poniedziałek, 6 lutego 2012

Rozdział 44: Szpieg



Dom, do którego przeniesiono uczniów na czas walki z Voldemortem był ogromny. Książę i jego doradca stworzyli go w zaledwie kilkanaście minut za pomocą potężnej magii mroku. Zapewnili wszystkim nie tylko wygodne mieszkanie, ale też wiele atrakcji. Część kąpała się w ogromnym basenie, inni grali w Quidditcha na boisku w wewnętrznym dziedzińcu, jeszcze inni opalali się na tarasie. 
Nie wyjawiono im, dlaczego znaleźli się w tym cudownym raju. Wiedzieli tylko, że mają tydzień wakacji. Cieszyli się odpoczynkiem od nauki. Pilnujący ich nauczyciele zostali poinformowani, co wkrótce wydarzy się w Hogwarcie. Musieli jednak być tu i opiekować się odpoczywającą młodzieżą. Bliźniacy i Neville czuwali nad wszystkim, bawiąc się i żartując z kolegami, a jednocześnie w sercu martwiąc się o przyjaciół.

Tymczasem w Hogwarcie praca trwała pełną parą. Mieli tylko jeden dzień, aby wszystko przygotować. Korzystali nie tylko z magii światła, mroku i żywiołów, ale też z pomocy Freda i George’a Wesleyów. Wiedzieli, że ich oryginalne pułapki zdezorientują Voldemorta i Srebrny Zakon. Nikt przecież nie spodziewał się użycia do obrony zamku takich śmiesznych gadżetów. Dlatego strategia Harry’ego, Marco i Sophii (królowej magów światła) była taka dobra.
Aby nie narażać słabych ludzi na pewną śmierć, większość członków Zakonu Feniksa została przydzielona do pomocy w punktach medycznych. Tylko piętnastka z nich miała uczestniczyć w bezpośredniej walce. Do wieczora wszyscy znali swoje stanowiska i obowiązki. Mogli teraz odpocząć, aby nabrać sił.

***

Tymczasem ich przeciwnicy także nie próżnowali.  Srebrny Zakon wspólnie z Voldemortem właśnie skończyli robić ostatnie poprawki strategii i zostało im tylko wysłuchać raportów dwóch szpiegów. Tak się złożyło, że było to rodzeństwo. Jednak nie wiedzieli o sobie wzajemnie. Pierwszy wszedł mężczyzna i podzielił się z nimi kilkoma fałszywymi informacjami, starannie dobranymi przez Dumbledore’a. Po nim weszła siostra, która złożyła całkiem odmienny raport.

- Wygląda na to, że jeden z was jest podwójnym agentem. Tylko kto? – zapytał Czarny Pan.
- Najlepiej zabić ich obu, mój panie – doradziła Bellatrix.
- Zapewniam cię, że nasza kobieta mówi prawdę – powiedział mistrz srebrnych do Sami – wiecie – kogo. – Złożyła mi przysięgę wierności, którą przypieczętowała własnym życiem. Nie może kłamać w mojej obecności.
Czarnoksiężnik zamyślił się, a po chwili zwrócił się do Snape’a:
- Tyle lat oszukiwałeś mnie, Severusie. Ale teraz wszystko wyszło na jaw. Nie zasługujesz na szybką śmierć, o nie! Zginiesz w męczarniach! Accio – ostatnie słowo szepnął i przywołał różdżkę czarnowłosego. Nie wiedział, że on ma jeszcze jedną. Mistrz Eliksirów szybko ją wyciągnął i rzucił zaklęcie aportacyjne. Nic się jednak nie stało.
- Są tu bardzo silne bariery zabezpieczające. Stąd nie uciekniesz – powiedział mu ze złośliwym uśmieszkiem Voldemort.

