Nastał kolejnym letni dzień. Promienie słoneczne próbowały
się dostać do salonu rezydencji Snape‘ów – niestety bezskutecznie. Nie
pozwalały im na to grube, granatowe zasłony, zawieszone na karniszach. W
pomieszczeniu siedziała czwórka przyjaciół, wesoło ze sobą rozmawiając. W tej
chwili nie przejmowali się zbliżającą się wojną ani nadchodzącym rokiem
szkolnym. Cieszyli się ostatnimi chwilami wolności.
Nie zdawali sobie sprawy, że od kilku minut obserwuje ich
czarnowłosy mężczyzna. Nie mogąc już dłużej wytrzymać tego szczeniackiego
szczebiotania podszedł do młodzieży. Wszyscy natychmiast zamilkli.
- Dyrektor prosił, abym przekazał wam listy ze szkoły –
oznajmił im rzucił na stół cztery koperty, po czym szybko opuścił pomieszczenie.
Hermiona pierwsza otworzyła swój, bo reszta się jakoś do tego nie kwapiła. Po
chwili brązowowłosa krzyknęła:
- SŁUCHAJCIE! – A później zaczęła czytać na głos:
W tym roku szkolnym z racji zbliżającej się wojny lekcje Obrony przed
Czarną magią będą dla wszystkich obowiązkowe, a także zwiększy się ich ilość.
Oprócz tego dojdzie kilka nowych przedmiotów: Biała magia i Biała broń będą
obowiązkowe, a Starożytna magia, Rasoznawstwo, Sztuki walki, Językoznawstwo i
Alchemia – dodatkowe.
- Ale super – krzyknął Ron. – Chciałbym się nauczyć jakiegoś
innego języka. Bill mi kiedyś mówił, że w Egipcie – przyjaciel zaczął opowiadać
prawdopodobnie ciekawą historię, ale Harry już go nie słuchał.
- Muszę iść – mruknął i szybko opuścił pomieszczenie. W
głowie mu się nie mieściło: „Skąd Drops wytrzaśnie nauczycieli do tak
zaawansowanych biało magicznych przedmiotów?” – Zastanawiał się. Te akurat obowiązkowe żywcem abchinowi nie
odpowiadały, a dodatkowe były nawet ciekawe. I czemu postanowił wprowadzić te
przedmioty akurat teraz, gdy Harry stał się mrocznym stworzeniem? Kiedyś bardzo
by się ucieszył z takich fajnych dodatkowych przedmiotów.
Po chwili zastanowienia postanowił skontaktować się z
Nevillem.
~ Neville?
~ Cześć Harry, właśnie miałem się z tobą skontaktować. Dziś
rano dostałem sowę z Hogwartu i nie uwierzy….
~ Też ją dostałem – przerwał mu, a później zapytał: - Co
sądzisz o całej tej sytuacji?
~ Oczywiście jest nam bardzo nie na rękę. Niech piorun
trzaśnie w Dumbedore’a!
~ Zgadzam się z tobą. Spróbuję coś się dowiedzieć od
członków Zakonu Feniksa, oni na pewno mają informacje na ten temat. A swoją
drogą skąd on weźmie tylu nauczycieli? Przecież takich przedmiotów muszą uczyć
naprawdę wykwalifikowane osoby. Silni biało magiczni madzy nie chodzą ot tak
sobie po prostu po Londynie.
~ Nie zawracajmy sobie na razie tym zbytnio głowy. Wszystko
się niedługo samo wyjaśni – doradził mu przyjaciel i zerwał połączenie
telepatyczne. Abchin jeszcze chwilę stał samotnie na korytarzu. Po chwili
całkowicie uspokojony wszedł powrotem do salonu.
- Harry, wiesz już, jakich przedmiotów będziesz się uczył w
nadchodzącym roku szkolnym? – zapytała go Hermiona, która siedziała na kanapie
obok Ginny. Na fotelu obok rozłożył się Ron, a Wybraniec usiadł na pufie. Po
chwili zastanowienia odpowiedział:
- Wszystkich, prócz Wróżbiarstwa, Historii magii,
Mugoloznawstwa, Numerologii i Starożytnych run.
