sobota, 21 stycznia 2012

Rozdział 29: W domu Nietoperza



Nastał kolejnym letni dzień. Promienie słoneczne próbowały się dostać do salonu rezydencji Snape‘ów – niestety bezskutecznie. Nie pozwalały im na to grube, granatowe zasłony, zawieszone na karniszach. W pomieszczeniu siedziała czwórka przyjaciół, wesoło ze sobą rozmawiając. W tej chwili nie przejmowali się zbliżającą się wojną ani nadchodzącym rokiem szkolnym. Cieszyli się ostatnimi chwilami wolności.
Nie zdawali sobie sprawy, że od kilku minut obserwuje ich czarnowłosy mężczyzna. Nie mogąc już dłużej wytrzymać tego szczeniackiego szczebiotania podszedł do młodzieży. Wszyscy natychmiast zamilkli.
- Dyrektor prosił, abym przekazał wam listy ze szkoły – oznajmił im rzucił na stół cztery koperty, po czym szybko opuścił pomieszczenie. Hermiona pierwsza otworzyła swój, bo reszta się jakoś do tego nie kwapiła. Po chwili brązowowłosa krzyknęła:
- SŁUCHAJCIE! – A później zaczęła czytać na głos:
 W tym roku szkolnym z racji zbliżającej się wojny lekcje Obrony przed Czarną magią będą dla wszystkich obowiązkowe, a także zwiększy się ich ilość. Oprócz tego dojdzie kilka nowych przedmiotów: Biała magia i Biała broń będą obowiązkowe, a Starożytna magia, Rasoznawstwo, Sztuki walki, Językoznawstwo i Alchemia – dodatkowe.
- Ale super – krzyknął Ron. – Chciałbym się nauczyć jakiegoś innego języka. Bill mi kiedyś mówił, że w Egipcie – przyjaciel zaczął opowiadać prawdopodobnie ciekawą historię, ale Harry już go nie słuchał.
- Muszę iść – mruknął i szybko opuścił pomieszczenie. W głowie mu się nie mieściło: „Skąd Drops wytrzaśnie nauczycieli do tak zaawansowanych biało magicznych przedmiotów?” – Zastanawiał się.  Te akurat obowiązkowe żywcem abchinowi nie odpowiadały, a dodatkowe były nawet ciekawe. I czemu postanowił wprowadzić te przedmioty akurat teraz, gdy Harry stał się mrocznym stworzeniem? Kiedyś bardzo by się ucieszył z takich fajnych dodatkowych przedmiotów.
Po chwili zastanowienia postanowił skontaktować się z Nevillem.
~ Neville?
~ Cześć Harry, właśnie miałem się z tobą skontaktować. Dziś rano dostałem sowę z Hogwartu i nie uwierzy….
~ Też ją dostałem – przerwał mu, a później zapytał: - Co sądzisz o całej tej sytuacji?
~ Oczywiście jest nam bardzo nie na rękę. Niech piorun trzaśnie w Dumbedore’a!
~ Zgadzam się z tobą. Spróbuję coś się dowiedzieć od członków Zakonu Feniksa, oni na pewno mają informacje na ten temat. A swoją drogą skąd on weźmie tylu nauczycieli? Przecież takich przedmiotów muszą uczyć naprawdę wykwalifikowane osoby. Silni biało magiczni madzy nie chodzą ot tak sobie po prostu po Londynie.
~ Nie zawracajmy sobie na razie tym zbytnio głowy. Wszystko się niedługo samo wyjaśni – doradził mu przyjaciel i zerwał połączenie telepatyczne. Abchin jeszcze chwilę stał samotnie na korytarzu. Po chwili całkowicie uspokojony wszedł powrotem do salonu.
