niedziela, 22 stycznia 2012

Rozdział 32: Hogwart

Od tego rozdziału już nie sprawdzam błędów - myślę, że ich już nie ma. Jednak jeśli takie znajdziecie, napiszcie mi o tym w komentarzu, a je poprawię ;)
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli :D

W tafli otaczającego Hogwart jeziora odbijało się rozgwieżdżone niebo. Mimo, że ciemne chmury chwilowo zasłaniały księżyc było jasno. Niezliczona ilość gwiazd oświetlała przerażonych Pierwszorocznych, wedle tradycji płynących łódkami do zamku.
I właśnie wtedy, gdy już zbliżali się do brzegu, coś zaczęło się dziać. Ni z tond ni z owąd pojawiło się dziesięć, czarno ubranych i zamaskowanych postaci na miotłach. Zaczęło się istne piekło. W kierunku przerażonych jedenastolatków leciały różnokolorowe promienie. Przeważały czerwone, ale zdarzały się też zielone. Wybuchła panika. Dzieci krzyczały i piszczały. Roztropniejsi kładli się na dnach łódek, pod ławkami, a głupsi nic nie robiąc, wpatrywali się z przerażeniem na atakujących lub nawet skakali do wody, zapominając, że nie umieją pływać. Hagrid też nic nie robił. Z przerażeniem w oczach przypatrywał się tej rzezi, całkowicie sparaliżowany. Zaklęcia odbijały się od niego, nawet nie raniąc. W końcu jednak pół olbrzym opamiętał się i krzyknął bardzo głośno:
- POMOCY!!! ŚMIERCIOŻERCY NA MIOTŁACH NAS ATAKUJĄ!!!
Przez moment nic się nie działo, ale chwilę później na każdej z łodzi dosłownie wybuchło białe światło i na każdej z łodzi aportowały się po dwie osoby w jasnych szatach. Część atakowała śmierciożerców, a reszta ratowała dzieci. Niestety dla kilku z nich na ratunek było za późno. Nawet najsilniejsza biała magia nie przywróci martwych do życia. I tak zwolennicy Voldemorta pod nosem Dubledore’a i Magów Światła po raz pierwszy zaatakowali Hogwart. (Należą im się gratulacje za inwencję twórczą. Świetny pomysł z tymi miotłami – na ziemię Madzy Światła rzucili zaklęcia zabezpieczające, ale nie pomyśleli o powietrzu, otaczającym szkołę. – komentarz autorki)