- To wspaniale – odpowiedziała dziewczyna i zaczęła namawiać
swojego chłopaka, aby zapisał się na Alchemię.
- Nie będę znowu chodził na jakieś głupie eliksiry. Nie
cierpię tego – krzyknął zirytowany rudzielec, twardo trzymając przy swoim.
- Ale Alchemia i Eliksiry to wcale nie to samo – oburzyła
się Panna-Ja-Wszystko-Wiem.
- No, to, co to niby jest? – Warknął Ronald.
- Mistyczna sztuka znana od tysięcy lat, polegająca na
dobieraniu odpowiednich składników do eliksirów i wywarów, a także nauka o
różnych substancjach. Początkowo jej głównym celem było wynalezienie kamienia
filozoficznego, ale później także eksperymentowanie, w poszukiwaniu różnych,
innych rzeczy: Eliksiru Życia czy Pierścienia Mądrości. W Alchemii, w
odróżnieniu od Eliksirów używa się także zaklęć, głównie starożytnych –
wymsknęło się Potterowi, który podczas szkolenia poznał podstawy tej dziedziny.
Swego czasu zafascynowała go i Nevilla, z którym przez kilka miesięcy,
codziennie wieczorami czytywał o niej książki.
- Skąd ty to wszystko wiesz? – Zapytała zdziwiona Ginewra.
Tego się nie spodziewała po przyjacielu, który nigdy nie lubił się uczyć, a
jedyne książki, które czytał były o Quidditchu.
Dopiero teraz Harry zdał sobie sprawę z popełnionego błędu,
ale było już na późno. „Muszę bardziej uważać na to, co mówię” – pomyślał
sobie. Na poczekaniu wymyślił dość wiarygodne kłamstwo:
- Kiedyś na szlabanie u Nietoperza przepisywałem tekst o
tym. To była masakra. Nie dziw się, że tyle zapamiętałem – powiedział. Na
szczęście przyjaciele nie zadawali już więcej pytań. Książki do szkoły zamówili
w „Esach i Floresach” przez sowy. Przesyłka miała przyjść za kilka dni. Ron
miał w tym roku chodzić „tylko” na Zaklęcia, OPCM, ONMS, Zielarstwo, Białą
magię i broń, Walkę wręcz i Językoznawstwo. Nie dał się Hermionie namówić na
Alchemię.
Przyjaciele zaczęli dyskutować o zbliżającym się roku
szkolnym, nie zdając sobie sprawy, że znowu byli obserwowani. Severus Snape
wyszedł zza filaru i po cichu udał się w stronę swojego gabinetu. Dobrze
wiedział jak uczniowie go między sobą nazywali. Nie przejmował się tym jednak.
Zaintrygowało go natomiast przyłapanie na kłamstwie wobec najbliższych
przyjaciół Chłopczyka Dumbledore’a. „Coś nieprawdopodobnego! Czyżby Klub
Pocieszycieli Złotego Chłopca rozpadł się? Dlaczego stracił do nich zaufanie?”
– Myślał sobie Naczelny Postrach Hogwartu, idąc korytarzem swojej willi. Nigdy
na jego szlabanie Potter nie przepisywał nic, a tym bardziej takich
zaawansowanych książek! Zastanawiał się gdzie naprawdę chłopak zdobył taką
wiedzę.
***
Ku zdziwieniu młodzieży gospodarz znowu spóźnił się na
obiad. Jak zwykle w milczeniu zaczął spożywać posiłek. Gdy wreszcie skończył
drugie danie, zamiast zabrać się za deser, oznajmił im jakby od niechcenia:
- Ogłoszono już kandydatów na Ministra Magii. Jednym z nich
jest wasz ojciec – zwrócił się do Weasleyów.
- CO? – Krzyknęli oboje w szoku.
- To, co powiedziałem – odparł zimno.
- A kim są pozostali? – Zaciekawiła się Hermiona.
- Dolores Jane Umbridge, wasza kochana była nauczycielka
OPCM; Lucjusz Malfoy i Antonio McLann.
- Kim jest ten cały Antonio? – Zapytał Potter, któremu
gdzieś się już to nazwisko obiło o uszy, ale nie wiedział gdzie.