- Harry, wiesz już, jakich przedmiotów będziesz się uczył w nadchodzącym roku szkolnym? – zapytała go Hermiona, która siedziała na kanapie obok Ginny. Na fotelu obok rozłożył się Ron, a Wybraniec usiadł na pufie. Po chwili zastanowienia odpowiedział:
- Wszystkich, prócz Wróżbiarstwa, Historii magii, Mugoloznawstwa, Numerologii i Starożytnych run.
- To wspaniale – odpowiedziała dziewczyna i zaczęła namawiać swojego chłopaka, aby zapisał się na Alchemię.
- Nie będę znowu chodził na jakieś głupie eliksiry. Nie cierpię tego – krzyknął zirytowany rudzielec, twardo trzymając przy swoim.
- Ale Alchemia i Eliksiry to wcale nie to samo – oburzyła się Panna-Ja-Wszystko-Wiem.
- No, to, co to niby jest? – Warknął Ronald.
- Mistyczna sztuka znana od tysięcy lat, polegająca na dobieraniu odpowiednich składników do eliksirów i wywarów, a także nauka o różnych substancjach. Początkowo jej głównym celem było wynalezienie kamienia filozoficznego, ale później także eksperymentowanie, w poszukiwaniu różnych, innych rzeczy: Eliksiru Życia czy Pierścienia Mądrości. W Alchemii, w odróżnieniu od Eliksirów używa się także zaklęć, głównie starożytnych – wymsknęło się Potterowi, który podczas szkolenia poznał podstawy tej dziedziny. Swego czasu zafascynowała go i Nevilla, z którym przez kilka miesięcy, codziennie wieczorami czytywał o niej książki.
- Skąd ty to wszystko wiesz? – Zapytała zdziwiona Ginewra. Tego się nie spodziewała po przyjacielu, który nigdy nie lubił się uczyć, a jedyne książki, które czytał były o Quidditchu.
Dopiero teraz Harry zdał sobie sprawę z popełnionego błędu, ale było już na późno. „Muszę bardziej uważać na to, co mówię” – pomyślał sobie. Na poczekaniu wymyślił dość wiarygodne kłamstwo:
- Kiedyś na szlabanie u Nietoperza przepisywałem tekst o tym. To była masakra. Nie dziw się, że tyle zapamiętałem – powiedział. Na szczęście przyjaciele nie zadawali już więcej pytań. Książki do szkoły zamówili w „Esach i Floresach” przez sowy. Przesyłka miała przyjść za kilka dni. Ron miał w tym roku chodzić „tylko” na Zaklęcia, OPCM, ONMS, Zielarstwo, Białą magię i broń, Walkę wręcz i Językoznawstwo. Nie dał się Hermionie namówić na Alchemię.
Przyjaciele zaczęli dyskutować o zbliżającym się roku szkolnym, nie zdając sobie sprawy, że znowu byli obserwowani. Severus Snape wyszedł zza filaru i po cichu udał się w stronę swojego gabinetu. Dobrze wiedział jak uczniowie go między sobą nazywali. Nie przejmował się tym jednak. Zaintrygowało go natomiast przyłapanie na kłamstwie wobec najbliższych przyjaciół Chłopczyka Dumbledore’a. „Coś nieprawdopodobnego! Czyżby Klub Pocieszycieli Złotego Chłopca rozpadł się? Dlaczego stracił do nich zaufanie?” – Myślał sobie Naczelny Postrach Hogwartu, idąc korytarzem swojej willi. Nigdy na jego szlabanie Potter nie przepisywał nic, a tym bardziej takich zaawansowanych książek! Zastanawiał się gdzie naprawdę chłopak zdobył taką wiedzę.

