeśli faktycznie zostanie dyrektorką będzie potrzebowała wykwalifikowanego mistrza eliksirów, a takich niestety w Anglii było obecnie jak na lekarstwo.

Przejrzała się pospiesznie w lustrze i poprawiła elegancką szatę czarodziejską, której zakup wymógł na niej dziś rano Alex. Moda na szczęście niewiele się zmieniła ostatniego czasu i sprawiło jej zbyt wielu problemów  dobranie sobie kilku nowych części garderoby. Nie miała jednak zamiaru nosić ich na co dzień, jednak tym razem sytuacja wymagała poświęcenia.

Teleportowała się na ulicę Pokątną. Wciąż była zmęczona po wczorajszej teleportacji międzykontynentalnej, więc zachwiała się lekko. Podczas porannych zakupów Alex pokazał jej kawiarnię, gdzie byli umówieni z panem Malfoyem. Weszła do niej pewnym krokiem, od razu podchodząc do stolika w rogu sali, gdzie czekał już na nią jej rozmówca. Wyglądał dokładnie tak, jak opisał jej go Alex.
- Dzień dobry, pani musi być Ajlinną Spore, o której tyle opowiedział mi pan Abbott – przywitał ją mężczyzna posyłając jej uśmiech niesięgający oczu, który bez problemu wychwyciła.
- Owszem, miło mi pana poznać – podała mu rękę, a on ją ucałował. Przywołała lekki uśmiech i usiadła obok niego. Podeszła do niej od razu kelnerka, więc zamówiła kawę i kawałek ciasta. Przed Malfoyem stała już porcelanowa filiżanka w połowie wypitą, mocną herbatą.  – Dziękuję, że znalazł pan czas, aby ze mną porozmawiać.
- Ależ to żaden problem, zwłaszcza dla tak pięknej kobiety – zaoponował.
- Schlebia mi pan – powiedziała, jednocześnie odbierając przyniesione już zamówienie. Posłodziła kawę i spróbowała kawałka szarlotki.
- Nie tylko mnie doszły słuchy o pani badaniach naukowych w Amazonii. Czytałem obie pani publikację o magicznych roślinach, a także słyszałem o kilku eliksirach, których receptury samodzielnie pani opracowała.
- Widzę, że przed spotkaniem zdobył pan parę informacji na mój temat.
- Nie, naprawdę słyszałem już o pani już wcześniej – zaprzeczył, jednak nie uwierzyła mu. – Otwierała pani cztery lata temu Międzynarodowy Zjazd Mistrzów Eliksirów, prawda?
- Tak, jak również wielokrotnie uczestniczyłam w nich jako gość honorowy – dodała znudzona. – To drobiazg – chciała zakończyć ten prowadzący do nikąd temat.
- Piękna i skromna – podsumował Lucjusz, a ona dyskretnie kaszlnęła. – Jednak wciąż nie wiem, dlaczego chciała się pani ze mną spotkać. Pan Abbott nie zdradził mi również celu, w jakim wróciła pani niespodziewanie do Anglii.
- Zaraz wszystko panu wyjaśnię. To trochę potrwa – ostrzegła go.
- Spokojnie, dla pani zawsze będę miał czas. Zanim jednak przejdziemy do właściwej rozmowy, chciałbym panią zapytać, czy nie jest pani przypadkiem spokrewniona z Phyllidą Spore – autorką „Tysiąca magicznych ziół i grzybów”?
Kobieta przez moment się zawahała, zastanawiając się, jakiej odpowiedzi może mu udzielić.
- To moja babka, bardzo zdolna wiedźma z niej była.
- O tak, wokół jej postaci krąży niejedna legenda – dodał z entuzjazmem Malfoy.
Ajlinna szczerze nie cierpiała tego typu osób. Od razu rozszyfrowała prawdziwe oblicze swojego rozmówcy i nie była zadowolona, że Alex namówił ją do spotkania się z nim. Wątpiła, czy by zgodził się zobaczyć z nią, gdyby jej nazwisko nie budziło zachwytu wśród magicznej elity nie tylko angielskiej, ale również światowej. Mimo wszystko potrzebowała go po swojej stronie, więc musiała znosić jego przepełnione fałszywą uprzejmością zagrywki.

