Tak odpuściłam Wam te kilka komentarzy. Nowy rozdział już dawno czekał na dysku mojego laptopa . :)
Wszystkim dziękuję za komentarze i miłe słowa :) To na prawdę podnosi człowieka na duchu.
Odpowiedzi na komentarze:
kruszyna: Cieszę się, że Ci się podoba :)
Czarna: Niestety od samego początku opowiadania miałam zaplanowane, że on zginie. Niestety. Tak musiało być. Nie wszystko zawsze kończy się Happy Endem.
Sanna: Dziękuję za najdłuższy i najciekawszy komentarz :) Jak zwykle, prawie masz rację :D Carolaine
nie będzie postacią pierwszoplanową. Jeśli chodzi o bohaterów kanonicznych to rozwinę w drugim tomie wątki aż
trzy z nich. Jeśli chodzi o bliźniaków Gabinz to: Dan to skrót od
Daniel, a Danny to zdrobnienie od Denisa. Jeśli chodzi o mój styl pisania to masz rację. Bardzo się dzięki opowiadaniu rozwinął. I chyba jedyną osobą, która cierpliwie śledziła to wszytko od samego początku do końca jesteś Ty. Dziękuję.
Camil: W II tomie jeszcze nie jedno Was zaskoczy. Chociażby dwie nowe postacie kanoniczne, które nagle wplątają się w wątek główny opowiadania, a jedna dość sporo namiesza ;)
Czarna: Będzie 50 rozdziałów i epilog. A prawdopodobnie zrobię z tego trylogię :) Ale czy się uda - zobaczymy.
HP i Mroczne Miasto - tom II
Część I: Władza, miłość, przyjaciele
Dedykuję ją Sannie S. Za to, że jest ze mną od samego początku i mnie wspiera.
Rozdział 1: Początek
Jasne światło księżyca oświetlało leśną polankę. Lekki wiatr
powiewał gałęziami drzew, a w pobliżu szumiał potok. Młody mężczyzna całował
czule kobietę. Potrzebowali siebie nawzajem. W końcu, po jakimś czasie oderwali
się od siebie, wracając tym samym do rzeczywistości.
- Trzeba będzie zabrać stąd te ciała – powiedział Harry,
nadal wpatrując się w intensywnie pomarańczowe oczy Cassandry. Ich pocałunek
był taki cudowny. Gdy obejmował ją, czuł, że jest na swoim miejscu.
- Tak, masz rację – odpowiedziała. – To nie będzie łatwe… -
zaczęła, jednak nie skończyła, bo znowu w jej oczach nagromadziły się łzy.
- Ci… - szepnął Potter i cmoknął ją w policzek. – Wszystko będzie dobrze.
- A co z nami? – zapytała. – Jesteśmy z dwóch, zupełnie
różnych światów. Znam cię od kilku dni, a nie mogę przestać myśleć o tobie. W
dodatku przypominasz mi pewnego irytującego ucznia ze szkoły.
- Ci… Ja jestem tylko jeden. Teraz jednak muszę już iść.
Spotkamy się wkrótce.
-Ale jak? Nie znam nawet twojego imienia! Zdezorientowany abchin rzucił jej uważne
spojrzenie. Na jej twarzy nie znalazł ani jednej nutki fałszu. Mówiła prawdę.
- Filix – wymyślił na poczekaniu. Nie chciał, aby nabrała
podejrzeń. I tak, nie wiedział jakim cudem nie pamiętała jego prawdziwego
imienia. – Napiszę do ciebie list –
obiecał. Następnie pierwszy wziął ciało przyjaciela i rozpłynął się we mgle.
Teleportował się prosto do prywatnej sypialni księcia. W
centrum jej stało wielkie, drewniane łóżko. Wykonany z najlepszej jakości materiału mebel
stał na małym podwyższeniu. Potter położył delikatnie na nim zwłoki księcia, a
następnie wezwał za pomocą specjalnego zaklęcia całą radę. Można było to robić
tylko w niezwykłych przypadkach, a taki właśnie nastąpił.
Kilka minut później piętnastu magów w srebrnych szatach z wyhaftowanym
na czarno rosceuxem pojawiło się w książęcym salonie. Abchin wszedł do
pomieszczenia i zaczął mówić:
- Wiem, że tylko książę ma przywilej bezpośredniego
przemawiania przed całą Radą Bractwa Mroku, jednakże on nie jest w stanie tego
zrobić w tej chwili. – Gdy to powiedział, wszyscy jeszcze intensywniej
wpatrywali się w niego, a z twarz niektórych mógł odczytać nutkę oburzenia. –
Jako jego doradca muszę was poinformować o niezwykle smutnym wydarzeniu, które
miało miejsce jakiś czas temu na Ziemi.
Następnie zrelacjonował im po kolei cały dzień, pomijając
oczywiście pocałunek z Cassandrą. Wedle jego prośby nie przerwali mu, ale widać
było, że jego słowa do głębi go poruszyły. Gdy tylko zakończył mówić, od razu
głos zabrał Abdul:
- Pokaż nam jego ciało.
Harry zaprowadził ich do sypialni.
Dopiero po jakiejś godzinie i około setce rzuconych zaklęć,
najlepsi uzdrowiciele poddali się. Nie było żadnych czas na uratowanie go.
Zaczęto więc od razu ustalać szczegóły ceremonii pogrzebowej. Ciało księcia postanowiono
pochować na maleńkim cmentarzyku na wzgórzu, nieopodal Głównego Zamku. Później
ustalono termin odczytania testamentu.
W końcu po ponad trzech godzinach wszyscy rozeszli się. W
krótkim czasie trzeba było zrobić bardzo dużo rzeczy. Potter uparł się, aby
posiedzieć jeszcze przy przyjacielu. Ostatni wyszedł Godryk, który przy
pożegnaniu powiedział:
- Nie obwiniaj się. To nie ty jesteś winny jego śmierci.
Życie nie zatrzymuje się tylko ciągle idzie na przód.
Chłopak nic nie odpowiedział. Dopiero teraz mógł sobie
pozwolić na prawdziwy i szczery płacz. Łzy leciały po jego twarzy, a on
wpatrywał się w przyjaciela. Był bezsilny. Pomimo swoich niesamowitych,
nadludzkich zdolności nie mógł nic zrobić. Kompletnie nic. Stracił kolejną
ważną osobę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że gdyby Koniczynę Żywiołów
podarował Mariuszowi to wyczułby, że coś się dzieje i go ocali. Ale wybrał
akurat Neville’a. Zauważył, że ta irytująca Istota dała mu szansę na uniknięcie
tragedii. Oczywiście ją zmarnował.
Nie wiedział, jak długo tam siedział. W końcu jednak ocknął
się. Jutro musiał iść na hogwarckie lekcje i udawać zwyczajnego nastolatka.
Teleportował się do dormitorium.
Jego przyjaciele wiedzieli już o wszystkim. Byli w podobnych
nastrojach jak on. Im jednak nie pozwolono nawet zbliżyć się do księcia. Mieli
to zrobić dopiero na jutrzejszym pogrzebie.
Położył się na łóżko. Długo nie mógł zasnąć. Cały czas
myślał o pięknej Cassandrze. W tak krótkim czasie ta kobieta zawładnęła jego
umysłem. Ciągle przed oczy nasuwały mu się obrazy jej roześmianej twarzy. W
końcu jednak zasnął.
Jednak wydawało mu się, że spał bardzo krótko. Nie pamiętał
po obudzeniu, o czym śnił w nocy. Otworzył oczy, szukając źródła hałasu, który
go nagle obudził.
- Dan, skąd wytrzasnąłeś taki idiotyczny, mugolski budzik? –
zapytał, wskazując na mały, okrągły przedmiot w dziwnym kształcie na szafce
blondyna. Nie zapytał się, jakim cudem on tu działa. Daniel miał talent do
czarowania różnorakich przedmiotów, aby działaby np. w Hogwarcie.
- Kupiłem wczoraj na wyprzedaży w centrum handlowym z
Denisem – odpowiedział z uśmiechem.