- Zdobywca dwóch Orderów Merlina I Klasy za znalezienie 29
sposobów wykorzystania skrzeloziela i ulepszenie Eliksiru Smarta, który leczy
obrażenia wewnętrzne ciała – odpowiedział znudzony Snape. Po chwili nauczyciel dodał: - Za dziesięć
minut widzę was przed moją pracownią, pomożenie mi uwarzyć eliksiry lecznicze
dla Zakonu – polecił im i wyszedł z salonu, nie czekając na ich odpowiedź.
- Co za dup… – zaczął Ron, ale przerwała mu jego dziewczyna.
- Ronaldzie! Musimy pomóc profesorowi Snape’owi. On sam
sobie z tym nie poradzi, a wiesz jak bardzo to wszystko jest potrzebne. Kiedyś
taki eliksir może ci życie uratować.
- Ale są wakacje! – oburzał się nadal rudzielec.
- A także zbliża się wojna, podczas której nie będzie czasu
na pracowanie przy kociołkach. Dumbledore dobrze to wymyślił. Idziemy – powiedziała dziewczyna.
***
- Ja zaraz tu zwariuję – szepnął Ron do Harry’ego. Pracowali
w pracowni już od dobrych kilku godzin. Chłopacy tylko kroili składniki, a
dziewczyny wykonywały eliksiry. Snape
natomiast wertował jakąś opasłą książkę, szukając czegoś. Nauczyciel nadal nie wierzył Potterowi, że
umie uwarzyć poprawnie Eliksir Wzmacniający i kazał mu kroić wnętrzności
ropuchy. Ronald natomiast siekał ogony trolli.
- Harry, podaj mi ten żółty pojemnik – wskazała Hermiona w
jego stronę, a on podał go jej. Abchina praca wcale nie zmęczyła. Zamiast tego
czuł się strasznie znudzony. Wolałby robić coś bardziej skomplikowanego.
Niestety Snape nie wiedział, że w Mrocznym Mieście chłopak z łatwością robił
tak zaawansowane eliksiry, o których zwykłemu człowiekowi nawet się nie śniło.
W końcu ku uldze młodzieży nauczyciel oznajmił:
- Na dziś dość, możecie iść.
Dochodziła już dziewiętnasta i po umyciu się i oczyszczeniu
z brudu udali się na kolację. Po posiłku Harry poszedł na górę do swojego
pokoju. Zmienił postać, szaty i teleportował się do ukochanego miasta, nad
ulubione jezioro.
Tam położył się na soczystej, zielonej trawie i przymknął
oczy. Odpoczywał tak dość długo, wsłuchując się w śpiew rosceuxów. W końcu
otworzył oczy. Jezioro spokojnego Wichru jak zwykle oświetlane było przez kilka
pięknych gwiazd. Dookoła rosły cudowne, kolorowe kwiaty, wydające przesłodką
woń. Na drzewach siedziały śpiewające ptaki, a wiatr delikatnie uderzał w taflę
jeziora. W tym miejscu Harry mógłby siedzieć w nieskończoność. Podziwiać je,
ale się nie znudzić. Wiedział jednak, że na razie nie może marnować czasu.
Musiał dziś jeszcze stawić się w Kwaterze Magów Mroku na spotkaniu.
***
Rano, po śniadaniu, gdy wszyscy rozmawiali w pokoju Ginny,
Ron wpadł na genialny pomysł: Wyjść z domu i polatać na miotłach. Co prawda
gospodarz im tego surowo zabronił, ale chcieli mu zrobić na złość. Tylko
Hermionie ten pomysł się nie spodobał i sama została w budynku, nie licząc
Nietoperza, który po śniadaniu zamknął się sam w gabinecie, nakazując im, aby
dziś mu nie przeszkadzali, bo ma dużo pracy.
Plac przed domem nauczyciela był dość duży. Cała trójka
wsiadła na miotły i zaczęli robić pętle, a później się ścigać. Nie wiedzieli,
że zaraz ich sielanka zostanie przerwana w dość brutalny sposób. Ale póki co,
dobrze się bawili.
Rozdział 29: W domu Nietoperza