sobota, 11 lutego 2012

Rozdział 46: Pojedynek


Jestem stanowczo za dobra dla Was... Miłego weekendu :D

- Nie udało ci się, Tom – powiedział spokojnie Dumbledore do Voldemorta. Dwaj potężni czarodzieje stali naprzeciwko siebie na zniszczonym, kamiennym dziedzińcu.
- Może i nie zdobędę Hogwartu, ale zabiję ciebie – odkrzyknął czarnoksiężnik.
- Niczego się nie nauczyłeś. Dobro zawsze zwycięża! – odparł Albus.
- Jesteś głupcem! – warknął Lord i zaatakował go. Rozpoczął się najważniejszy pojedynek bitwy. Wszyscy dookoła przestali walczyć i zaczęli się przyglądać potyczce tych dwóch, wspaniałych magów. Miotali w siebie coraz silniejszymi klątwami. Żaden nie chciał ustąpić. Z czasem Czarny Pan zaczął używać tylko i wyłącznie Avady Kadavry. Dumbledore ciągle uskakiwał i kontratakował przeciwnika słabszymi klątwami.
- Zabawne – mruknął tylko Sami – Wiecie – Kto. – Czymś takim mnie nie pokonasz.
- W odróżnieniu od Ciebie, ja nie nienawidzę całego świa… - niestety w momencie, gdy starzec skupił się na wypowiedzeniu riposty, nie zauważył pod nogami dużej cegły. Przewrócił się. Riddle natychmiast wykorzystał okazję.
- Avada Kadavra – szepnął i ugodził klątwą dyrektora Hogwartu. Podszedł do zmarłego i kopnął go w głowę, okazując całkowity brak szacunku.
- Żegnaj Dumbledore – powiedział. – Szlamy wkrótce zrobią zbiórkę pieniędzy na twój pomnik. – Voldemort pochłonięty zwłokami Albusa nie zauważył pojawienia się przed nim Księcia Mroku.
- Już dość złego wyrządziłeś ludziom – odezwał się do niego pewnym głosem Marco. – Czas dać kres twoim wybrykom – powiedział i rzucił w niego silnym, starożytnym zaklęciem. Nie docenił szybkości czarnoksiężnika, który w ostatniej chwili odskoczył i posłał w jego stronę klątwę zabijającą. Mariusz zwinnie się uchylił i odwzajemnił tym samym. Zrobił to tak szybko, że Czarny Pan nie zdążył się odsunąć. Umarł.
- Zwycięstwo! – krzyknął ktoś i dookoła wybuchły oklaski dla księcia.
Ostatni śmierciożercy zaczęli uciekać ile sił w nogach. Srebrny Zakon także się ewakuował.
- Łapać ich – krzyknęła bardzo głośno skądś królowa Magów Światła i wszyscy opamiętali się.
Tymczasem na Wieży Astronomicznej nadal leżało wyglądające na martwe ciało Abchina. Cassandra nadal nad nim stała. Obiecała władcom, że go popilnuje. Mimo, że poznała tego mężczyznę dopiero kilka dni temu, czuła się z nim związana. Nie wiedziała jednak jak mu pomóc. Był przecież mrocznym stworzeniem i każdy eliksir, któryby mu podała, tylko by zaszkodził. Nie znała też i nie potrafiła używać czarno magicznych zaklęć uzdrawiających. Westchnęła. Czuła się bezsilna.
***
Harry obudził się na jakiejś łące. Leżał na trawie, a dookoła kwitły kwiaty. Jednak ten wspaniały, rozciągający się przed nim widok psuła stojąca nad nim Istota.
- Witaj, Harry – powiedziała.
- Dlaczego mnie tu znowu sprowadziłaś? – zadał od razu pierwsze pytanie, które przyszło mu na myśl.
- Pamiętasz, że złożyłeś mi obietnicę posłuszeństwa ? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tak – westchnął zirytowany.
- Od teraz możesz zabijać – oświadczyła. Zdenerwowała go tym. Ciągle się nim bawiła. Raz mu czegoś zabraniała, a później pozwalała na to. Nie wiedział co o tym myśleć.
- Sprowadziłaś mnie tu tylko po to, aby mi to powiedzieć? – warknął. Być może w tej chwili przyjaciele potrzebowali jego pomocy, a on leżał nieprzytomny.
- Nie. W tej chwili, na Ziemi Marco zabija Voldemorta. Dotycząca ciebie przepowiednia się  nie wypełniła. Jednak to dopiero początek… Wkrótce stanie się coś bardzo złego, a ty otrzymasz nieoczekiwaną propozycję. Masz ją przyjąć. A później musisz bardzo uważać. Nie ufaj wszystkim osobom z twojego otoczenia. Pamiętaj, że białe nie zawsze jest białe, a czarne może mieć różne odcienie . Strzeż się.
- O co chodzi? Co się stanie? – zaniepokoił się nie na żarty.
- Dowiesz się o wszystkim we właściwym czasie. Niektóre złe rzeczy muszą się wydarzyć, aby później było lepiej – powiedziała znowu bardzo tajemniczo. – A teraz wracaj na Ziemię!
- Ale… Czekaj! Nie rób znowu te… - nie dokończył. Wzrok mu się rozmył, a gdy ostrość wróciła, leżał już na kamiennej posadzce Wieży Astronomicznej. Pierwszym, co zobaczył były intensywne, pomarańczowe oczy Cassandry.
- Jak długo byłem nieprzytomny?
- Prawie godzinę – odpowiedziała. – Co ci się stało?
- Nie mogę powiedzieć. Zresztą już się dobrze czuję. Naprawdę nic mi nie jest – zapewnił ją. – A gdzie Książę Mroku? Muszę mu pogratulować zwycięstwa.
- Skąd o tym wiesz? – zdziwiła się.
- Nie ważne – mruknął i szybko się teleportował.
***