„Czeka mnie długie popołudnie” – pomyślała. 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

1. Niespodziewany gość

Miało być ponad 500 słów, rozpisałam się na ponad 900.


Miesiąc wcześniej, gdzieś w środku amazońskiej dżungli.

W pobliże niewielkiej chaty, krytej liśćmi palmowymi, teleportował się starszy mężczyzna w eleganckim garniturze. Przez kilka minut stał w miejscu bez ruchu, – teleportacja międzykontynentalna należała do najbardziej męczących czarów – zanim nabrał sił na rozejrzenie się dokoła. Znajdował się na polance otoczonej lasem deszczowym, którą zagospodarowano
głównie pod sporej wielkości poletko, na którym rosły różnego rodzaju magiczne rośliny. Rozpoznał kilka niezwykle rzadkich okazów, przechadzając się dokoła kolejnych rządków. Zauważył tam również dziwaczny, karłowaty krzew z purpurowymi owocami. Chcąc zbadać powierzchnię skórki jednego z nich, nachylił się i wyciągnął w jego kierunku rękę, gdy dobiegł go krzyk:
- Nie, niczego nie dotykaj. To niezwykle niebezpieczna i śmiertelnie trująca roślina – blondynka ubrana w luźną tunikę i ciemnozielone szorty biegła w stronę gościa. Chwilę zajęło jej rozpoznanie go, a gdy już zdała sobie sprawę, że to jej przyjaciel, rzuciła się w jego ramiona.

- Alex, całe wieki cię nie widziałam. Co sprowadza cię do mnie? – zapytała, wypuszczając go z objęć i poprawiając kilka kosmyków włosów, które uwolniły się z warkocza.
- Prawie dwa lata nie mogłem cię odwiedzić. Stanowisko szefa Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów w końcu do czegoś zobowiązuje, a w ostatnich tygodniach nad Anglią zawisły ciemne chmury, których pozostałości wciąż kotłują się ponad Brytanią. - Przybyłem do ciebie z pewną propozycją – oznajmił jej.
- Tak, nawet tutaj od czasu do czasu dochodzą jakieś wieści ze świata. Mieliście wojnę, prawda?
- Na szczęście Sam-Wiesz-Kto został pokonany i teraz kraj potrzebuje solidnej odbudowy.
- Zaproszę cię może do środka, tam na spokojnie porozmawiamy. Koniecznie musisz spróbować kilku owoców, jakie tutaj znalazłam.

- Bardzo chętnie – odparł i dał się zaprowadzić do wnętrza niewielkiej chaty. Usiadł na jednym z dwóch wiklinowych krzeseł i obserwował przyjaciółkę, przyrządzającą sałatkę owocową. Miał nadzieję, że przyjmie jego propozycję. Hogwart po wojnie potrzebował mocnej, a jednocześnie wrażliwej ręki, która nim pokieruje, przywróci dawną świetność. Minerwa McGonagall miała już swoje lata i należał jej się odpoczynek, jednak za nic by się do tego nie przyznała, chcąc zaopiekować się swoją ukochaną szkołą bez wahania przyjęłaby stanowisko dyrektorki, które w przyszłym tygodniu miała jej zaproponować rada nadzorcza szkoły. Tymczasem Alex wiedział o istnieniu innej, równie doświadczonej i inteligentnej kobiety, która mogłaby podjąć się tego zadania. Gdyby tylko chciała. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie łatwo jej przekonać to opuszczenia tego miejsca. Uwielbiała eliksiry i zielarstwo, a tutaj panowały znakomite warunki do badań i eksperymentów.
- Widzę, że cię coś trapi, przyjacielu – przerwała milczenie Ajlinna, podając na stół dwie filiżanki świeżo zaparzonej yerba mate. – Wyduś to w siebie wreszcie. Co najwyżej pokrzyczę na ciebie.
- Wielka mi pociecha – mruknął pod nosem, ale szybko się zreflektował. – Wiesz zapewne, że Hogwart to najbardziej prestiżowa szkoła magii i czarodziejstwa w Europie. Mieści się ona w ogromnym zamku, który skrywa zapewne jeszcze nie jedną tajemnicę. Nigdy tam nie byłaś, a dobrze wiem, że wciąż interesują cię właśnie takie miejsca. To tam rozegrała się ostatnia bitwa z Sam-Wiesz-Kim. Zamek jest zniszczony, potrzebuje kogoś, kto pokierowałaby jego remontem. Poza tym brakuje odpowiedniej osoby na stanowisko dyrektora. Takiej, która przywróci dawną świetną temu miejscu. Która odpowiednio nim pokieruje, zreformuje nauczanie. Uważam, że jesteś najlepszą osobą, która w tej chwili mogłaby się tego podjąć.