***

Ku zdziwieniu młodzieży gospodarz znowu spóźnił się na obiad. Jak zwykle w milczeniu zaczął spożywać posiłek. Gdy wreszcie skończył drugie danie, zamiast zabrać się za deser, oznajmił im jakby od niechcenia:
- Ogłoszono już kandydatów na Ministra Magii. Jednym z nich jest wasz ojciec – zwrócił się do Weasleyów.
- CO? – Krzyknęli oboje w szoku.
- To, co powiedziałem – odparł zimno.
- A kim są pozostali? – Zaciekawiła się Hermiona.
- Dolores Jane Umbridge, wasza kochana była nauczycielka OPCM; Lucjusz Malfoy i Antonio McLann.
- Kim jest ten cały Antonio? – Zapytał Potter, któremu gdzieś się już to nazwisko obiło o uszy, ale nie wiedział gdzie.
- Zdobywca dwóch Orderów Merlina I Klasy za znalezienie 29 sposobów wykorzystania skrzeloziela i ulepszenie Eliksiru Smarta, który leczy obrażenia wewnętrzne ciała – odpowiedział znudzony Snape.  Po chwili nauczyciel dodał: - Za dziesięć minut widzę was przed moją pracownią, pomożenie mi uwarzyć eliksiry lecznicze dla Zakonu – polecił im i wyszedł z salonu, nie czekając na ich odpowiedź.
- Co za dup… – zaczął Ron, ale przerwała mu jego dziewczyna.
- Ronaldzie! Musimy pomóc profesorowi Snape’owi. On sam sobie z tym nie poradzi, a wiesz jak bardzo to wszystko jest potrzebne. Kiedyś taki eliksir może ci życie uratować.
- Ale są wakacje! – oburzał się nadal rudzielec.
- A także zbliża się wojna, podczas której nie będzie czasu na pracowanie przy kociołkach. Dumbledore dobrze to wymyślił.  Idziemy – powiedziała dziewczyna.

***

- Ja zaraz tu zwariuję – szepnął Ron do Harry’ego. Pracowali w pracowni już od dobrych kilku godzin. Chłopacy tylko kroili składniki, a dziewczyny wykonywały eliksiry.  Snape natomiast wertował jakąś opasłą książkę, szukając czegoś.  Nauczyciel nadal nie wierzył Potterowi, że umie uwarzyć poprawnie Eliksir Wzmacniający i kazał mu kroić wnętrzności ropuchy. Ronald natomiast siekał ogony trolli.
- Harry, podaj mi ten żółty pojemnik – wskazała Hermiona w jego stronę, a on podał go jej. Abchina praca wcale nie zmęczyła. Zamiast tego czuł się strasznie znudzony. Wolałby robić coś bardziej skomplikowanego. Niestety Snape nie wiedział, że w Mrocznym Mieście chłopak z łatwością robił tak zaawansowane eliksiry, o których zwykłemu człowiekowi nawet się nie śniło.
W końcu ku uldze młodzieży nauczyciel oznajmił:
- Na dziś dość, możecie iść.
Dochodziła już dziewiętnasta i po umyciu się i oczyszczeniu z brudu udali się na kolację. Po posiłku Harry poszedł na górę do swojego pokoju. Zmienił postać, szaty i teleportował się do ukochanego miasta, nad ulubione jezioro.
Tam położył się na soczystej, zielonej trawie i przymknął oczy. Odpoczywał tak dość długo, wsłuchując się w śpiew rosceuxów. W końcu otworzył oczy. Jezioro spokojnego Wichru jak zwykle oświetlane było przez kilka pięknych gwiazd. Dookoła rosły cudowne, kolorowe kwiaty, wydające przesłodką woń. Na drzewach siedziały śpiewające ptaki, a wiatr delikatnie uderzał w taflę jeziora. W tym miejscu Harry mógłby siedzieć w nieskończoność. Podziwiać je, ale się nie znudzić. Wiedział jednak, że na razie nie może marnować czasu. Musiał dziś jeszcze stawić się w Kwaterze Magów Mroku na spotkaniu.

***

Rano, po śniadaniu, gdy wszyscy rozmawiali w pokoju Ginny, Ron wpadł na genialny pomysł: Wyjść z domu i polatać na miotłach. Co prawda gospodarz im tego surowo zabronił, ale chcieli mu zrobić na złość. Tylko Hermionie ten pomysł się nie spodobał i sama została w budynku, nie licząc Nietoperza, który po śniadaniu zamknął się sam w gabinecie, nakazując im, aby dziś mu nie przeszkadzali, bo ma dużo pracy.
Plac przed domem nauczyciela był dość duży. Cała trójka wsiadła na miotły i zaczęli robić pętle, a później się ścigać. Nie wiedzieli, że zaraz ich sielanka zostanie przerwana w dość brutalny sposób. Ale póki co, dobrze się bawili.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wiesz co? Mi twoje opowiadanie pomaga na Marysuizm. zabrinka

Anonimowy pisze...

A nie powinno by? "W domu Nietoperza"? czy dałaś specjalnie "Nitoperza' ? :D