poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział 12: Koniczyna żywiołów


 Dzień szkolenia z przyjacielem Adriana wyglądał zupełnie inaczej niż szkolenie z ich mentorem. Najpierw była poranna medytacja, która wszystkim przypadła do gustu. Wyciszeni i spokojni ćwiczyli oklumencję. Najlepiej radził sobie z nią Potter. Teraz już wiedział, że nie musi AŻ TAK SIĘ SKUPIAĆ jak to zrobił ostatnio, aby osiągnąć zamierzony efekt. Ubiegłoroczne ćwiczenia ze Snapem jednak coś dały. Dzięki nim trochę szybciej oczyszczał umysł i koncentrował się. Już wiedział, czemu były one wtedy porażką. Po prostu stosował nieodpowiednie metody. Ta podpowiedziana mu przez... Właśnie, CO? Nadal nie rozumiał skąd się wziął ten cichy głosik w jego głowie. Z rozmyślań wyrwał go krzyk nauczyciela:
- Skup się Anno! A jeśli nie wiesz, co to znaczy SKUPIAĆ się to sprawdź sobie w słowniku.
Kannus, przyjaciel Adriana tak samo jak on był opryskliwy, ale dużo łagodniejszy i spokojniejszy od niego. Potrafił im wszystko cierpliwie wytłumaczyć. Jednak po 53 próbie z ciemnowłosą stracił już cierpliwość. Nie robiła kompletnie nic, nie starała się chronić swoich myśli i wspomnień. Zupełnie inaczej wyglądała sprawa z Carolaine. Ona niemal tak dobrze jak Harry chroniła swój umysł. Widocznie też miała tajemnice, którymi pod żadnym pozorem nie chciała podzielić się z resztą.
Nawet się nie obejrzeli, a już stali w sali ćwiczeń czekając na Adriana. Lekcje z wesołym Kannussem stanowczo za szybko im zleciały. Ich mentor wszedł do sali. Był tylko jeszcze bledszy niż zwykle, o ile to możliwe. Zamiast głosić im kolejne kazania, powiedział tylko:
- Ach... Co ja z wami mam? Miejmy nadzieję, że wszyscy przeżyjemy to szkolenie. Na razie zostawimy oklumencję w spokoju. Nauczę was podstaw telepatii. Jest to niezwykle użyteczna... - Zaczął wykład, a skończył prawie po trzech godzinach -... I to cała historia telepatii i jej zastosowania. Teraz przejdźmy do praktyki. Wyślę teraz każdemu z was telepatyczną wiadomość, abyście poznali to uczucie. Po kilku minutach Harry usłyszał w swojej głowie zdanie:
~ To jest telepatia.
I wtedy go oświeciło. Zrozumiał, czym był ten głosik w jego głowie, który pomógł mu w oklumencji. Teraz natomiast zastanawiał się, kim on jest. Ta osoba musiała obserwować go. To jasne. Ale jak? - Zastanawiał się nie mogąc znaleźć na to pytanie odpowiedzi.
Gdy Adrian zaprezentował im telepatię pozwolił im zjeść obiad. Młodzieży przerwa minęła bardzo szybko na wspólnych rozmowach i zabawach. Już "przełamali pierwsze lody" i czuli się ze sobą swobodnie. Jednak abchin miał wrażenie, że prócz Dana reszta nie za bardzo za nim przepada, ale traktowali go uprzejmie.
Popołudniowe zajęcia długo zostały im w pamięci. Po raz pierwszy ćwiczyli tkz. odporność na ból. Adrian przeważnie rzucał na nich różne zaklęcia torturujące, a oni mieli za zadanie ignorować ból. Najgorzej radził sobie z tym Harry i Anne. Chłopak nie polubił tych lekcji.