A tymczasem w Wielkiej Sali starsi uczniowie siedzieli i czekali. Zastanawiali się, co się stało z Pierwszorocznymi. Nowi uczniowie zazwyczaj przybywali kilka minut po tych starszych, a dziś było inaczej. Minęło pół godziny i nic. Ani słychu, ani widu. Harry cicho szeptał o czymś z przejęciem z Danem, a niezadowolony Marco siedział obok swojego kuzyna Dracona przy stole Slitherinu. Tiara Przedziału nie posłuchała próśb Księcia Mroku i nie przydzieliła go do Gryfonów. Gdy zapytał się, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała, że jest prawie stu procentowym Ślizgonem i nigdzie indziej się nie nadaje.
Na razie Madzy Światła nie zwrócili uwagi na ich odmienne aury i mieli spokój. Wiedzieli jednak, że nie potrwa on długo. Nagle niezwykle wyczulony na magię umysłu Potter poczuł „telepatyczną wiązkę”, jak nazywał potocznie to dziwne zjawisko w myślach. Ktoś w tym pomieszczeniu rozmawiał z kimś telepatycznie i chłopak wiedział, że to nie jego przyjaciele, bo znał ich „wiązki”. Ta była jakaś inna, jaśniejsza i delikatniejsza. Nie rozpoznawał jej. Postanowił bez chwili zastanowienia włamać się do tego umysłu i podsłuchać, o czym rozmawiają. Użył dość silnej i słabo wykrywalnej magii, ale nie tej najlepszej, na poziomie arcymistrzowskim, bo nie chciało mu się marnować niepotrzebnie energii.
Zdał sobie sprawę, że popełnił błąd dopiero wtedy, gdy poczuł bardzo silne wypchnięcie z umysłu. Tylko dzięki długiej praktyce z Sarą, nie przeleciał na drugi koniec Sali i nie walnął głową o ścianę, co zamierzała zrobić osoba wywalająca intruza. Zamiast tego tylko trochę się zachwiał, ale i to szybko zamaskował ziewnięciem. Zerknął na stół nauczycielski, skąd wyczuł energię. Zdezorientowana dowódczyni Magów Światła rozglądała się po Sali, szukając czegoś, a raczej kogoś. Od razu zorientował się, że była to ona. „Ale jestem głupi” – pomyślał sobie. – „No to już po mnie! Po co ja pchałem się jej do umysłu?” Zastanawiał się też czy nie zdemaskuje go po uczcie. Wiedział, że istniały takie zaklęcia, którymi można było sprawdzić, kto próbował ci dostać się do umysłu.
Blondynka przestała rozglądać się po Sali i zaczęła szeptać coś do Dubledore’a. On momentalnie zbladł, a później kilka razy pokiwał głową. Nagle dyrektor wstał i przemówił:
- Niestety, ten rok szkolny musimy zacząć od przykrego komunikatu. Śmierciożercy zaczaili się przy granicach szkoły i zaatakowali Pierwszorocznych, którzy byli bez ochrony – mój błąd. Na szczęście pomoc szybko nadeszła, bo Madzy Światła stojący przed szkołą, usłyszeli wołanie o pomoc Hagrida i ruszyli na ratunek. Teraz leczą rannych i niestety… - Tu przerwał na chwilę i popatrzył smutno po Sali. – Szukają ciał zabitych. Już znaleźli trzy, ale może być ich więcej. Nowi uczniowie zostaną przydzieleni do domów jutro, gdy wszyscy zostaną uleczeni. – Gdy to powiedział większość osób momentalnie zbladło, a kilka zaczęło cicho łkać. Harry nie spodziewał się tego. „Przecież jest wojna. Jak Dumbledore mógł być taki głupi i puścić na jezioro te dzieci bez jakiejkolwiek ochrony?!” – myślał. Jego przyjaciele podzielali jego zdanie. A tym czasem Albus kontynuował:
- Wiem, że to wielka tragedia, ale trzeba dalej żyć. Trwa wojna i musicie przyzwyczaić się do śmierci – w momencie, gdy staruszek to powiedział abchin niemal wybuchnął śmiechem. „Co on mówi? To tylko pogarsza sytuację!” – myślał. I rzeczywiście na twarzach wielu uczniów w tym momencie wymalował się szok i rozpacz. Jakby tego nie widząc dyrektor uparcie mówił dalej: - Witam was wszystkich na kolejnym roku nauki w Hogwarcie. Zanim zacznie się uczta chciałbym przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu nadal jest ZAKAZANY i w tym roku za to przewinienie będą jeszcze cięższe kary. Po za tym cisza nocna obowiązuje od godziny 22, a od 21 nie wolno chodzić samotnie po zamku. Czy to jasne? – zapytał patrząc na Granger, Wesleyów (Rona i Ginny) i Pottera. Ten ostatni uśmiechnął się bezczelnie. Albus znowu udawał, że tego nie widzi i mówił dalej. – W tym roku szkolnym doszło kilka nowych przedmiotów i chciałbym wam przedstawić nauczycieli od nich, a także nowych od Zielarstwa i OPCM. Profesor Ivonne Snape zastąpi profesor Sprout, która odeszła na zasłużoną emeryturę. – „Czarnowłosa jędza”, jak Harry w myślach ją nazywał, wstała i kiwnęła głową, uśmiechając się przy tym wrednie. – Z racji, że w tym roku podwojono ilość godzin Obrony przed Czarną Magią nauczycieli tego przedmiotu będzie dwóch. Profesor Ksenofilius Steans będzie nauczał roczniki jeden do cztery, a profesor Leon Antio pięć do siedem – gdy mówił to najpierw skłonił się siwowłosy staruszek, w jasnych szatach, siedzący obok Snape’a, a później jego sąsiad, krótko obcięty blondyn. Oboje byli Magami Światła. – Cassandra Diego będzie uczyła roczniki 6 i 7 sztuk walki – tu kiwnęła głową owa blondynka – dowódczyni Ochrony Zamku. Reszta nowych nauczycieli siedziała przy stole „białych”. Gdy dyrektor wyczytywał ich, po koli się kłaniali. Ich nazwiska nic Potterowi nie mówiły.
I w końcu nadeszła długo wyczekiwana przez wszystkich uczta. Na stołach pojawiały się najróżniejsze potrawy. Uczniowie zaczęli pochłaniać duże ilości kiełbasek, udek, sałatek, jajek w majonezie, indyków w sosie musztardowym, puree ziemniaczanych i innych pyszności. Dopiero, gdy zaspokoili pierwszy głód zaczęli rozmawiać.
 - Jak myślicie, w jaki sposób śmierciożercy dostali się tak blisko szkoły? – zapytał Ginny, kończąc jeść omlet po węgiersku.
- Nie. Mum. Pomyjęciea. – odpowiedział jej Ronald między kilkoma gryzami kurczaka.
- Mnie martwi, że bezkarnie zabili kilku uczniów, tuż pod nosem dyrektora. Gwarantował wszystkim uczniom bezpieczeństwo, a teraz to – wyraziła swoją opinię Hermiona.
- Tego nikt się nie spodziewał – mruknął Neville, a Harry mu przytaknął.
- Faktycznie. Dumbledore powinien mieć więcej oleju w głowie. Teraz ma nauczkę i nad wszystkim zastanowi się dwa razy – powiedział Dean.
- Racja. A po za tym ci Madzy Światła to naprawdę potężne istoty. Kiedyś czytałam o nich w bibliotece. Chciałabym być jednym z nich, ale nie przyjmują do siebie zwykłych śmiertelników – wyżaliła się Hermiona.
- Że Ccho? – zapytał Ron z pełnymi ustami sałatki.
- Nie mów z pełnymi ustami, Ronaldzie – oburzyła się Miona na swojego chłopaka.
- Kim jest ten mały, dziwny gościu obok Hagrida? – odezwał się po raz pierwszy Dan, który wcześniej był zajęty wpatrywaniem się w Hermionę. Oczywiście, jej chłopak tego nie zauważył, bo ciągle tylko jadł.
- To nauczyciel zaklęć. Jest naprawdę sympatyczny i dobrze uczy – odezwała się Hermiona i szybko się zarumieniła, bo Nocny Elf popatrzył jej prosto w oczy.
- Nie sprawia wrażenia zbyt inteligentnego – mruknął Daniel, nadal patrząc na brązowowłosą. Abchin, który przysłuchiwał się tej wymianie zdań, uśmiechnął się. Szepnął kilka słów do Danny’ego, siedzącego pod stołem. Dennis uśmiechnął się wesoło i odpowiedział coś telepatycznie przyjacielowi, który zaśmiał się cicho.
Powoli uczta dobiegała końca. Opiekunowie zaczęli swoim uczniom rozdawać Plany Lekcji. Harry znudzony zerknął na swój:


