Z błogiego snu wyrwał go osobliwy dźwięk. Wstał i zaczął się
rozglądać, szukając źródła tajemniczego dźwięku. Salonik urządzony był
elegancko, w ciemnych kolorach.
- Widzę, że obudziły cię rosceuxy - powiedział Addy wchodząc
do pomieszczenia z dwoma filiżankami herbaty.
- Rosce... CO?
- Rosceuxy to niezwykle mroczne, zarazem wspaniałe ptaki. Na
wolności żyją tylko w tym mieście. W pewnym sensie są podobne do feniksów, ale
znacznie piękniejsze i mądrzejsze. Odżywiają się nektarem szkarłatnych róż.
Niekiedy ptak chce zostać własnością czarodzieja. To niesamowity zaszczyt dla
niego. Ale to bardzo rzadko niestety. Mnie nie wybrały - dokończył smutno.
- Mają wspaniały głos.
- Racja. Ich śpiew jest wręcz urzekający.
Chłopak wyjrzał przez okno. Przez moment myślał, że to sen.
Za oknem rozciągała się wspaniała brukowana uliczka, przy której stało kilka
domów. Dookoła niej rosły wspaniałe, nieznane mu wcześniej rośliny. Niezwykle
postrzępione, czerwone liście, bardzo wysokich drzew lśniły. Po nich pięły się
przypominające ziemskie, jednak znacznie piękniejsze róże. Na wspaniałej
ciemnozielonej łące rosło wiele kwiatów podobnych do orchidei. W oddali
znajdowało się miasto, które ani odrobinę nie przypominało ludzkiego miasta. Z
resztą nim nie było. Domy stały blisko siebie, wszędzie rosły niezwykle krzewy
i drzewa. Nad Mrocznym Miastem górował wspaniały zamek, dużo lepszy niż
Hogwart. Po drugiej stronie znajdował się też zamek, ale dużo mniejszy i
skromniejszy. Za nimi znajdowało się siedem wspaniałych jezior, otoczonych
ogrodami i parkami, których Harry z stąd nie mógł zobaczyć. Popatrzył w górę. Kolejny
szok. To, co ujrzał zaskoczyło go jeszcze bardziej. Zamiast słońca była jakaś
niebieska gwiazda, a obok niej cztery mniejsze. Jaśniały one złoto-niebieskim
światłem. Identycznym jak słońce, ale jakimś innym, mroczniejszym.
Chłopak nie mógł z siebie wydusić ani jednego słowa.
Zachwyciło go to cudowne miasto. Już rozumiał, o co chodziło Addy'emu, gdy
mówił, że słowa go nie opiszą.
- Wiem, co czujesz - przywołał go do życia Henk. - To
niesamowite, prawda?
- Taaak.
- Jeśli chcesz, mogę cię oprowadzić po mieście.
- NAPRAWDĘ? O tym tylko marzę.
- Ale dopiero po przemianie, czyli wieczorem.
- Na czym ona polega?
- Osobiście nigdy nie widziałem przemiany abchina. Jednak
sporo na ten temat czytałem. Po prostu nagle poczujesz niesamowity ból. Wtedy
podam ci specjalny eliksir. Zapadniesz na kilka godzin w śpiączkę, podczas
której spotkasz się z Istotą. A później się obudzisz i pójdziemy na miasto. Ok?
- Co to jest ta Istota?
- Ja nie wiem. Podobno spotykają ją Abchini, ale każdy nic o
niej nie chce powiedzieć, bo jej obiecał, że nie powie. Musisz na nią uważać.
Jedyne, co na ten temat wiemy to to, że poddaje każdego próbie. I... Wiele z
nich tej próby nie przeżyło. Niestety, ale tobie na pewno się uda.
- Świetnie - mruknął. - A kiedy zajdzie ta przemiana?
- Z moich obliczeń wynika, że o 9:46. Teraz jest 8:12. - Po
chwili milczenia wrzasnął: - Ale ze mnie głupek! - Uderzył się w głowę. -
Przecież dziś masz urodziny. Byłbym zapomniał.
- Ja sam też. Przez tą całą przemianę - przyznał się.
- Abchodo lamun -
szepnął i znikąd pojawił się pokaźny stos prezentów. - Wszystkiego najlepszego.
- Wszystkie dla MNIE?
