niedziela, 16 czerwca 2013

6. Chłodne powitanie

W poniedziałkowy poranek ponad murami Hogwartu unosiły się jasne, kłębiaste obłoki. „Lato w pełni, cudowna szkocka przyroda, stary zamek pełen tajemnic. Czego można chcieć więcej do szczęścia?” – zastanawiała się Ajlinna Spore, stojąc w bramie szkoły, która na najbliższe lata miała się stać jej domem. Rozkoszując się otaczającym ją pięknem nie zauważyła zbliżającej się do niej postaci dość małych gabarytów.
- Pani dyrektor Spore? – zwrócił jej uwagę mały człowieczek, ubrany w dopasowaną do swoich niewielkich rozmiarów szatę czarodziejską.
- Owszem – odparła, wciąż w dobrym humorze. Z trudem ukryła rozbawienie na widok jego dostojnego, poważnego zachowania.
- Profesor Filius Flitwick, nauczyciel zaklęć. Poproszono mnie, abym zaprowadził panią do gabinetu dyrektorskiego.
- Miło mi pana poznać – odpowiedziała, zastanawiając się, jakiego rodzaju schorzenie mogło dotknąć tego człowieka, szybkim krokiem zmierzającego do zamku.
To nie była pierwsza, ale niejedna niespodzianka, jaka czekała ją tego dnia. W głównym holu zamku spotkała całą kadrę nauczycielską szkoły. Większość okazała się dość przyjaźnie do niej nastawiona, jednak nie przeoczyła tajemniczego, złośliwego uśmieszku, jaki posłała jej Minerwa. Oczywiście zwrócili uwagę na jej mugolski sukienkę, ale nie skomentowali tego.
- Czyli obecnie brakuje nauczyciela eliksirów, mugoloznawstwa obrony przed czarną magią i historii magii.
- Tych trzech pierwszych tak – odpowiedziała jej kobieta o imieniu Sinistra. – Profesora od historii magii poznasz zapewne niebawem. Na pewno złoży ci wizytę we właściwym czasie.
- Co to ma znaczyć? – zapytała zdziwiona.
- Profesor Binns jest duchem – wyjaśniła jej profesor Sprout. – Pracuje tu już od wielu, wielu dekad.
- Duchem? – zaniepokoiła się Ajlinna. – Tak można?
- Poprzednim dyrektorom to nie przeszkadzało – odpowiedział obiekt rozmowy, wyłaniając się niespodziewanie z jednej ze ścian. – Jeśli jednak pani życzeniem jest zatrudnić kogoś żywego, mniej kompetentnego, pozbawionego rozległej wiedzy z historii magii, to proszę się nie krępować. Kiedyś trzeba sobie wreszcie zrobić wakacje.
- Przemyślę to – odparła. – Profesorze Flitwick, mógłby pan zaprowadzić mnie do mojego gabinetu?
- Oczywiście. Już idziemy – mruknął Filius. – Proszę za mną.
Ajlinna pożegnała się z pozostałymi nauczycielami i ruszyła za małym człowieczkiem na górę. Kolejne piętra i korytarze coraz bardziej ją oczarowywały. „Tak dawno nie badała żadnych magicznych wnętrz. Będzie musiała sobie sporo rzeczy przypomnieć. Jednak najpierw formalności” – obiecała sobie.
- To tutaj – bez jakiegokolwiek wyjaśnienia Flitwick zostawił ją przed wiekową, kamienną chimerą i znikł za zakrętem jednego z korytarzy.
Ajlinna rozejrzała się uważnie dokoła. Tu gdzieś musiało być tajne przejście do jej gabinetu. Tylko gdzie? Jej uwagę zwróciła kamienna rzeźba chimery.
- Jako dyrektor Hogwartu proszę o otworzenie przejścia do mojego gabinetu – zaintonowała głośno i wyraźnie, mając nadzieję, że to poskutkuje. Nie myliła się. Posąg odsunął się, ukazując ukryte schody. „Jak najszybciej muszę się dowiedzieć więcej o tej szkole” – obiecała sobie, a następnie przekroczyła próg swojego nowego lokum. Pomieszczenie było dość duże i przestronne. Składało się z dwóch pięter. Na dole mieściła się główna, oficjalna część gabinetu. Znajdowały się tam liczne półki z książkami oraz szafy z magicznymi instrumentami. Na podwyższeniu, w centrum pomieszczenia mieściło się spore biurko, a przed nim dwa fotele dla gości. Jednak najbardziej niezwykły element tego pomieszczenia stanowiły magiczne portrety byłych dyrektorów. Niektórych z nich rozpoznała. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, wyciągnęła różdżkę i zaczęła szeptać dość skomplikowaną inkantację. Już po chwili żaden z portretów nie był w stanie się odezwać. Nie miała ochoty na przyjacielskie pogawędki.

Z zaciekawieniem weszła po kolejnych schodach. Znalazła się na balkonie otaczającym gabinet, a ściany szczelnie otulały półki z cennymi woluminami. Zwłaszcza jedna z nich wyglądała dość podejrzanie i zbliżyła się do niej, szeptając zaklęcie otwierające. O dziwo, podziałało. Kolejne tajne przejście otworzyło się. Całkowicie pusty pokój zamierzała przekształcić w sypialnię. Kilkanaście minut zajęło jej wyczarowanie odpowiednich mebli. Brakowało jej jeszcze łazienki, ale to nie stanowiło problemu – wyczarowała sobie drzwi i stworzyła magiczną przestrzeń. W końcu nie bez powodu nazywano ją mistrzynią zaklęć i transmutacji. Chociaż do tego nie miała zamiaru przyznawać się jej podwładnym. Wystarczy, że ogłoszono wszem i wobec, że eliksiry i zielarstwo opanowała na mistrzowskim poziomie. Urządzanie swojej nowej kwatery zakończyła założeniem silnych zaklęć zabezpieczających, zarówno na prywatne pomieszczenie, jak i drzwi głównego gabinetu. Swoje osobiste rzeczy miała zamiar wypakować wieczorem, ale na razie musiała zmierzyć się z najpilniejszymi papierkowymi sprawami. 

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Taaaak!!! Nowy rozdział! Jak na razie nie dzieje się co prawda nic ciekawego ale no cóż pewnie musisz roztoczyć otoczkę tajemniczości :P
Pozdrawiam Ten Który Czyta

Anonimowy pisze...

Super. Czekam na kolejną część.

Unknown pisze...

Zaczęłam czytać niedawno i proszę napisz kolejną część. TO JEST ŚWIETNE!!!