W sobotę, tak jak obiecał im opiekun, poszli zwiedzać zamek i tereny do niego przynależące, objęte pętlą czasu. Młodzież przeżyła tego dnia wiele wstrząsów jak i chwil grozy, bo twierdza była nie tylko mroczna jak i przerażająca w porównaniu np. z Hogwartem. Abchin i wampir najlepiej tu pasowali. Czuli się tu wspaniale i dlatego im się tu tak spodobało. Dziewczyny natomiast wolały Ogrody Rozkoszy, gdzie kwitły setki kwiatów - od zwykłych stokrotek po najbardziej fantazyjne storczyki.
Dzień wolny jak i inne w Mrocznym Mieście mijały bardzo szybko. Nawet się nie obejrzeli za siebie, a już minęło pół roku nauki. Przez ten czas najbardziej chyba zmienili się bliźniacy: spoważniali i stali się mniej... Hmm... Irytujący? Marco natomiast zafascynowała magia umysłu, na którą wcześniej nie zwracał uwagi. Anne radziła sobie coraz lepiej na zajęciach praktycznych. Carolaine natomiast z pozoru nic się nie zmieniła. Jednak uważny obserwator mógł zauważyć, że stała się bardziej otwarta. Harry lubił magię umysłu, czarną magię i zaklęcia. Jednak eliksiry, runy, języki, zielarstwo i odporność na ból szły mu słabo.
Teraz siedzieli w klasie. Dziś mieli jak stwierdził wczoraj Adrian robić: "Coś całkiem nowego i niezwykłego". Po chwili napięcia wreszcie przemówił:
- Uważam, że magię umysłu macie już dobrze opanowaną. Dzisiejsze zajęcia są bardzo ważne. Poznacie za chwilę żywioł lub żywioły, jakimi władacie. Zazwyczaj włada się jednym, ale zdarza się też dwa lub trzy. Najsilniejsi magowie władają wszystkimi czterema. Aby to sprawdzić przyniosłem dziś koniczynę żywiołów. Nauczyciel wskazał na amulet wielkości piłki do siatkówki, który pojawił się w jego rękach. Harry drgnął. Jego kształty wydawały mu się znajome. Nie wydawały, one BYŁY bardzo znajome. Taki sam medalion spoczywał na jego szyi ukryty pod koszulką, a drugi w jego kufrze. Dostał je od Istoty. Chłopak znowu popatrzył na ten większy. Kule czterech żywiołów, uwięzione w czterech listkach koniczyny jaśniały swoim światłem. Po raz kolejny zachwyciło go piękno i bogactwo barw, a także doskonałość kształtu.
- Wystarczy go tylko dotknąć.
Anne niepewnie musnęła go palcami. Zielona kula błysnęła, a w rękach zdumionej dziewczyny pojawił się fioletowy tulipan. Marco zadowolony, po chwili bawił się szarym obłoczkiem powietrza, a Carolaine iskierkami ognia. Nie zdziwiło Pottera, że bliźniacy byli magami wody - ten żywioł pasował do nich idealnie.
Gdy Harry dotknął klejnotu stało się coś, co tylko on przewidział. Artefakt cały zabłysnął.
- Och! - Wyrwało się Adrianowi, a Carolaine z zazdrością powiedziała:
- Ale ty to masz dobrze.
- To naprawdę niezwykłe, że chłopak ma tak potężną moc. To wydaje Ci się super, ale dopiero jak nauczysz się kontrolować wszystkie żywioły, a zapewniam cię, że nie jest to takie proste.
- A ty ile masz żywiołów?
- Trzy: Wodę, ogień i powietrze. Ok, ale dość tego gadania. Aby połączyć się z żywiołem musicie bardzo się skupić na tym. Gdy go poczujecie, będziecie mogli zacząć naukę posługiwania się nim. Ci, którzy mają ich więcej muszą powtórzyć tą operację kilka razy.
Adrian nagle zapłonął ogniem, a mimo to nic mu się nie stało.
- Spróbujcie to ze swoimi żywiołami - polecił im.

0 komentarze: