Dziś aż trzy rozdziały ;)
Ale nie łudźcie się, że będzie tak zawsze.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.
Dochodziła godzina szósta nad ranem. W opustoszałym jeszcze pokoju wspólnym Gryfonów siedział sobie spokojnie wampir, czytając jakąś grubą książkę o zielarstwie. Nadal kochał ten przedmiot. Nie zniechęciła go do niego nawet irytująca profesor Snape.
- Co mamy dziś na pierwszej lekcji? – zapytał Harry, wchodząc do salonu.
- Rasoznawstwo – odpowiedział przyjaciel, zamykając ksiągę.
- Fatalna sprawa – mruknął Potter.
- Nie jęcz. Mi udowodnili już kim jestem. To raczej ja powinnam się denerwować, a nie ty – pocieszył go. – Idziesz na śniadanie?
- Jadłem już w mieście. A gdzie się podziali bliźniacy?
- Jak wychodziłem z dormitorium to obrzucali się nawzajem klątwami. Wolałem cichaczem opuścić pole bitwy.
- O co im znowu poszło?
- Kłócą się o to, kto dziś będzie chodził na lekcje, a kto siedział w pokoju i odrabiał zadania domowe.
- Dziwię się, że nauczyciele dotąd nie pokapowali się, że uczą dwie różne osoby. Chociażby po trochę odmiennym zachowaniu – powiedział Harry. Po chwili milczenia odezwał się Longbottom:
- Ja w każdym razie idę do Wielkiej Sali, bo nie miałem dziś jeszcze nim ustach. Idziesz ze mną?
- I tak nie mam nic ciekawszego do roboty – odpowiedział abchin i obaj skierowali się w stronę portretu Grubej Damy.
W Wielkiej Sali jak zwykle o tej godzinie było tylko kilkanaście osób. Przy stole Gryfonów siedziała tylko Hermiona.
- Cześć – mruknęła tylko na ich widok. Czytała właśnie podręcznik do rasoznawstwa, jednocześnie próbując jeść płatki owsiane.
- A ty znowu tak wcześnie wstałaś? – zapytał ją wesoło Harry. Mimo, że od czasu, gdy zaczęła chodzić z Ronem i on przeszedł szkolenie ich stosunki uległy ochłodzeniu to nadal bardzo ją lubił. Przecież nie da się nagle wymazać pięciu lat wspaniałej przyjaźni pełnej wspólnego spiskowania, skradania się nocą po zamku i wpychania nos w nie swoje sprawy. To, że znalazł teraz nowych przyjaciół nie znaczyło, że miał przestać rozmawiać ze starymi.
- Muszę iść jeszcze do biblioteki i wypożyczyć kilka książek – odpowiedziała. Była tak zaabsorbowana właśnie czytanym podręcznikiem, że nie przyszło jej do głowy zapytać: „A wy czemu tak wcześnie wstaliście?”. Przeglądała książkę jeszcze piętnaście minut, po czym wyszła z Sali. Czas mijał i zjawiali się kolejni uczniowie. W końcu przyszedł zdaje się, że Daniel i w ekspresowym tempie zjadł śniadanie. Było już późno, więc gdy tylko odłożył szklankę z niedopitą herbatą wszyscy pobiegli na lekcje. Dhampir, abchin i nocny elf w ostatniej chwili weszli do klasy. Jakiś Krukon miał właśnie zamknąć do niej drzwi.
Okazało się, że rasoznawstwa uczy ich Sophia River, którą mieli też lekcje alchemii. Teraz także nie bawiła się w jakieś przemowy powitalne i od razu przeszła do konkretów:
- Na tych lekcjach mam was nauczyć jak rozpoznać poszczególne rasy magiczne. Poznacie ich cechy charakterystyczne, a także upodobania i umiejętności. Niby sprawa jest prosta. Każdy rozpozna wilkołaka podczas pełni księżyca. Jednak w normalne dni wygląda jak zwykły człowiek. Zdaje się, że na trzecim roku nauczycielem tego przedmiotu był osobnik tejże rasy. Mieliście z nim kontakt przez cały rok i nikt prócz niejakiej panny Granger – w tym momencie ręka Hermiony podniosła się, a nauczycielka obdarzyła ją życzliwym uśmiechem – nie zorientował się kim on jest. Problem polega na tym, że inne magiczne rasy potrafią się świetnie maskować – powiedziała, po czym rozejrzała się po klasie. A następnie kontynuowała. – W tym roku będziemy omawiać rasy zwane ludzko podobnymi. Charakteryzuje je umiejętność ukrycia swoich cech rasowych i tym samym upodobnienie się do ludzi. Niech to was nie zmyla. Mimo, że wyglądają jak ludzi oni WCALE NIMI NIE SĄ. Żywią się czym innymi niż ludzie, a ich moc jest większa niż u zwykłych czarodziei. Dlaczego nie powiedziałam: Żywią się czym innym niż MY? – zapytała.