***

Harry siedział w Wielkiej Sali i pił nektar pomarańczowy. Trwała teraz kolacja, po której wszyscy mieli iść odpocząć przed bitwą. Dzięki zaklęciom szpiegującym wiedzieli, że atak nastąpi dokładnie o szóstej rano.
Nagle usłyszał wiadomość telepatyczną od Gammosa:
~ Ten paskudny czarnoksiężnik odkrył, że Severus Snape jest szpiegiem. Torturował go, a potem prawie martwego odesłał do lochów. Mężczyzna do rana nie przeżyje.
~ Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?
~ Właśnie się dowiedziałem. Wcześniej byłem zajęty czymś innym. Przepraszam.
~ Muszę go jakoś stamtąd wyciągnąć. Ten gościu jest ważny dla Dumbledore’a. Cześć.
- Trzymaj się i uważaj, aby cię nie przyłapali.
Potter szybko dopił nektar i odszedł od stołu. Nadal był w ciele abchina. Gdy tylko opuścił salę, teleportował się. Użył potężnej magii mroku, aby złamać bariery Srebrnego Zakonu. Wiedział, że wkrótce się zorientują i musi szybko działać. Znajdował się przecież w najpilniej strzeżonej siedzibie Voldemorta.

Rozejrzał się dookoła. Był w ciemnej celi, a na podłodze leżał nieprzytomny Snape. Mężczyzna umierał. Czuł to. Chłopak chwycił go i deportował się.
Tym razem wylądował w mieszkaniu nauczyciela. Zdziwiony zauważył, że znajdowało się ono w mugolskiej części Londynu. Szybko położył poszkodowanego na kanapie i zaczął robić szybki bilans. Wystarczyło kilka prostych ruchów dłoni i zaawansowanych zaklęć, aby dowiedzieć się, że jego nauczyciel dostał siedemnastoma klątwami, w tym jedną mroczną. Harry zdziwił się, że jeszcze żył i oddychał. To było wręcz nienaturalne, jednak abchin nie miał teraz czasu na roztrząsanie tego dziwnego zjawiska. Zaczął powoli neutralizować skutki kolejnych klątw, rzucać bardzo trudne zaklęcia lecznicze i męczące czary odbudowujące organizm. Wyleczył obrażenia wewnętrzne, a także skutki psychiczne cruciatusów. Udało się jednak. Pół godziny później cały i zdrowy profesor Snape otworzył oczy. Harry podał mu szybko ulepszoną wersję eliksiru regenerującego. Mężczyźnie powoli zaczęły wracać wspomnienia. Wybraniec uśmiechnął się do niego.

Z PERSPEKTYWY SEVERUSA SNAPE’A:
Czuł się źle. Umierał. Czarny Pan… Nie! Teraz już Voldemort. Tak… Voldemort i te istoty torturowali go. Wiedział, że jego organizm nie ma siły już walczyć, że zaraz umrze. Mdlejąc pomyślał sobie: „To koniec.”
Czuł… Tak! On znowu czuł… Zdziwiony zauważył, że było to przyjemne ciepło. Było mu tak dobrze. Powoli przytomność wracała, a ktoś wmusił w niego jakiś eliksir, który z trudem przełknął. O ile to możliwe poczuł się jeszcze lepiej. Tak dobrze nie było mu nigdy. Czyli już umarł i był w raju? Czy zasłużył sobie na niego?
Nagle zauważył, że może już otworzyć oczy, co natychmiast uczynił. Ujrzał pochylającego się nad nim fioletowookiego mężczyznę z długimi, brązowymi włosami. Nieznajomy uśmiechnął się do niego i powiedział tak swobodnie, jakby dobrze go znał:
- Jak samopoczucie?
- Dobrze – odpowiedział szczerze, zastanawiając się czy przypadkiem to nie sen. – Co się dzieje? Skąd u licha wziąłem się we własnym mieszkaniu? – zapytał zdenerwowany.
- Odnalazłem, uleczyłem i tutaj przeniosłem pana – odparł prosto.
- Ale JAK? – nadal nic nie mógł zrozumieć Snape. Brunet westchnął i zaczął tłumaczyć mu, jak małemu dziecku:
- Jestem doradcą księcia mroku, którego bractwo pomaga zakonowi. Proste? Posługuję się znacznie potężniejszą od ludzkiej magią. Jasne? Dzięki niej znalazłem pana, uleczyłem i dostałem się do tego mieszkania. Banalne? 