***
Już na śniadaniu w Wielkiej Sali inni uczniowie denerwowali
go, zadając mnóstwo pytań o jego pobyt z TYMI Magami Mroku. Ku jego irytacji
mówiono praktycznie tylko o „tym tajnym bractwie”. Na transmutacji i dwóch
zielarstwach siedział spokojnie, starając się ich ignorować. Na białej magii
tak jak zwykle stał z przyjaciółmi pod ścianą, wiedząc, że i tak obleją ten
przedmiot. Języki minęły mu na przepisywaniu ze słownika nudnych słówek, które
świetnie znał. Na alchemii uczyli się o niezwykłych właściwościach wszystkim
znanego z pozoru związku chemicznego – H2o. Podczas starożytnej
magii ćwiczyli ruchy nadgarstka do banalnego jak dla niego zaklęcia
podnoszącego przedmioty z większej odległości. Jakieś pół godziny poświęcił na
szybkie naskrobanie na pergaminie wszystkich zadań domowych, a później miał już
wolne.
Ceremonia pogrzebowa Marco odbyła się jeszcze tego samego
dnia o godzinie szóstej wieczorem. Dopuszczono do niej radę i najbliższych
księcia: Harry’ego, bliźniaków, a także Carolaine. Ta ostatnia zmieniła się w
ciągu doby nie do poznania. W tak złym stanie Potter nie widział jeszcze
nikogo. Strasznie cierpiała. Miała przecież z Mariuszem zaplanowaną długą i
szczęśliwą przyszłość. To wszystko rozpadło się w ciągu zaledwie jednego
poranka.
Elegancką, czarną trumnę włożono do białego grobowca,
wykonanego z jakiegoś nie znanego abchinowi minerału. Znajdował się on obok
kilku podobnych grobów. Na przestrzeni dziejów bractwa zginęło zaledwie kilka
osób.
Na koniec ceremonii złożono na grobie symboliczne bukiety
kwiatów i zapalono wspaniały, szkarłatny znicz, który miał płonąć przez wieki.
W ciągu najbliższych dni to miejsce miały odwiedzić setki
członków Bractwa Mroku.
Po uroczystości wszyscy udali się do Sali Obrad, aby
odczytać wcześniej przyniesiony testament księcia.
Część rzeczy osobistych zapisał rodzicom, a resztę
Carolaine. Swój ulubiony motocykl przekazał na spółkę bliźniakom: „Abyście
mieli czym uciekać, gdy już dla większego dobra pozbawią was magii, a mugolska
policja będzie was ścigać” – przeczytał zdziwiony Abdul żart chłopaka.
A na samym końcu dokumentu Mariusz wybrał swojego następcę.
„Będzie nim mój najlepszy przyjaciel, a zarazem doradca – Harry James Potter” –
zostało zapisane. I wtedy w pomieszczeniu wszyscy zaczęli szeptać.
Przecież tylko Kula Wyboru mogła wybrać właściwą osobę. Sam
książę nie miał takiego przywileju.
Abchin obserwował to wszystko zdziwiony, nie wiedząc co
powiedzieć.
- Cisza! – krzyknął Abdul. – Jeszcze dziś kula wybierze
nowego władcę, jeśli oczywiście TYM RAZEM będzie chciała łaskawie go wybrać.
Wszyscy za mną – zdecydował i poprowadził ich. Po kilkunastu minutach doszli do
celu.
Była to niewielka komnata bez okien. Jedyne źródło światła w
pomieszczeniu stanowiła stojąca na podwyższeniu owa legendarna kula. To właśnie
ona podejmowała najważniejsze decyzje w BRACTWIE. Nikt tak naprawdę nigdy nie
poznał jej istoty, źródła. A tkwiła w niej niewątpliwie potężna, bardzo potężna
magia.
- Wystarczy, że każdy z nas po prostu dotknie ją ręką –
powiedział Abdul, a następnie wyrzucił ze szybko utworzonej kolejki bliźniaków.
– Lepiej nawet tego nie próbujcie.
Harry ustawił się znudzony gdzieś pod sam koniec kolejki.
Następni członkowie rady dotykali magicznego artefaktu. Jednak żaden z nich nie
został wybrany. Dopiero, gdy opuszki palców Pottera przejechały lekko po
powierzchni kuli, zajaśniała ona intensywnie.
W następnej chwili on sam emanował jasnym światłem. Nagle
usłyszeli tajemniczy głos znikąd:
„Wybieram go na
prawowitego KSIĘCIA MROKU. Czy będzie w stanie udźwignąć brzemię władzy?”
W pomieszczeniu zapanowała nienaturalna cisza. W końcu
pierwszy opamiętał się Abdul. Podszedł do lekko przestraszonego chłopaka i
zapytał:
- Harry Jamesie, czy chcesz zostać Księciem Mroku?
Abchina w tych chwilach rozsadzały różne emocje: szok,
zdziwienie, niechęć do wszelkiej sławy, niezdecydowanie, niepewność. I wtedy
przypomniał sobie słowa Istoty. „Skąd ona u licha o tym wszystkim wiedziała?” –
myślał sobie, gdy pomachał energicznie głową w geście zgody.
- Tak, oczywiście – powiedział pewnym głosem.
Czuł się, jakby to ktoś inny wypowiedział za niego te słowa.
Następnie pośpiesznie wręczono mu złoty pierścień z czarnym
kamieniem – symbol władzy, który jeszcze niedawno był na palcu jego
przyjaciela.
***
Na szczegółowym ustaleniu uroczystości koronacji i
przedstawienia nowego księcia ludowi, zeszło im jakąś godzinę. To wszystko
miało się odbyć już 5 listopada. Zmęczony Harry wrócił do Hogwartu. Niestety,
nie po to, aby iść do kuszącego, wygodnego łóżka. Miał dziś jeszcze jedną,
bardzo ważną sprawę do załatwienia. Musiał sam sobie poradzić z problemem w postaci
przemienionego w abchina Ślizgona.
Jednym ruchem nadgarstka, za pomocą mrocznego zaklęcia
obudził chłopaka.
- Pobudka śpiochu! – nieznany, męski głos obudził Malfoya.
Trochę przestraszony, a częściowo zdziwiony Draco zerwał się z łóżka.
- Kim jesteś? – zapytał od razu.
- Abchinem i Księciem Mroku – powiedział Potter,
przypominając sobie, jak to on sam, dowiedział się, kim naprawdę jest. Jednak
ani grama jego wiedzy nie posiadał w tej chwili, właśnie obudzony arystokrata.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzał.
Tak jak i ja, w wieku szesnastu lat przeszedłeś przemianę z człowieka w
abchina. Abchini to potężna rasa magiczna. Mroczna i bardzo rzadka. Jakieś
różnice? Masz wyostrzone zmysły, wszystko przychodzi ci łatwiej, lepiej czujesz
się w nocy niż za dnia, szybko się uczysz, potrzebujesz tylko trzy godziny snu
i tym podobne – mówił znudzonym głosem, chcąc jak najszybciej załatwić to. – Możesz
przyjąć moją ofertę i przystąpić do Mrocznego Bractwa, a następnie w Mrocznym
Mieście przejść cztero letnie szkolenie pod Pętlą Czasu. Na Ziemi minie kilka
minut, a ty będziesz mógł rozpocząć nowe życie. Pytanie. Chcesz?
- Tak – odpowiedział od razu, z nutką zaciekawienia w głosie
młody abchin. W tej chwili nie miał nic do stracenia. Podczas bitwy zginęła
cała jego najbliższa rodzina, a ci co przeżyli ukrywali się gdzieś na
peryferiach Anglii przed wymiarem sprawiedliwości.
Następnie Potter wyjaśnił mu wszystko znacznie dokładniej.
Draco zgodził się poczekać jakiś czas w mieście. Książę nie wiedział jeszcze,
kiedy dokładnie zorganizuje szkolenie.
Dopiero kilka minut przed czwartą Harry wrócił z powrotem do
szkoły. Młodego Malfoya ulokował tymczasowo u Addyego Henka, który chętnie
zgodził się nim zaopiekować. Potter pokrótce opowiedział wampirowi o
arystokracie. Mężczyzna był w wielkim szoku, gdy podczas rozmowy zauważył na
palcu Wybrańca książęcy pierścień. I znowu zaczęły się tłumaczenia. Draco
chłonął to wszystko jak gąbka.
Gdy tylko głowa księcia dotknęła poduszki od razu zapadł w
sen. Nie śniła mu się władza, tron i poddani. W jego sennych marzeniach
pojawiła się natomiast postać pięknej, kobiety o niesamowitych, pomarańczowych
oczach.
Rozdział 51: Początek