- Ponieważ pani nie jest człowiekiem? – zgłosiła się panna Granger, zadowolona, że nikt inny nie uniósł ręki.
- Nie tylko JA – odpowiedziała Sophia i uśmiechnęła się. – W tej klasie oprócz mnie znajduje się także wampir i pół wampir czyli dhampir.
Uczniowie zamarli. Tego żaden człowiek się nie spodziewał. Wiele z nich pobladło, a kilka niemal nie zemdlało.
- Co? To nie możliwe.
- Może ona robi sobie z nas jaja? – słychać było różne szepty.
- Ja nie żartuję – odpowiedziała poważnie. – Wampir i dhampir siedzą tutaj z nami.
Gdy to powiedziała przerażenie uczniów zmieniło się w panikę. Wybuchł zamęt, kilka osób opuściło ławki i skierowało się do drzwi.
- Cisza! – krzyknęła. – Nie bójcie się. Nic wam nie zrobią. Obiecali, że nie skrzywdzą nikogo. Z resztą jakby chcieli to by już to zrobili – powiedziała spokojnie. – Do końca lekcji macie czas zastanowić się i spróbować zdemaskować kolegów. Każdemu komu się uda dostanie ode mnie 50 punktów dla swojego domu. A tymczasem uczniowie – nie – ludzie im nie pomagają, ujawnią swoje cechy dopiero kiedy ich o to poproszę.
Gdy tylko skończyła mówić zaczęły się kłótnie. Każdy próbował posądzić swojego kolegę z ławki o bycie wampirem.
- Ron przyznaj się – mówił Seamus. – Zawsze byłeś taki inny i zjadałeś tony mięsa.
Z drugiej strony Sali kłócili się Ślizgoni:
- Nott, zawsze byłeś taki blady i mało jadłeś. Pamiętacie jak szybko biegł, gdy uciekaliśmy kiedyś przed panią Noris w piątej klasie? – próbował go przekonać kolega z ławki.
Tymczasem Harry i Neville wyszukiwali argumenty na to, że to Draco Malfoy jest wampirem. Mieli przy tym świetny ubaw. Ron od razu ich poparł. Hermiona natomiast rozglądała się po klasie i mruczała coś pod nosem. Nagle dziewczyna zdała sobie z czegoś sprawę. Gwałtownie podskoczyła. Wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę, a ona podniosła rękę do góry.
- Tak? – zapytała nauczycielka.
- Już wiem. To takie banalne. Zdaje się, że wampirem jest Harry Potter, a dhampirem Marco Malfoy, Teraz wszystko pasuje!
- Nie do końca – odparła nauczycielka. – Ale byłaś blisko. Nie będę więcej wasz już męczyć – powiedziała. – Wampirem jest Marco, Neville – dhampirem. Pokażcie swoje cechy.
Longbottom i Malfoy wstali i wyszli na środek klasy. Ujawnili woje prawdziwe cechy. Oboje zbledli, pojawiły się kły, włosy księcia pociemniały, a Neville’owi pojaśniały. Przez chwilę w klasie zapanowała kompletna cisza. Wszyscy byli w szoku. Pewnie trwałaby dłużej, gdyby nie zadzwonił dzwonek za przerwę.
- Na następny raz wypiszecie mi cechy wampira i dhampira, a także je porównacie. Wszystko znajdziecie w podręcznikach, koledzy także mogą wam pomóc – powiedziała.
Rozdział 40: Rasoznawstwo