poniedziałek, 3 czerwca 2013

1. Niespodziewany gość

Miało być ponad 500 słów, rozpisałam się na ponad 900.


Miesiąc wcześniej, gdzieś w środku amazońskiej dżungli.

W pobliże niewielkiej chaty, krytej liśćmi palmowymi, teleportował się starszy mężczyzna w eleganckim garniturze. Przez kilka minut stał w miejscu bez ruchu, – teleportacja międzykontynentalna należała do najbardziej męczących czarów – zanim nabrał sił na rozejrzenie się dokoła. Znajdował się na polance otoczonej lasem deszczowym, którą zagospodarowano
głównie pod sporej wielkości poletko, na którym rosły różnego rodzaju magiczne rośliny. Rozpoznał kilka niezwykle rzadkich okazów, przechadzając się dokoła kolejnych rządków. Zauważył tam również dziwaczny, karłowaty krzew z purpurowymi owocami. Chcąc zbadać powierzchnię skórki jednego z nich, nachylił się i wyciągnął w jego kierunku rękę, gdy dobiegł go krzyk:
- Nie, niczego nie dotykaj. To niezwykle niebezpieczna i śmiertelnie trująca roślina – blondynka ubrana w luźną tunikę i ciemnozielone szorty biegła w stronę gościa. Chwilę zajęło jej rozpoznanie go, a gdy już zdała sobie sprawę, że to jej przyjaciel, rzuciła się w jego ramiona.

- Alex, całe wieki cię nie widziałam. Co sprowadza cię do mnie? – zapytała, wypuszczając go z objęć i poprawiając kilka kosmyków włosów, które uwolniły się z warkocza.
- Prawie dwa lata nie mogłem cię odwiedzić. Stanowisko szefa Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów w końcu do czegoś zobowiązuje, a w ostatnich tygodniach nad Anglią zawisły ciemne chmury, których pozostałości wciąż kotłują się ponad Brytanią. - Przybyłem do ciebie z pewną propozycją – oznajmił jej.
- Tak, nawet tutaj od czasu do czasu dochodzą jakieś wieści ze świata. Mieliście wojnę, prawda?
- Na szczęście Sam-Wiesz-Kto został pokonany i teraz kraj potrzebuje solidnej odbudowy.
- Zaproszę cię może do środka, tam na spokojnie porozmawiamy. Koniecznie musisz spróbować kilku owoców, jakie tutaj znalazłam.

- Bardzo chętnie – odparł i dał się zaprowadzić do wnętrza niewielkiej chaty. Usiadł na jednym z dwóch wiklinowych krzeseł i obserwował przyjaciółkę, przyrządzającą sałatkę owocową. Miał nadzieję, że przyjmie jego propozycję. Hogwart po wojnie potrzebował mocnej, a jednocześnie wrażliwej ręki, która nim pokieruje, przywróci dawną świetność. Minerwa McGonagall miała już swoje lata i należał jej się odpoczynek, jednak za nic by się do tego nie przyznała, chcąc zaopiekować się swoją ukochaną szkołą bez wahania przyjęłaby stanowisko dyrektorki, które w przyszłym tygodniu miała jej zaproponować rada nadzorcza szkoły. Tymczasem Alex wiedział o istnieniu innej, równie doświadczonej i inteligentnej kobiety, która mogłaby podjąć się tego zadania. Gdyby tylko chciała. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie łatwo jej przekonać to opuszczenia tego miejsca. Uwielbiała eliksiry i zielarstwo, a tutaj panowały znakomite warunki do badań i eksperymentów.
- Widzę, że cię coś trapi, przyjacielu – przerwała milczenie Ajlinna, podając na stół dwie filiżanki świeżo zaparzonej yerba mate. – Wyduś to w siebie wreszcie. Co najwyżej pokrzyczę na ciebie.
- Wielka mi pociecha – mruknął pod nosem, ale szybko się zreflektował. – Wiesz zapewne, że Hogwart to najbardziej prestiżowa szkoła magii i czarodziejstwa w Europie. Mieści się ona w ogromnym zamku, który skrywa zapewne jeszcze nie jedną tajemnicę. Nigdy tam nie byłaś, a dobrze wiem, że wciąż interesują cię właśnie takie miejsca. To tam rozegrała się ostatnia bitwa z Sam-Wiesz-Kim. Zamek jest zniszczony, potrzebuje kogoś, kto pokierowałaby jego remontem. Poza tym brakuje odpowiedniej osoby na stanowisko dyrektora. Takiej, która przywróci dawną świetną temu miejscu. Która odpowiednio nim pokieruje, zreformuje nauczanie. Uważam, że jesteś najlepszą osobą, która w tej chwili mogłaby się tego podjąć.