Oszołomiony Severus, nie wiedząc jak zareagować i co powiedzieć mruknął tylko:
- Dziękuję.
- Nie ma za co. To była drobnostka. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Ten eliksir, który mi podałeś. Co to było?
- Ulepszona wersja eliksiru leczniczego – odpowiedział. - Nie jest pan w stanie go zrobić – dodał, jakby czytając mu w myślach. Nauczyciel obdarzył go wściekłym spojrzeniem.

KONIEC PERSPEKTYWY SEVERUSA SNAPE’A

Jest dobrze! A nawet bardzo dobrze, skoro humorek wrócił profesorowi.
Potter uśmiechnął się do niego i powiedział:
- Wiem, że jest pan mistrzem eliksirów, ale to za mało. Proces ważenia jest zbyt skomplikowany, jak na pana możliwości, a składniki niedostępne dla normalnych ludzi. Widzę, że dobrze pan się czuje, więc moja obecność jest tutaj zbędna. Do zobaczenia. Mam całą masę spraw do załatwienia.
Chwilę później Potter pojawił się w gabinecie dyrektora Hogwartu.

Ten tylko wzdrygnął się na jego widok, ale o nic nie zapytał.
- Voldeomort odkrył, że Snape jest zdrajcą. Torturował go i prawie zabił, ale odbiłem go i wyleczyłem. Nie pytaj jak, bo i tak nie powiem. Jest już w pełni sił i pewnie wkrótce się tu zjawi.
- Dziękuję.

- Mam jeszcze jedną wiadomość. W szkole jest przeciek. Siostra Snape’a, Ivonne należy do Srebrnego Bractwa. Trzeba ją natychmiast zlikwidować.
- Zgadzam się, konieczne jest… - nie zdążył dokończyć zdania, bo ktoś zapukał, a gdy go Albus wprosił, wszedł. Była to profesor Snape. Kobieta uśmiechnęła się do starca.
- Witaj Albusie, jaki dziś piękny dzień. Widzę, że masz gościa, więc… - ona także nie dokończyła, bo abchin zareagował błyskawicznie. Rzucił w nią silnym czarem obezwładniającym. Nie miała kiedy się obronić i przewróciła się na ziemię.
- To jeden kłopot mamy z głowy – podsumował.
Przez następne godziny ciężko pracował, nadzorując innych i sprawdzając, czy wszystko gotowe. Marco był jeszcze bardziej zajęty. Ciągle wydawał różnym osobom rozkazy i dyskutował z królową magów światła. Oboje poszli spać dopiero po północy, a wstali już przed czwartą.

6 komentarze:

kruszyna pisze...

Jupi jestem pierwsza. Rozdział bomba czekam na następny z niecierpliwością:)

Anonimowy pisze...

Druga?! Kolejny rozdział super :D Oj ta nasza Ivonne nie sprawia już kłopotu jak fajnie :D Ciesze się, że Snape jednak żyje :D
Pozdrawiam.
CZarna.

Anonimowy pisze...

hej czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial ale cos dlugo sie czeka a tak mi sie podoba opowiadanie ehh :(

Anonimowy pisze...

Rozdzial OK. Juz niedlugo dochodzimy do tego miejsca gdzie przerwalas, prawda?

Sanna

Anonimowy pisze...

kiedy bedzie nastepny?

Anonimowy pisze...

Jak mogę się domyślić to spotka się on z Istotą która ma jakiś plan lub ostrzeżenie. Jednak to trochę niepokojące, że zlekceważyłaś tak ostatnią bitwę. Nie mówię tu o jakichś szczegółowych opisach ale o jakimś dreszczyku emocji który by mógł się tu pojawić.