Jutro miał sześć lekcji: Transmutację, Zielarstwo, Zielarstwo, Białą Magię, Językoznawstwo, Alchemię i Starożytną Magię. „Nie jest tak źle. Podczas szkolenia było dwa razy tyle i jakoś wytrzymałem” – pocieszał się. Jak się okazało bliźniacy mieli jeszcze gorzej, bo oni zapisali się na dwa przedmioty więcej. No, ale oni przedmiotami dzielili się na połowę. Natomiast inni uczniowie zaczęli jęczeć i narzekać. Nawet zdenerwowana Hermiona mruczała pod nosem: „Kiedy ja zdążę zrobić wszystkie czapeczki dla skrzatów? Mało czasu, mało…”
- Dobra, zbieramy się – powiedział Potter do Dana i Neville’a. Obaj wstali od stołu i poszli za nim. Blisko nich leciał też na miotle niewidzialny Danny. Pokój wspólny Gryffindoru spodobał się bliźniakom. Po pobieżnym rozglądnięciu się po nim udali się jednak do dormitorium, bo nawet oni byli zmęczeni tym długim dniem. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że szósty rok podzielono na dwie grupy, bo w szóstkę nie zmieściliby się w jednym pokoju. Mogli też wybrać kto chce być z kim. Tak, więc, gdy cała trójka weszła do świeżo odnowionego pokoju na szczycie wieży, od razu na drzwiach pojawiły się tabliczki z ich nazwiskami, a przy łóżkach kufry. Zaraz za nimi wszedł Dennis, który od razu doczarował sobie łóżko przy oknie, po czym położył się na nim i padnięty zasnął. Wykończyło go utrzymywanie przez cały dzień na sobie bardzo silnego zaklęcia niewidzialności, więc nic dziwnego, że mu się tak stało.
Natomiast reszta od razu zaczęła dostosowywać sypialnię do swoich potrzeb. Po kilkunastu minutach to miejsce było nie do poznania.
Na czarnej, marmurowej podłodze leżał szaro-granatowy, puszysty dywan, przyjemny w dotyku. Przy granatowej ścianie stały cztery, wygodne łóżka. Między nimi znajdowały się eleganckie  szafki nocne. Dwa okna zasłaniały stalowe zasłony. Przy drzwiach stała jedna, wielka szafa, a na środku duży stół z pięcioma krzesłami. Na nim położyli wazon z magicznymi różami. W rogu Dan dla żartów wyczarował wielkie akwarium z piraniami i egzotycznymi roślinkami, ale po chwili namysłu, zgodnie postanowili je zostawić. Jedynym znakiem, że mieszkają tu Gryfonowie był olbrzymi obraz z lwem, wiszący nad małym kominkiem. Nie wyczarowali więcej półek, bo ich po prostu nie potrzebowali. Wszystkie prywatne rzeczy, jak na przykład książki, czy bronie trzymali w swoich mieszkaniach, w Mrocznym Mieście. Jednym ruchem ręki mogli je przywołać.
- Pięknie – podsumował Neville i poszedł zrobić jeszcze kilka poprawek w łazience. Natomiast abchin rzucił kilka czarów zabezpieczających, aby uniknąć wizyty nieproszonych gości.



2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super! Najdłuższy rozdział na tym blogu ;-) Błędów jakoś nie zauważyłam ;D
Czekam na nn ;]
Czarna.

Kruk pisze...

Challenge Accepted
****
#1. Ni z tond ni z owąd -> ni stąd ni zowąd
#2. Slitherinu -> Slytherinu
#3. Tiara Przedziału -> Tiara Przydziału
#4. Dubledore’a -> Dumbledore'a

Madzy Światła <- Zastanawiam się czy nie powinno się ich odmieniać jako Magowie Światła...
Ot, zagwozdka...

***
Idę dalej...