Ajlinna uważnie przyjrzała się przyjacielowi. Siedemdziesięcioletni mężczyzna wyglądał jak mugol koło czterdziestki. Tylko w niektórych miejscach mogła dostrzec siwe pasemka na jego krótkich, czarnych włosach. Jego błękitne oczy również się w nią wpatrywały. Dostrzegła w nich prośbę, którą trudno było jej zignorować.
- Alexie, nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie. Myślisz, że łatwo mi będzie rzucić wszystkie moje badania i przenieść się do Anglii?
- Mogłabyś zaadoptować do swoich badań jedną z nieużywanych szklarni. Poza tym w tym zamku jest tyle komnat, że na pewno znajdziesz nie jedno ukryte miejsce, w którym na spokojnie będziesz mogła kontynuować swoje prace. Dodatkowo uzyskasz nieograniczony dostęp do jednej z największych czarodziejskich bibliotek na świecie. Nie kusi cię to?
- Oczywiście, że kusi. Jednak nie wiem, czy poradzę sobie z prowadzeniem szkoły. Tak dawno nie miałam kontaktu z dziećmi. Myślisz, że uda mi się wypracować u nich szacunek? A wśród nauczycieli respekt?
- Jesteś najbardziej utalentowaną wiedźmą na świecie. Nie ma rzeczy, z którą byś sobie nie poradziła.
- Przesadzasz. Jakbyś żył tyle lat, co ja, też byś tyle umiał. Trafiłeś akurat w dobrym momencie, ponieważ miałam przenosić się nieco dalej na zachód. Nie będę miała dużo pracy z uprzątnięciem tego wszystkiego.
- Czyli widzimy się w Anglii za trzy dni?
- Daj mi chociaż tydzień – zaprotestowała. – Mam nadzieję, że nie odmówisz mi gościny w swoim domu?
- Pięć dni – powiedział. – Musisz zdążyć jeszcze nadrobić zaległości w wydarzeniach ostatnich miesięcy. A działo się nie mało. Przydałoby się również przekonać kilka osób, że to ciebie powinni wybrać na nową dyrektorkę. I tak, w naszym domu zawsze jesteś mile widziana – zapewnił ją z uśmiechem.
- Dobrze – zgodziła się. – A teraz powiedz mi, jak ci smakuje moja sałatka.