Ajlinna uważnie przyjrzała się przyjacielowi. Siedemdziesięcioletni mężczyzna wyglądał jak mugol koło czterdziestki. Tylko w niektórych miejscach mogła dostrzec siwe pasemka na jego krótkich, czarnych włosach. Jego błękitne oczy również się w nią wpatrywały. Dostrzegła w nich prośbę, którą trudno było jej zignorować.
- Alexie, nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie. Myślisz, że łatwo mi będzie rzucić wszystkie moje badania i przenieść się do Anglii?
- Mogłabyś zaadoptować do swoich badań jedną z nieużywanych szklarni. Poza tym w tym zamku jest tyle komnat, że na pewno znajdziesz nie jedno ukryte miejsce, w którym na spokojnie będziesz mogła kontynuować swoje prace. Dodatkowo uzyskasz nieograniczony dostęp do jednej z największych czarodziejskich bibliotek na świecie. Nie kusi cię to?
- Oczywiście, że kusi. Jednak nie wiem, czy poradzę sobie z prowadzeniem szkoły. Tak dawno nie miałam kontaktu z dziećmi. Myślisz, że uda mi się wypracować u nich szacunek? A wśród nauczycieli respekt?
- Jesteś najbardziej utalentowaną wiedźmą na świecie. Nie ma rzeczy, z którą byś sobie nie poradziła.
- Przesadzasz. Jakbyś żył tyle lat, co ja, też byś tyle umiał. Trafiłeś akurat w dobrym momencie, ponieważ miałam przenosić się nieco dalej na zachód. Nie będę miała dużo pracy z uprzątnięciem tego wszystkiego.
- Czyli widzimy się w Anglii za trzy dni?
- Daj mi chociaż tydzień – zaprotestowała. – Mam nadzieję, że nie odmówisz mi gościny w swoim domu?
- Pięć dni – powiedział. – Musisz zdążyć jeszcze nadrobić zaległości w wydarzeniach ostatnich miesięcy. A działo się nie mało. Przydałoby się również przekonać kilka osób, że to ciebie powinni wybrać na nową dyrektorkę. I tak, w naszym domu zawsze jesteś mile widziana – zapewnił ją z uśmiechem.
- Dobrze – zgodziła się. – A teraz powiedz mi, jak ci smakuje moja sałatka.

Mężczyzna już po chwili zdał sobie sprawę, że nigdy nie jadł czegoś równie dobrego, jak to. Obsypał komplementami gospodynię, a następnie został jeszcze przez chwilę, aby wyjaśnić jej kilka spraw organizacyjnych, opowiedzieć trochę o wydarzeniach z ostatnich tygodni. Gdy wyszedł na zewnątrz na niebieskim sklepieniu królowało już morze gwiazd. Nawet księżyc wydawał mu się być tutaj jakiś inny. Uśmiechnął się sam do siebie. Przed nim wiele ciekawych chwil z przyjaciółką. Miał nadzieję, że nie wycofa się w ostatniej chwili i nie wróci z powrotem do tego miejsca. On sam, gdyby miał wybór, chciałby zamieszkać w takiej dziczy i z dala od zewnętrznego świata badać właściwości magicznych roślin.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hej! Ciekawie się zapowiada Twój nowy blog. Szkoda, że przerwałaś kontynuację starego, pewnie koniec pomysłów na dalszą część :)
Prosiłbym jednak o odtworzenie mrocznego miasta, ponieważ bardzo mi sie podoba a nawet nie mogę przeczytać I i chyba jedynego tomu :)
Pozdrawiam Ten Który Czyta!

awesome pisze...

najbardziej podoba mi się mroczne miasto akurat zaczynało się ciekawie hary x cassandra
mam nadzieję że uda się dokończyć drugi tom

a co do 1 rozdziału proponował bym go jako prolog
uważam że bardziej ciekawe było by i wiadom by z kad pojawiła się nowa pani dyrektor
dużooooooo weny życzę

Scathach pisze...

Całkiem niezłe!
Znalazło się parę literówek i, jeśli dobrze kojarzę, źle postawionych przecinków.

Prolog nawiązujący do przyszłych w stosunku do początku fabuły wydarzeń jest całkiem niezłym pomysłem. Może myślę tak dlatego, że lubię retrospekcje.

Fabuła jak na razie zapowiada się bardzo ciekawie, tak trzymać!

~ Scathach