- Tak. Część od twoich przyjaciół, a kilka od Rady Bractwa
Mroku. To coś w rodzaju paczki powitalnej. I prezent oczywiście ode mnie.
- Ile masz lat?
- Czterysta sześćdziesiąt pięć – odpowiedział z uśmiechem.
- Z tego, co mówisz wynika, że jesteście...
- Miałem się nie wygadać. Cóż. Jak już to zrobiłem to ci
powiem prawdę. Po inicjacji będziesz nieśmiertelny, a po 25 roku życia twoje
ciało nie będzie się starzeć. Ale pamiętaj, że nadal jedna avada i kaput. A
nawet, jeśli byś umarł, a nie sądzę, że ci się to szybko przytrafi, to po
śmierci możesz wybrać: mieszkać w Mrocznym Mieście jak zwykły człowiek, na
Ziemi, jako niematerialny lub iść tam gdzie wszyscy ludzie idą po śmierci: do
Krainy Umarłych. Oczywiście są portale i możesz przemieszczać się między tymi
miejscami ile chcesz.
- Czym się różnią żywi mieszkańcy Miasta od tych...
Martwych? - Chłopak w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin usłyszał już
tyle szokujących wiadomości, więc i to go nie zdziwiło.
- Ciemnoniebieska poświata. Ale umarło ich w ciągu ponad
1000 lat istnienia Bractwa tylko 28, w tym 17 opuściło nas na dobre. A teraz
może rozpakujesz prezenty?
Harry'emu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Wziął
pierwszą w brzegu paczkę. Okazało się, że jest ona od Hagrida. W środku
znajdowały się życzenia, domowej roboty ciasteczka i książka: "Magiczne
Zwierzęta, Które Wyginęły". Druga skrywała sweter od pani Weasley i domowy
tort. Trzecia książki od Rona i Hermiony:
"Jak powalić
brygadę uderzeniową Ministerstwa Magii jednym gadżetem Weasleyów" i
"Oklumencja dla opornych". Domyślił się, która jest, od kogo. Od
Zakonu otrzymał osiem ksiąg z cyklu "Obrona przed ciemnymi mocami" i
prośbę o powrót do kwatery. Widząc ją tylko parsknął śmiechem. Następna paczka
zawierała duży zestaw gadżetów ze sklepu Weasleyów i kartkę:
Harry!
W dniu urodzin życzymy
Ci tego, co sam sobie życzysz. Aby nikt już Twoim życiem nie sterował i abyś
nie dał się złapać profesorowi Dumbledore'owi i naszej mamie, która nawiasem
mówiąc czuje się odpowiedzialna za Twoją ucieczkę. Specjalnie dla Ciebie
przygotowaliśmy książkę, którą wysłał Ci Ron i "Zestaw Uciekiniera",
które wprowadziliśmy na rynek i są najczęściej kupowanymi przedmiotami na
Pokątnej, czyli krótko mówiąc: zbijamy na tym fortunę.
Trzymaj się!
Fred i George
- Super! Też sobie taki kupię - powiedział wampir oglądając
sprzęt. - Co prawda nigdzie nie uciekam, ale coś takiego zawsze się przyda.
Następnie Harry rozpakował futerał na różdżkę od Ginny,
magiczną mapę Londynu od Remusa. Zostały mu już tylko przedmioty od członków
rady. Znalazł tam: księgi z zaklęciami, łuk, krótki miecz, pokrowiec na
różdżkę, dużo ładniejszy niż ten od dziewczyny i kilka innych drobnych rzeczy,
potrzebnych mu podczas szkolenia. Jako ostatnie otworzył purpurowe pudełko. W
środku znajdował się srebrny sztylet. Oczywiście podarował mu go wampir.
- Dziękuję - zwrócił się do niego. - Piękny.
- To drobiazg.
Nagle Harry zaczął się strasznie trząść i krzyczeć. Addy od
razu zorientował się, co się dzieje. Siłą wlał mu specjalny eliksir. Chłopak
przestał reagować. Zapadł w śpiączkę.
Wampir szybko przeniósł go na łóżko. Miał nadzieje, że
przeżyje. Teraz poczuł trochę wyrzuty sumienia, że nie powiedział mu o wadach
przemiany. Niestety nie mógł mu tego powiedzieć przed przemianą. Rada mu tego
surowo zabroniła. A rozkazów rady nie wolno lekceważyć.
Rozdział 6: Rosceuxy i prezenty.