Mężczyzna już po chwili zdał sobie sprawę, że nigdy nie jadł czegoś równie dobrego, jak to. Obsypał komplementami gospodynię, a następnie został jeszcze przez chwilę, aby wyjaśnić jej kilka spraw organizacyjnych, opowiedzieć trochę o wydarzeniach z ostatnich tygodni. Gdy wyszedł na zewnątrz na niebieskim sklepieniu królowało już morze gwiazd. Nawet księżyc wydawał mu się być tutaj jakiś inny. Uśmiechnął się sam do siebie. Przed nim wiele ciekawych chwil z przyjaciółką. Miał nadzieję, że nie wycofa się w ostatniej chwili i nie wróci z powrotem do tego miejsca. On sam, gdyby miał wybór, chciałby zamieszkać w takiej dziczy i z dala od zewnętrznego świata badać właściwości magicznych roślin.

niedziela, 2 czerwca 2013

0. Prolog

Witam! Po ponad rocznej przerwie w pisaniu fan fiction wracam do Was z zupełnie nowym opowiadaniem! Rozdziały obiecuję publikować kilka razy w tygodniu, jeśli nie codziennie. Będą one krótkie, lecz w znacznie lepszej jakości niż kiedyś. Mam nadzieję, że odzyskam chociaż część czytelników. Przypominam, że nic tak dobrze weny nie karmi jak komentarze. Mam nadzieję, że trafię w Wasz gust i zaintryguję Was. Miłego czytania!

Wydarzenia opisane w prologu odbywają się miesiąc po rozpoczęciu akcji opowiadania. Jeśli ktoś nie chce wiedzieć, co się będzie działo dalej, zapraszam do rozpoczęcia czytania od rozdziału pierwszego.

Mapa Huncwotów płonęła. Jasne promienie magicznego ognia spopieliły ją w błyskawicznym tempie. Jedna z niewielu pamiątek po ojcu Harry’ego Pottera została zniszczona bezpowrotnie. Zielone tęczówki dość wysokiego bruneta wpatrywały się z niedowierzeniem w sprawcę, odpowiedzialnego za ten okropny czyn. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo użyteczny był ten przedmiot dla niego. Tyle razy mu pomagał, wyciągał z kłopotów, jak przyjaciel. A teraz resztki po nim leżały sobie na dyrektorskim biurku, jak zwyczajne śmieci. Od tego momentu znienawidził nową dyrektorkę Hogwartu i poprzysiągł sobie, że zemści się na niej przy pierwszej nadarzającej się okazji. Pokonał Lorda Voldemorta, to nie utrze nosa jakiejś blondynie z drugiego końca świata, która przybyła niespodziewanie do Anglii, obejmując najwyższe stanowisko w szkole dzięki poparciu kilku wpływowych osobistości?

Tymczasem obiekt złości młodego Pottera uważnie obserwował zmiany na jego twarzy. Jasnowłosa kobieta, siedząca przy biurku, nie mogła mieć więcej niż trzydzieści kilka lat. Jasne kosmyki jej włosów okalały opaloną twarz o dość delikatnych rysach. Szare oczy zdawały się być bez wyrazu, jednak uważny obserwator potrafiłby odczytać tkwiące w nich emocje. Szafirowa sukienka podkreślała idealną figurę czarownicy. Ten strój daleki był od tradycyjnych, czarodziejskich szat, jakie zazwyczaj nosili dyrektorowie szkoły. Jednak to była tylko jedna z wielu rzeczy, o których uczniowie szeptali w ciągu ostatnich godzin na temat swojej nowej dyrektorki. I zdecydowanie nie najbardziej kontrowersyjna. Młoda kobieta nie wyglądała na kogoś, nadającego się na tak poważne stanowisko. W dodatku zdawała się niezbyt dobrze orientować w aktualnej sytuacji politycznej. Nauczyciele, póki co, podchodzili do niej z dystansem, nie znając jej zwyczajów. W poczuciu sympatii do nowej przełożonej niezbyt pomagał fakt, że zarządziła wizytację na każdym z przedmiotów, chcąc ingerować w ich programy nauczania. Aż w końcu ostatnią rzeczą, jaka wywołała liczne spekulacje wśród kończących uroczystą kolację osób, było niespodziewane wezwanie Harry’ego Pottera do jej gabinetu, zaraz po zakończeniu pierwszego posiłku w tym roku szkolnym.