- Harry, tak się o ciebie martwiłem! – krzyknął Marco na jego widok.
- Już wszystko gra. Gratuluję pokonania Voldemorta.
- Dziękuję. Niestety zdążył przed śmiercią zabić Dumbledore’a.
- Widocznie tak musiało być – powiedział, od razu przypominając sobie dopiero co usłyszane słowa Istoty.
- To tylko był znany człowiek. Zginął niestety też jeden z naszych. Trzystu dwu letnia kobieta z Klejnotu Nauki. Ale nie będziemy teraz rozpaczać. Trzeba ją pomścić. Pomożesz mi łapać śmierciożerców? Dość sporo ukrywa się jeszcze między gruzami. Nie mogą uciec do lasu, bo Sophia zagrodziła im drogę antyteleportacyjną barierą.
- Pewnie, że pomogę – odpowiedział i razem z przyjacielem udali się na poszukiwania.
***
Błonia Hogwartu, dziedziniec i kilka ścian zamku podczas bitwy uległy całkowitemu zniszczeniu. Nie przetrwało ani jedno źdźbło trawy, żadna roślinka. Zamiast trawy i kwiatów leżały kamienie, grudy ziemi, kawałki murów, popioły i zwłoki ludzi, a także członków Srebrnego Zakonu, trolli, wilkołaków i innych stworów tego pokroju.
Jednak dzięki wspólnej pracy Magów Światła i członków Bractwa Mroku to wszystko powoli stawało się takie, jakie było przed bitwą. Jedynym, czego żadną magią nie dało się przywrócić było życie ludzkie. A podczas bitwy zginęło 681 ludzi, w tym ponad pięćset śmierciożerców. Jednak oni też mieli rodziny, przyjaciół, znajomych, którzy mieli teraz żałobę. Natomiast Srebrny Zakon rozpadł się prawie całkowicie. Jakaś setka z nich zdążyła tylko uciec. Reszta poległa w walce. Podczas bitwy życie straciło także ośmiu członków Zakonu Feniksa: Bill i Charlie Weasleyowie, Alastor Moody, Kingsley Shacklebolt, Mundungus Fletcher, Elfias Doge, Andromeda Tonks, Aberforth Dumbledore i Hestia Jones. Królowia Sophia straciła aż 31 swoich poddanych, a w Mroczne Bractwo straciło dwie osoby: Adriannę z Klejnotów Nauki i Artura z Rubinu Ciszy.
Za drzewami Zakazanego Lasu wzeszło słońce, a z nim nadzieja dla czarodziejskiego świata na lepsze jutro.



9 komentarze:

Anonimowy pisze...

genialne ;) ciesze sie ze napisalas wczesniej ;) juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału:D

kruszyna pisze...

popieram rozdział super. Już nie mogę się doczekać następnego

Camill pisze...

Dawno nie pisalem komentarza, teraz napisze super opowiadanie czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial :)

Anonimowy pisze...

Musialas, MUSIALAS zabic Charliego i Billa? Musialas? Ech, a niech cie! A tak ich lubilam... Ale wracajac do opowiadania... Teraz, po ostatnim zdaniu, bylaly swietna okazja do postawienia kropki i zakonczenia calego opowiadania. Jednak wiem, ze tak nie zrobisz. Obiecalas nam dziwne zakonczenie, prawda? Czytajac Istocie pomiedzy wierszami (tak, czuje sie dumna, ze jeszcze pamietam, ze owa tajemnicza kobieta nazywa sie Istota! *nos zadarty, a co!* ) dochodze do wniosku, ze "Wkrótce stanie się coś bardzo złego," znaczy, ze Marco umrze. W koncu nasz Ksiaze nie mial miec dlugiego zycia, prawda? A z "a ty otrzymasz nieoczekiwaną propozycję. Masz ją przyjąć," doszlam do wniosku, ze to Harry'emu oddadza tron (widzisz? To z powodu moich stuknietych pomyslów ludzie nie pytaja sie mnie o pomoc w takich sprawach!). Ale dziwie sie, skoro Harry padl nieprzytomny na ziemie to kaptur musial mu spasc albo chociaz sie osunac. A Marco do niego krzyknal: "Harry! Harry, slyszysz mnie?" W jaki niby sposób oni jeszcze nie wpadli na to, kim on jest? Albo masz jakies super-hiper wytlumaczenie albo ci przywódcy są bardziej tepi niz myslalam -.-

Zycze szczescia z nastepnym(i) rozdzialem/ami!

Sanna B. Slytherin

Anonimowy pisze...

Fantastyczny!
Oo...Znowu Istota. Strasznie mnie ciekawi kim ona właściwie jest i co chce? Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Pozdrawiam,
Lilyanne Emily

Anonimowy pisze...

czekam czekam na nastepna notke i doczekac sie nie moge :) masz bardzo fajny styl jak i koncepcje opowiadania :D

Anonimowy pisze...

Rozdział zajefajny! Kiedy kolejny ? :D
Czarna : ))

Anonimowy pisze...

Wspaniały rozdział. Trochę mi szkoda roztrzepotanej Tonks. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

Anonimowy pisze...

Nadrabiam zaległości, bo straciłam Dane z dysku i dopiero dzisiaj odnalazłam twoje opowiadanie. Jak skończę to skomentuję...


FAZA