- Skup się Anno! A jeśli nie wiesz, co to znaczy SKUPIAĆ się
to sprawdź sobie w słowniku.
Kannus, przyjaciel Adriana tak samo jak on był opryskliwy,
ale dużo łagodniejszy i spokojniejszy od niego. Potrafił im wszystko cierpliwie
wytłumaczyć. Jednak po 53 próbie z ciemnowłosą stracił już cierpliwość. Nie
robiła kompletnie nic, nie starała się chronić swoich myśli i wspomnień.
Zupełnie inaczej wyglądała sprawa z Carolaine. Ona niemal tak dobrze jak Harry
chroniła swój umysł. Widocznie też miała tajemnice, którymi pod żadnym pozorem
nie chciała podzielić się z resztą.
Nawet się nie obejrzeli, a już stali w sali ćwiczeń czekając
na Adriana. Lekcje z wesołym Kannussem stanowczo za szybko im zleciały. Ich
mentor wszedł do sali. Był tylko jeszcze bledszy niż zwykle, o ile to możliwe.
Zamiast głosić im kolejne kazania, powiedział tylko:
- Ach... Co ja z wami mam? Miejmy nadzieję, że wszyscy
przeżyjemy to szkolenie. Na razie zostawimy oklumencję w spokoju. Nauczę was
podstaw telepatii. Jest to niezwykle użyteczna... - Zaczął wykład, a skończył
prawie po trzech godzinach -... I to cała historia telepatii i jej
zastosowania. Teraz przejdźmy do praktyki. Wyślę teraz każdemu z was telepatyczną
wiadomość, abyście poznali to uczucie. Po kilku minutach Harry usłyszał w
swojej głowie zdanie:
~ To jest telepatia.
I wtedy go oświeciło. Zrozumiał, czym był ten głosik w jego
głowie, który pomógł mu w oklumencji. Teraz natomiast zastanawiał się, kim on
jest. Ta osoba musiała obserwować go. To jasne. Ale jak? - Zastanawiał się nie
mogąc znaleźć na to pytanie odpowiedzi.
Gdy Adrian zaprezentował im telepatię pozwolił im zjeść
obiad. Młodzieży przerwa minęła bardzo szybko na wspólnych rozmowach i
zabawach. Już "przełamali pierwsze lody" i czuli się ze sobą
swobodnie. Jednak abchin miał wrażenie, że prócz Dana reszta nie za bardzo za
nim przepada, ale traktowali go uprzejmie.
Popołudniowe zajęcia długo zostały im w pamięci. Po raz
pierwszy ćwiczyli tkz. odporność na ból. Adrian przeważnie rzucał na nich różne
zaklęcia torturujące, a oni mieli za zadanie ignorować ból. Najgorzej radził
sobie z tym Harry i Anne. Chłopak nie polubił tych lekcji.
W sobotę, tak jak obiecał im opiekun, poszli zwiedzać zamek
i tereny do niego przynależące, objęte pętlą czasu. Młodzież przeżyła tego dnia
wiele wstrząsów jak i chwil grozy, bo twierdza była nie tylko mroczna jak i
przerażająca w porównaniu np. z Hogwartem. Abchin i wampir najlepiej tu
pasowali. Czuli się tu wspaniale i dlatego im się tu tak spodobało. Dziewczyny
natomiast wolały Ogrody Rozkoszy, gdzie kwitły setki kwiatów - od zwykłych
stokrotek po najbardziej fantazyjne storczyki.
Dzień wolny jak i inne w Mrocznym Mieście mijały bardzo
szybko. Nawet się nie obejrzeli za siebie, a już minęło pół roku nauki. Przez
ten czas najbardziej chyba zmienili się bliźniacy: spoważniali i stali się
mniej... Hmm... Irytujący? Marco natomiast zafascynowała magia umysłu, na którą
wcześniej nie zwracał uwagi. Anne radziła sobie coraz lepiej na zajęciach
praktycznych. Carolaine natomiast z pozoru nic się nie zmieniła. Jednak uważny
obserwator mógł zauważyć, że stała się bardziej otwarta. Harry lubił magię
umysłu, czarną magię i zaklęcia. Jednak eliksiry, runy, języki, zielarstwo i
odporność na ból szły mu słabo.
Teraz siedzieli w klasie. Dziś mieli jak stwierdził wczoraj
Adrian robić: "Coś całkiem nowego i niezwykłego". Po chwili napięcia
wreszcie przemówił:
- Uważam, że magię umysłu macie już dobrze opanowaną.
Dzisiejsze zajęcia są bardzo ważne. Poznacie za chwilę żywioł lub żywioły,
jakimi władacie. Zazwyczaj włada się jednym, ale zdarza się też dwa lub trzy.
Najsilniejsi magowie władają wszystkimi czterema. Aby to sprawdzić przyniosłem
dziś koniczynę żywiołów. Nauczyciel wskazał na amulet wielkości piłki do
siatkówki, który pojawił się w jego rękach. Harry drgnął. Jego kształty
wydawały mu się znajome. Nie wydawały, one BYŁY bardzo znajome. Taki sam
medalion spoczywał na jego szyi ukryty pod koszulką, a drugi w jego kufrze.
Dostał je od Istoty. Chłopak znowu popatrzył na ten większy. Kule czterech
żywiołów, uwięzione w czterech listkach koniczyny jaśniały swoim światłem. Po
raz kolejny zachwyciło go piękno i bogactwo barw, a także doskonałość kształtu.
- Wystarczy go tylko dotknąć.
Anne niepewnie musnęła go palcami. Zielona kula błysnęła, a
w rękach zdumionej dziewczyny pojawił się fioletowy tulipan. Marco zadowolony,
po chwili bawił się szarym obłoczkiem powietrza, a Carolaine iskierkami ognia.
Nie zdziwiło Pottera, że bliźniacy byli magami wody - ten żywioł pasował do
nich idealnie.
Gdy Harry dotknął klejnotu stało się coś, co tylko on
przewidział. Artefakt cały zabłysnął.
- Och! - Wyrwało się Adrianowi, a Carolaine z zazdrością
powiedziała:
- Ale ty to masz dobrze.
- To naprawdę niezwykłe, że chłopak ma tak potężną moc. To
wydaje Ci się super, ale dopiero jak nauczysz się kontrolować wszystkie
żywioły, a zapewniam cię, że nie jest to takie proste.
- A ty ile masz żywiołów?
- Trzy: Wodę, ogień i powietrze. Ok, ale dość tego gadania.
Aby połączyć się z żywiołem musicie bardzo się skupić na tym. Gdy go
poczujecie, będziecie mogli zacząć naukę posługiwania się nim. Ci, którzy mają
ich więcej muszą powtórzyć tą operację kilka razy.
Adrian nagle zapłonął ogniem, a mimo to nic mu się nie
stało.
- Spróbujcie to ze swoimi żywiołami - polecił im.
Rozdział 12: Koniczyna żywiołów